XXVIII

643 47 16
                                    

Rozglądnęłam się po sypialni, z niedowierzaniem wpatrując się w otaczający mnie bałagan. Gdy tylko zatrzasnęłam drzwi do pokoju, coś we mnie pękło. Histeria zalała mój umysł i ciało, bo tylko tak mogłam sobie poradzić ze zdradą, którą boleśnie odczułam. Pamiętałam, jak uderzałam rękami w biurko, jak rzuciłam krzesłem o ścianę, ale w pewnym momencie straciłam kontrolę i wszystko zaczęło się rozmywać. Miałam pustkę w głowie, a teraz, widząc porozrzucane ubrania, wyrwaną lampę z sufitu czy podpalone zasłony, wiedziałam, że nie panowałam nad sobą.

Usiadłam pośrodku tego wszystkiego, czując, jak opuszczały mnie siły. Cała złość, jaką czułam, powoli zaczęła się rozmywać, ustępując miejsca goryczy. Najzwyczajniej w świecie było mi przykro, tak po ludzku przykro, że to przede mną zataili. Jak miałam nie uważać się za problem, za jakiś błąd na ich drodze, skoro nie ufali mi w takich kwestiach jak moje własne życie? Czułam się niegodna. Niewarta tego, żeby obdarzyć mnie zaufaniem.

Pociągnęłam nosem, nie zdając sobie sprawy z tego, że od dłuższego czasu płakałam w ciszy, nie mogąc pojąć tego wszystkiego. Przetarłam dłońmi mokre policzki i odgarnęłam z twarzy mokre włosy w tym samym momencie, w którym rozległo się ciche pukanie do drzwi. Zagryzłam policzek, postanawiając się nie odzywać. Miałam nadzieję, że ktokolwiek to był, pozwoli mi pobyć samej. Musiałam zebrać myśli i postanowić, co dalej.

Niestety, niemile widziany gość nie czekał na zaproszenie. Drzwi uchyliły się lekko i po chwili wyjrzał zza nich Clinta. Spojrzałam na niego, dostrzegając zatroskane oczy, przyglądające mi się z uwagą.

– Wiem, że nie chcesz rozmawiać, ale i tak wejdę – oświadczył, zamykając za sobą drzwi. Zauważyłam, że widniało w nich wgniecenie, którego wcześniej na pewno nie było.

Clint podszedł do mnie powoli, nogami przesuwając na bok porozrzucane rzeczy. Opuściłam wzrok, nieco zawstydzona tym, jak wyglądał mój pokój. Miałam prawo być wściekła na Petera i Starka, ale nie miałam prawa niszczyć drugiego już pokoju.

– Nic sobie nie zrobiłaś? – zapytał, siadając obok mnie.

Wzruszyłam ramionami i pociągnęłam nosem. W tamtym momencie składałam się z zimna i smutku, niezbyt obchodziło mnie to, czy coś mi się stało.

Mężczyzna wypuścił cicho powietrze i złapał mnie za rękę, ściskając ją lekko. Wiedziałam, że chciał mi w ten sposób okazać wsparcie, bezgłośnie powiedzieć, że nie jestem sama, ale nie potrafiłam tego docenić. Nie w momencie, w którym jedyne, o czym byłam w stanie myśleć, to jak pusta byłam bez swoich wspomnień.

– Nie chcę już tutaj mieszkać, Clint – wychrypiałam, patrząc przed siebie.

– Cokolwiek postanowisz, Lilith, nie podejmuj pochopnych decyzji, okej?

– Nie wytrzymam ze Starkiem pod jednym dachem. Jak tylko go zobaczę, to rozszarpię na strzępy...

– Domyśliłem się. Dlatego Tony jest właśnie w drodze do San Jose.

– Razem z moimi wspomnieniami... – szepnęłam cicho, czując, jak ponownie narastał we mnie gniew.

Clint ścisnął pocieszająco moją dłoń, ale nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie w tamtej chwili dotykał. Wyszarpnęłam rękę, wpartując się tępym wzrokiem przed siebie. Pragnęłam świętego spokoju i ciszy.

– Nie chcę naciskać, Lilith, ale...

– Więc nie naciskaj. Mam was wszystkich dosyć, Clint.

Sama siebie zaskoczyłam słowami, jakie wypłynęły z moich ust. Owszem, byłam wściekła na Parkera i Starka i jedyne, co chroniło ich przed moim gniewem, to fakt, że kiedyś byliśmy przyjaciółmi, ale... Clint nie był niczemu winny.

Hell's fire |  Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz