Zobaczenie pierwszy raz w życiu filmu było przedziwnym doświadczeniem. Po długiej chwili zastanowienia Peter wybrał film, który według niego mógł przypaść mi do gustu: ekranizację Dumy i uprzedzenia. Jakiś czas przed moim zaśnięciem czytałam tę książkę i zupełnie inaczej kreowałam w swojej głowie postaci, miejsca i wydarzenia. Mimo że cały seans był naprawdę ekscytujący, zauważyłam jedną wielką wadę filmów: pozbawiały wyobraźni. Nie mogłam już sobie wyobrażać idealnego, według mnie, odcieniu włosów, mimiki twarzy czy koloru ubrań, bo zostały one narzucone przez twórców. I tak oto pięknie opisane widoki zostały prędko pokazane w kadrze, niuanse społeczne zostały w większości pominięte, a sama akcja była dużo bardziej dynamiczna. Jednak między głównymi aktorami panowało takie napięcie, że nie skreśliłam filmów całkowicie, wręcz przeciwnie – poprosiłam Petera, aby włączył film, który nie był ekranizacją znanej mi książki.
Siedzieliśmy więc na wygodnej i bardzo miękkiej kanapie w salonie, oglądając superprodukcje, jedną za drugą. Gdy nie znałam oryginalnych historii, okazywały się być dużo lepsze. Peter opowiadał mi o rodzajach tych ruszających się obrazów, aktorach, o całej branży show-biznes. Filmy były fajne – to, co działo się za kulisami i poza planem filmowym, już niekoniecznie. Cieszyłam się mimo wszystko na te informacje, bo powoli zaczynałam orientować się w tym świecie.
Całe to oglądanie było bardzo wciągające – spędziliśmy przy ekranie cały wieczór i noc, z przerwą na kolację, którą przyniosła nam Kate. Zjedliśmy we trójkę, oglądając jakiś film science-fiction, jak określił go Peter, i żartując między sobą. Po filmie dziewczyna stwierdziła, że pójdzie sprawdzić, czy u kadetów wszystko jest w porządku. Zostaliśmy więc sami z Peterem, patrząc w ekran i zajadając się owocami, które zostawiła nam Kate.
Pamiętam dokładnie pierwsze kilka filmów, przy ostatnim sen okazał się silniejszy.
W środku nocy obudził nas przerażający dźwięk alarmu. Zerwałam się na nogi, w pełnej gotowości do ataku. Wszędzie migały czerwone światła, co tylko spowodowało zwiększony wyrzut adrenaliny.
Koło nas pojawił się Bucky, który popatrzył na nas z irytacją i powiedział:
– Zbierajcie się, mamy nowy atak w północnej części Central Parku!
Popatrzyłam na Petera, który na te słowa ruszył biegiem w stronę pokoju, zapewne po to, żeby się przebrać. Ja stety-niestety byłam gotowa tak, jak stałam, bo nie miałam jeszcze stroju do walki.
Czułam, jak serce wybija nierówny rytm. Biłam się z myślami, czy jestem gotowa na pierwsze, poważne starcie z użyciem swoich mocy. Bałam się, że coś może pójść nie tak, że nie będę mogła ich okiełznać i zrobię krzywdę komuś z drużyny. Co innego, gdybym walczyła sama, ale pomaganie Avengersom mogło się skończyć niezbyt pomyślnie.
– Na co czekasz? Biegnij się przebrać i widzimy się przy lądowisku. – Bucky popatrzył na mnie ze zniecierpliwieniem.
– Jestem gotowa. – Wzruszyłam ramionami. – Nie mam jeszcze ciuchów do walki, więc pojadę tak.
Wskazałam na swoje szare spodnie i granatową bluzkę. Co prawda przydałaby się gumka do włosów, ale mogę się bez niej obejść.
– Bez butów? – Uniósł brew, patrząc na moje bose stopy.
Ponownie wzruszyłam ramionami, ale nic nie odpowiedziałam.
Chłopak westchnął ciężko i pokręcił głową z dezaprobatą. Wyciągnął z kieszeni jakieś urządzenie, które podświetliło się jasnym, niebieskim światłem i po chwili schował je do kieszeni, kierując się w stronę lądowiska, jak się domyślałam. Bez słowa ruszyłam za nim.
CZYTASZ
Hell's fire | Bucky Barnes
FanfictionGdy Avengersi pogrążeni są w zamęcie, S.H.I.E.L.D. przechodzi restrukturyzację, a świat zaczyna żyć w chaosie, tajne zgromadzenie postanawia przywrócić do życia kobietę, która będzie ostatnią deską ratunku dla ludzi - Lilith. 💜🖤💜 🥇 - pierwsze mi...