– Szkoda, że nie mogłaś z nami polecieć! Thor jest niesamowity! Gdybyś tylko widziała, jak wymachiwał młotem...
Słuchałam paplania Kate od dobrej godziny. Właściwie to słuchałam w kółko tego samego, ale nie przeszkadzało mi to. Za pierwszym razem słuchałam jej uważnie, potem, za drugim, trzecim i czwartym razem po prostu siedziałam obok, wpuszczając wszystko jednym uchem i wypuszczając drugim.
Nie miałam ochoty na rozmowy, a Kate wcale nie wyglądała, jakby zauważała fakt, że jej nie słuchałam. Reszta grupy wolała omijać brunetkę i jej trajkotanie o bogu piorunów szerokim łukiem, co naprawdę było mi na rękę. Dziewczyna nawet nie oczekiwała, że będę jej odpowiadała, więc po prostu większość czasu siedziałam, pogrążona we własnych rozmyślaniach, od czasu do czasu potakując głową i mówiąc: „naprawdę? Faktycznie, szkoda, że tego nie widziałam".
Od powrotu Avengersów z Norwegii minęły dwa dni, podczas których albo siedziałam w pokoju, albo pojawiałam się w towarzystwie Kate, bo wtedy wszyscy nagle mieli coś pilnego do załatwienia.
Nieco bolała mnie sprawa z MJ i Peterem, której finał tego planu wyobrażałam sobie całkiem inaczej. Faktycznie, dopuszczałam myśl, że MJ będzie co najmniej w szoku i że bez krzyków się nie obejdzie, ale miałam nadzieję, że koniec końców się pogodzą. Niestety, odkąd MJ opuściła teren Bazy, nie odezwała się do Petera. Gdy pytałam Clinta o składniki, które mi zamówił, dowiedziałam się, że Peter całe dnie przesiadywał w swoim pokoju. Świadomość tego, że jego załamanie było spowodowane moim działaniem, dobijało mnie jeszcze bardziej. Ze składnikami też było ciężko – niektóre z nich były naprawdę trudno dostępne w wersji bio, co w sumie nie powinno mnie szokować, biorąc pod uwagę, ile chemii dodają teraz do jedzenia. A ja potrzebowałam składników czystych, bez żadnych ulepszaczy czy chemii.
– Lilith, słuchasz mnie?
– Jasne, Kate. Thor wyciskał na siłowni ciężary.
– Nie, o tym mówiłam... Ach, wiesz co? Nieważne. Pójdę poszukać Jeleny.
Patrzyłam, jak brunetka opuszcza salon, zastanawiając się, gdzie ukryła się przed nią Jelena. Blondynka unikała jej ostatnio jak ognia i na razie bardzo dobrze jej to wychodziło. Za każdym razem, gdy drogi tych dwóch się krzyżowały i Kate zaczynała opowiadać o Thorze, myślałam, że Jelena wyjdzie z siebie i stanie obok. Było widać jak na dłoni, że była o niego zazdrosna. Czekałam tylko na moment, w którym wybuchnie.
W sumie to nawet jej współczułam. Najpierw Kate była zauroczona w Peterze, a teraz najwidoczniej w nordyckim bogu.
Gdy postanowiłam zmyć się do pokoju, nim dorwie mnie Sam, który za punkt honoru obrał sobie pogodzenie mnie z Peterem, ze ścian rozbrzmiał głos Karen:
– Wykryto intruza w południowej części lasu należącej do terenów Bazy. Intruz porusza się piechotą. Powtarzam...
Nim Karen zdążyła powtórzyć informację, zerwałam się na równe nogi, przerywając jej:
– Powiedz reszcie, że ja się tym zajmę, Karen.
Właśnie tego potrzebowałam. Wyjść z tych czterech ścian, odetchnąć świeżym powietrzem i być może spuścić komuś łomot. Prawie biegnąc, wpadłam do swojego pokoju, ubierając w pośpiechu buty i kurtkę, po czym opuściłam Bazę szybkim krokiem.
Po opuszczeniu budynku, nie zastanawiając się ani chwili, weszłam pomiędzy drzewa, kierując się na południe. Ciężko było iść po śniegu, który sięgał mi do kolan, ale było to przyjemne, nawet wtedy, kiedy buty przemokły mi po zrobieniu kilku kroków. Kochałam śnieg tak samo, jak kochałam zimno – szczypanie skóry, para wodna, wydostająca się z ust, mróz dostający się do nosa, to wszystko sprawiało, że chociaż przez chwilę czułam się żywa.
CZYTASZ
Hell's fire | Bucky Barnes
FanfictionGdy Avengersi pogrążeni są w zamęcie, S.H.I.E.L.D. przechodzi restrukturyzację, a świat zaczyna żyć w chaosie, tajne zgromadzenie postanawia przywrócić do życia kobietę, która będzie ostatnią deską ratunku dla ludzi - Lilith. 💜🖤💜 🥇 - pierwsze mi...