Samolot leciał, a ja siedziałam z podkulonymi nogami pod sobą. Czułam się beznadziejnie. Dużo myślałam, a to było moim największy wrogiem
Myśli..
Łzy powili spłynęły mi po policzkach, a ja nawet nie wiedziałam kiedy. Patrzyłam w jeden punkt przed sobą. Jeszcze trzy lata temu wszystko było dobrze. Byliśmy normalną kochającą się rodziną. To takie śmieszne, że jedno wydarzenie potrafi tak bardzo wszystko pozmieniać. Zniszczyć i zdemolować, potraktować człowieka jak pionek do gry. Ludzie pragną tylko szczęścia, miłości i zdrowia. Ja w tamtym momencie straciłam to wszystko.
- Nie płacz kochanie - usłyszałam głos kobiety obok. Spojrzałam na nią. Uśmiechała się do mnie, a zaraz potem wyciągnęła chusteczkę. Podała mi ją. Delikatnie się uśmiechnęłam w podziękowaniu.
- Próbuje - powiedziałam. Była to prawda. Każdego dnia próbowałam nie płakać, nie myśleć.
- A jest to tego warte? - zapytała patrzyłam na nią. - Nie wiem co się stało, nie oczekuje, że mi opowiesz. Ale pamiętaj nie płacz za czymś więcej niż pięć minut jeżeli to za 5 lat nie będzie miało znaczenia. Życie jest zbyt krótkie. Wiem co mówię.
Mówiąc to ciagle sie uśmiechała. Jej słowa dały mi dużo do myślenia. Za pięć lat będę na studiach, wtedy już nie będzie miało znaczenia nic. Będę żyć nowym życiem razem z bratem. Uśmiechnęłam się do niej.
- Przypominasz mi moją wnuczkę - powiedziała po chwili kobieta. - Też miała takie włosy, taki uśmiech.
- Miała? - zapytałam wpatrując się w kobietę.
- Zmarła cztery lata temu - powiedziała, a ja kompletnie nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. - Zginęła w wypadku samochodowym. Miała wtedy 16 lat. Teraz by była na studiach.
- Współczuje bardzo - powiedziałam jedynie bo nie wiedziałam co mogę powiedzieć więcej.
- Bóg tak po prostu chciał. Potrzebował jej u siebie, potrzebował małego aniołka z serdecznym uśmiechem. - powiedziała to ciagle się uśmiechając.
Wierzyłam w Boga. Od dziecka, często prosiłam go o zdrowie dla mamy, to było dla mnie najważniejsze. Gdy wyniki były coraz lepsze dziękowałam mu tysiąc razy dziennie. Nie jedna osoba by mnie wyśmiała ale od dziecka mi tak mówiono. Zwierzaj swoje cierpienia Jemu, a on zawsze cię wysłucha. Często pisałam w pamiętniku właśnie do niego, ale z czasem wylewanie myśli na papier było za małe, potrzebowałam odreagować mocniej. I skończyło się samookaleczeniem. Nie zawsze było to cięcie. Uderzałam w dłoń linijką robiąc duże i bolące siniaki, wbijałam paznokcie do krwi. Ból sprawiał, że zapominałam. Obiecałam sobie tego więcej nie robić. Narazie się udaje.
- Powinniśmy się cieszyć z tego co nam daje, a daje nam naprawdę dużo - powiedziała
- Dziękuje - powiedziałam po chwili. Kobieta odwzajemniała uśmiech i wróciła do czytania gazety. Spojrzałam przez okno. Pod nami był Atlantyk. 8 godzin siedzenia w tej puszce minęło jak pare sekund. Stresowałam się. Nie będę tego ukrywać. Nie wiedziałam co mnie tu czeka. Samolot miał wylądować w Miami. To duże miasto, o którym zawsze marzyłam. Gdy w końcu wylądował wyszłam żegnając sie jeszcze raz ze starszą kobietą. Odebrałam moje bagaże i po prostu stałam na hali lotniskowej nie wiedząc co ze sobą zrobić. Szukałam wzrokiem Mattego ale minęły cztery lata. Już nie był tym siedemnastolatkiem, miał teraz 22 lata, a ja ostatni raz widziałam go jak trzasnął drzwiami wychodząc. Już więcej nie wrócił. Nie pisał, nie dzwonił. Pewnie zmienił numer. Ludzie mnie mijali, a ja po prostu stałam. Nie wiedziałam co powinnam ze sobą zrobić. Czułam się okropnie zagubiona. A co jeżeli po mnie nie przyjdzie? Co jeżeli nie chce się mną niańczyć?
- Cześć piękna - usłyszałam czyjś głos. Odwróciłam się i spojrzałam na wysokiego bruneta. Patrzył na mnie oblizując wargę. Był dobrze zbudowany, a jego ręka była cała w tatuażach. - Co robisz tutaj sama?
- Rozglądam się - powiedziałam jedynie znowu zasłaniając się obojętnością.
- Możesz pójdziesz razem ze mną? - powiedział robiąc krok w moją stronę. Mimo wszystko poczułam jak serce zaczęło bić mi szybciej. Byliśmy na lotnisku pełnym ludzi, nie mógł mi tu niczego zrobić.
- Nie pójdzie
Tym razem usłyszałam głos, które gdzieś już słyszałam. Poczułam, że ta osoba stanęła za mną, a zapach jego perfum dostał się do mojego nosa. Pachniały cudownie.
- Dlaczego? - zapytał brunet przede mną i pierwsze spojrzał na osobę za mną, a następnie na mnie. Poczułam dłonie na moich ramionach, a moje ciało automatycznie się spięło. - Jak chcesz się zabawić to zawsze można w trójkę.
- A wiesz przed kim stoisz? - zapytał mężczyzna za mną. Stałam po środku wymiany zdań miedzy nimi nie wiedząc jak się zachować. Podświadomie wiedziałam, że za mną stoi Matty. Poczułam bezpieczeństwo gdy jego dłonie leciutko zaciskały się na moich ramionach. To musiał być on.
- Oświeć mnie - powiedział brunet parskając pod nosem. - Powiedz mi kim jest dziewczyna.
- Olivia Covey - powiedział, a uśmiech z jego ust zszedł. Spojrzał ponownie na mnie. Następnie po prostu od nas odszedł. Dłonie zsunęły się z moich ramion, a ja się odwróciłam patrząc prosto na mojego brata. Brunet uśmiechnął się mnie.
- Olivka - powiedział co wywołało u mnie łzy jednak szybko się ich pozbyłam. Zaraz potem poczułam jak jego ramiona otaczają moje ciało. Przytuliłam go również rozkoszując się jego perfumami i bliskością.
Zawsze byliśmy ze sobą blisko. Wspieraliśmy się w każdej sprawie, nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. Nie ufałam nikomu bardziej jak jemu. A potem wszystko runęło.
Po dłuższej chwili odsunęłam się. Spojrzałam na niego ale nie chciałam za długo się patrzeć.
- Chodź, napewno jesteś zmęczona podróżą - powiedział biorąc moje dwie duże walizki. Był w nich cały mój dom. Chciał również zabrać torbę jednak tej mu nie dałam. Wyszliśmy na parking w ciszy. Szlam za nim nie wiedząc gdzie się kierować. W końcu podeszliśmy do granatowego samochodu, który zrobił na mnie potężne wrażenie. Matty musiał je zauważyć. Zapatrzyłam się na niego, nie mogąc
oderwać wzroku.- Nissan r34 - powiedział, a ja spojrzałam na niego.
Naszą wspólną pasja były samochody. To on mnie tym zaraził gdy byłam dzieckiem. Oglądaliśmy wyścigi, chodziliśmy na zloty taki samochód. Kiedy wszystko zaczęło się psuć odstawiłam to całkowicie na bok.
- Spełniłeś marzenie - powiedziałam i popatrzyłam na niego.
- Tak - powiedział uśmiechając się. Wsadził walizki to niewielkiego bagażnika i otworzył mi drzwi pasażera. Weszłam i zapiełam pasy. Po chwili Matty wsiadł na miejsce kierowcy.
- Pojedziemy około godziny - powiedział sam również zapinając pasy.
- Okej - rzuciłam jedynie. Ruszyliśmy z parkingu lotniska. Słysząc ten warkot silnika od razu poczułam się jak dawniej. Lekko się uśmiechnęłam dokładnie oglądając wnętrze. To właśnie teraz zaczynało się moje drugie życie. Jechałam uliczkami zatłoczonego Maiami słuchając w radiu jakiejś tandetnej piosenki. W końcu spojrzałam na mojego brata. Jechał trzymając kierownice jedną ręką. Był wyluzowany. Zmienił się bardzo. Jego włosy były nieco dłuższe niż te które miał gdy wyjeżdżał. Ułożone z przedziałkiem bardzo mu pasowały. Miał lekki zarost czego nigdy nie lubiałam ale wyglądało to dobrze. Był dobrze zbudowany, pewnie chodzi na siłownie. Juz nie jest tym samym Mattym którego widziałam wychodząc.
Wyrósł..
- Jak minęła ci podróż? - zapytał i spojrzał na mnie. Na szczęście zdążyłam już odwrócić głowę i nie przyłapał mnie na patrzeniu.
- Dobrze całkiem - powiedziałam.
- Prześpij się może co? - zapytał i była to bardzo dobra propozycja. Byłam wykończona. Ułożyłam się wygodniej na fotelu i chwile później już spałam.
CZYTASZ
You save me
Teen Fiction17-nastoletnia Olivia, w końcu uwalnia się od ojca i zaznaje spokoju. Przeprowadza się brata mieszkającego na drugiej stronie kontynentu. Jednak spokój nie trwa za długo, gdy dowiaduje się kim stał się jej brat i jak bardzo rozpoznawalna się stanie...