XVI

849 55 33
                                    


Cały dzień spędziłam na spisywaniu wszystkich informacji, które udało mi się uzyskać od Jeleny i tych, które znalazłam w Internecie. Co do tych drugich, to wybierałam je ostrożnie, nie ufając zbytnio temu, co przeczytałam. Starałam się potwierdzać to, co znalazłam w internetowej książce z tym, czego dowiedziałam się od Petera, Clinta czy Jeleny. Nie było tego dużo, zapisałam niepełne dwie strony, nim uznałam, że więcej informacji nie miałam jak sprawdzić.

Wyglądem mężczyzna z Wymiaru Śmierci łudząco przypominał Starka. Było to jednak za mało, żeby móc niepokoić tym Petera, a reszta informacji, pomimo tego, że była sprawdzona i faktycznie dotyczyła Starka, nijak wiązała się z tym, co wiedziałam o tajemniczym brunecie. A wiedziałam o nim tyle, co nic.

Dzięki zapisaniu tego wszystkiego, moje myśli nieco zwolniły tempa i byłam już w stanie myśleć racjonalnie. O tyle, o ile.

Wiedziałam, że musiałam przypomnieć sobie, jaka relacja łączyła mnie z mężczyzną – a w szczególności musiałam dowiedzieć się, kiedy trafił on do Wymiaru Śmierci. Jeśli data pokrywałaby się ze śmiercią Starka, byłoby to zbyt oczywiste, jak na zbieg okoliczności.

Podpierając głowę na kolanie, siedziałam na niezbyt wygodnym krześle, uparcie wpatrując się w zapisane kartki, jak gdyby z nadzieją, że magicznie pojawi się na nich odpowiedź na wszystkie moje pytania. Zastanawiałam się, jak świadomie przenieść się do Wymiaru Śmierci. Wcale nie było to takie oczywiste – po pierwsze dlatego, że nie mogłam sobie przypomnieć, jak trafiłam tam za pomocą T.A.R.C.Z.Y., a po drugie, nie wiedziałam, jak udaje mi się wywołać to nieświadomie, od czasu do czasu. Z pozoru żadna sytuacja, podczas której lądowałam w innym wymiarze, nie była podobna do siebie, więc zaczęłam się zastanawiać, czy faktycznie to ja się tam przenosiłam. Być może była to sprawka bruneta lub, co również brałam pod uwagę, samego Wymiaru Śmierci. W końcu – według być-może-Starka – ten wymiar był żywy. Tego nadal nie potrafiłam przetrawić, więc po prostu uznałam to za fakt. Wymiar Śmierci żył. Kropka.

Moje rozmyślania przerwał głos Karen, dochodzący ze ściany. Było to tak nagłe, że podskoczyłam w miejscu, tłucząc sobie boleśnie kolano.

– Dyrektor Fury ogłasza pilne zebranie w sali konferencyjnej. Prosi wszystkich o natychmiastowe udanie się na drugie piętro.

Powstrzymując cisnące mi się na usta przekleństwo, wstałam i skierowałam się do sali. Szłam szybko, zastanawiając się, czy spotkanie dotyczy sprawy latających stworów. Podejrzewałam, że nie, bo w takich przypadkach Karen po prostu nas o tym informowała i biegliśmy do metalowego ptaka, którym lecieliśmy na miejsce. Tym bardziej więc zastanawiałam się, o co mogło chodzić Fury'emu. Czyżby miał jakieś nowe informacje?

Gdy dotarłam na miejsce, w sali był już Clint i Sam, a także hologram dyrektora T.A.R.C.Z.Y., nerwowo krążącego po podeście. Skinął mi głową na powitanie, gdy zajmowałam miejsce obok Sama, czym niepewnie odpowiedziałam. Niby wiedziałam, że widział ten gest, ale nadal było to dla mnie dziwne. Wiedza o tym, że potrafił być w dwóch miejscach jednocześnie, odrobinę mnie przerażała. Za moich czasów uznaliby go za świętego.

– Coś się stało? – zapytałam.

W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Barnes i Kate, którzy najwyraźniej byli w trakcie treningu. Oboje ubrani byli w stroje bojowe, a Kate dodatkowo była cała czerwona na twarzy.

Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, od kiedy ta dwójka ćwiczyła razem. Plus, czy Kate w ogóle powinna trenować. Szczerze wątpiłam, żeby jej rana już całkowicie się zrosła, podczas gdy moja była widoczna i nadal bolała.

Hell's fire |  Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz