– Barnes? – zapytałam z niedowierzaniem, nadal nie gasząc płomieni.
Mężczyzna siedział na fotelu, chowając twarz w metalowej dłoni. Na moje pytanie poderwał się jak oparzony, więc albo był bardzo zamyślony, albo spał.
– Ty?
Brzmiał na równie zdziwionego, co ja. Przez chwilę nawet myślałam, że być może pomyliłam pokoje, ale przecież wpisywałam swój kod do wejścia. Wystrój pokoju też upewniał mnie w tym, że dobrze trafiłam. Pytanie brzmiało, co on tutaj robił?
– Myślałem, że będziesz nocowała w ambulatorium.
– I to dało ci prawo, żeby przebywać w moim pokoju?
– Nie poleciałaś z Quillem i resztą?
– Barnes, co ty tutaj robisz?
– Nie powinnaś jeszcze być pod nadzorem, w ambulatorium?
– Barnes, do cholery, przestań odpowiadać pytaniem na pytanie! Co ty tu robisz? Jak się tutaj dostałeś?
W pokoju zapanowała martwa cisza, przerywana jedynie huczącym za oknem wiatrem. Nie spuszczałam go z oczu, gdy wstawał, a kiedy zaczął się do mnie zbliżać, uniosłam dłonie do góry, dając znać, że mogę go zaatakować w każdej chwili.
– Opuść ręce, przecież widzę, że ledwo stoisz na nogach.
– Co. Ty. Tutaj. Robisz? – wycedziłam przez zęby, nadal podtrzymując płomienie.
Barnes zbliżył się na tyle, że w lekkim świetle ognia dostrzegłam jego poszarzałą twarz. Zmęczoną twarz. Wyglądał, jakby nie spał kilka dni. Jego worki pod oczami były doskonale widoczne w zielonej poświacie, wyglądał mizernie.
Mężczyzna zbliżył się jeszcze kilka kroków i złapał mnie za nadgarstki, opuszczając je. Ogień zgasł, a ja poczułam, jak bardzo mnie to zmęczyło. Udając, że tak nie było, prawie krzyknęłam:
– Barnes, do cholery!
– Idź spać, ledwo stoisz na nogach. Znowu zemdlejesz i będę musiał cię targać.
– Co? Więc to ty mnie wtedy złapałeś?
Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. No tak. Chłodna ręka, którą poczułam wtedy na głowie, musiała należeć do niego. Zapewne doszłabym do tego wcześniej, gdyby Peter z Clintem i Samem nie zszokowali mnie tym, że spałam trzy dni. Całkowicie zapomniałam o tej sytuacji.
– Miałem to nieszczęście, że akurat tamtędy przechodziłem, gdy postanowiłaś zrobić tę głupotę i próbować dojść do własnego pokoju.
Olałam jego słowa. Wiedziałam, że próbował zmienić temat albo doprowadzić mnie do wściekłości, w której wyrzuciłabym go za drzwi, a on nie musiałby się tłumaczyć. Nie ze mną takie numery.
Czując jego lekko zaciśnięte dłonie na moich nadgarstkach, zrobiłam mały krok w jego kierunku i zapytałam:
– Dlaczego siedzisz w moim pokoju, Barnes?
Wokół panowała ciemność, ale z tak bliskiej odległości widziałam doskonale jego zmęczone oczy, od których biło wycieńczenie i... wstyd?
– Ja...
Barnes przełknął ślinę, zapewne szukając dobrej wymówki, ale nie miałam w planach mu tego odpuścić. Z wyczekiwaniem wpatrywałam się w niego, obserwując każdy skrawek jego twarzy, w poszukiwaniu najmniejszej wskazówki na to, że zaraz usłyszę kłamstwo padające z jego ust.

CZYTASZ
Hell's fire | Bucky Barnes
FanfictionGdy Avengersi pogrążeni są w zamęcie, S.H.I.E.L.D. przechodzi restrukturyzację, a świat zaczyna żyć w chaosie, tajne zgromadzenie postanawia przywrócić do życia kobietę, która będzie ostatnią deską ratunku dla ludzi - Lilith. 💜🖤💜 🥇 - pierwsze mi...