XXXI

2.2K 63 12
                                    

Gdy tylko weszliśmy podszedł do nas Oliver. Spojrzał lekko zdziwiony na Davida, a ten wzruszył ramionami.

- Byłam w szpitalu - oznajmiłam i po prostu go wyminęłam. Weszłam do salonu, a tam zobaczyłam jego rodziców grających w grę planszową. Śmiali się i razem ze sobą rozmawiali. Tak bardzo chciałabym mieć kochających się rodziców i szczęśliwe lata dorastania. Poczułam czyjaś dłoń na plecach i odwróciłam głowę.

- Herbaty? Chyba zmarzłaś - powiedział brunet i lekko się do mnie uśmiechnął. Pokiwałam głową.

- Pan Paul - usłyszałam głos Davida i zobaczyłam jak uszczęśliwiony wchodzi do salonu. Tata Olivera wstał i również zadowolony podszedł przywitać się z blondynem.

- Dawno cię już nie widziałem - odpowiedział starszy mężczyzna. Stałam tam nie wiedząc co ze sobą zrobić. Czułam się tutaj obca. Po chwili zastanowienia poszłam do kuchni, w której znajdował się Oliver robiąc moją herbatę.

- W porządku? - zapytał gdy oparłam się tyłem o blat i zamknęłam po prostu oczy.

- Tak - rzuciłam i spojrzałam na niego. Tylko oby nie zapytał jak się czuje bo serio nie będę wiedzieć co mu odpowiedzieć.

- Boisz się latać samolotem? - zapytał podchodząc do mnie.

- Nie przepadam - odpowiedziałam jedynie.

- Chodź, pogramy z moją rodzina w planszówki - powiedział i wyciągnął dłoń w moją stronę. W drugiej trzymał kubek z herbatą. Weszliśmy razem do salonu. Chciałam zabrać dłoń, jednak czułam, że Oliver mocno ją trzyma. Usiedliśmy obok siebie. David siedział pomiędzy meżczyzną, a kobietą trzymając miskę z popcornem i głośno o czymś rozmawiał z jego tatą. Jego siostra natomiast siedziała przeglądając telefon gdzieś z boku.

- Wyluzuj sie - powiedział obejmując mnie ramieniem. Spojrzałam na niego, a wtedy Oliver delikatnie cmoknął mnie w czoło. Uśmiechnęłam się, a gdy odwróciłam wzrok to zauważyłam, że wszyscy się na nas patrzą. Rumieńce zamiast z czułości powstały ze wstydu. Czułam się naprawdę niepewnie ale z każdą kolejną minutą gry było coraz lepiej. Ostatecznie początkowy stres minął, a ja bawiłam się całkiem dobrze. Wieczorem jego rodzice poszli już do swojej sypialni, a siostra na spacer.

- Będę cię informował na bieżąco co z Mattym - powiedział David, gdy po raz kolejny zapytałam czy będzie to robił. Będę daleko, a chce wiedzieć co konkretnie dzieje się z moim bratem.

- Dobrze - powiedziałam trzymając w dłoniach kubek z drugą już herbatą. Mimo, iż prawie było lata na zewnątrz było paskudnie zimno co dawało tez oznaki w środku. - Co ze szkołą?

Dwa tygodnie, które spędza w Chicago to dwa ostatnie tego roku szkolnego. Wróciłabym idealnie na rozdanie świadectw.

- Kochana dyrektor to mój daleki wujek, pogadam z nim także na luzie. Oceny masz i tak zajebiste także nie masz się czym przejmować - rzucił David w tym samym momencie co wstał z kanapy. - Będę się zbierać.

Wstaliśmy w dwójkę również.

- Już się nie zobaczymy przed waszym wyjazdem? - zapytał stojąc przy drzwiach.

- Wątpię - odpowiedział Oliver - Chyba, że ogarniesz chłopaków i jutro posiedzimy u ciebie.

David skinął głową na znak, że rozumie.

- To do jutra - uśmiechnął się w moją stronę, co odwzajemniłam, a następnie wyszedł z domu. Zimne powietrze owiało moje ciało, a na skórze powstała gęsia skórka.

- Zjesz coś? - spytał Oliver kierując się do kuchni.

- Nie jestem głodna - odpowiedziałam niemal od razu.

Brunet westchnął i spojrzał na mnie.

- Jeżeli znowu nie chcesz jeść bo uważasz..

- Nie - przerwałam mu. - Po prostu nie jestem głodna.

- W porządku

Wróciłam do jego sypialni gdzie szybko poszłam się umyć, a następnie położyłam na łóżku i po prostu patrzyłam przez okno na gwiazdy. Zawsze lubiałam i wszędzie doszukiwałam się gwiazdozbiorów. Jednak moim największym osiągnięciem był mały wóz i duży. Gdy byłam dzieckiem mama zawsze mówiła mi, że gwiazdy to ludzie, którzy odeszli zbyt wcześnie. Którzy mogliby jeszcze żyć jednak los sprawił, że jest inaczej. I właśnie teraz szukałam gwiazdy, która chwyci moje serce i powie mi, że to moja mama. Tak bardzo mi jej brakowało. Wszystko miało być dobrze, wszystko miało się ułożyć. Moje życie w końcu nabrało barw. Przeprowadziłam sie do ukochanego brata, poznałam świetnych przyjaciół i co najważniejsze mama była z nami. Wyrzucałam z głowy złe sytuacje, nie potrzebowałam ich pamiętać, jednak miałam tendencje do rozpamiętywania. Gdy myślałam, że gdyby mama by tu była bylo by całkowicie inaczej do moich oczu napłynęły łzy. Tak bardzo tęskniłam, chciałam oby ona tu była, obok mnie.

- Olivka? - usłyszałam i poczułam, że ktoś położył sie obok mnie. Jego zapach dostał się do mojego nosa, a łzy spłynęły jeszcze mocniej, bo to właśnie ten zapach czułam gdy stałam obok ciała mojej mamy w szpitalu, a on trzymał mnie przy sobie. - Czemu płaczesz?

Odwróciłam się w moje stronę tym samym zaprzestając patrzenie i szukanie gwiazdy. Jego tęczówki wpatrywały się we mnie czekając na odpowiedz. Usiadłam.

- Tęsknie za mamą - odpowiedziałam i w tym momencie płacz zawładnął moje ciało. Chłopak obok przytulił mnie do siebie. Jego ramiona oplotły moje ciało dość mocno. Chciałam przestać czuć tak ogromny smutek, bolało, bolała mnie cała klatka piersiowa. Czułam jakbym nie mogła oddychać. Z każdą minutą płacz malał, a ja czułam się coraz bardziej zmęczona. Oliver delikatnie jeździł dłońmi po moich plecach wywołując tym lekkie dreszcze. Nigdy nie była bym w stanie opisać moją wdzięczność do niego.

- Już w porządku? - zapytał po bardzo długiej chwili. Odsunęłam się lekko od niego i spojrzałam na jego twarz. Pokiwałam głową, a następnie z powrotem się położyłam. Oliver położył się obok gasząc tym samym przy tym łapkę nocna. Zapanowała całkowita ciemność.

- Jak jest w Chicago? - zapytałam patrząc na niego. Mimo ciemności idealnie wiedziałam jego oczy. Błyszczały.

- Przekonasz się - odpowiedział - Myślę, że jest nieco chłodniej niż tutaj.

- Jeszcze zimniej? - odpowiedziałam zrezygnowana, a Oliver uśmiechnął się.

- Przeżyjesz - odparł. Zapadła miedzy nami cisza. Nie miałam chyba ochoty spać. Czułam, że tak noc będzie kiepska.

- Jutro późnym wieczorem mamy samolot - powiedział chłopak w pewnym momencie.

- Ostatni raz leciałam tutaj z Anglii - odpowiedziałam dokładnie pamiętając lot i starszą kobietkę.

- Ten lot będzie krótszy - powiedział. - I nie będziesz sama.

Uśmiechnęłam się lekko ale mimo to poczułam uczucie stresu w żołądku. Z jednej strony nie mogłam się doczekać zobaczyć Chicago, a z drugiej nie chciałam lecieć i zostawiać brata. Jednak spędzenie dwóch tygodni tylko w towarzystwie Oliviera brzmiało naprawdę dobrze. Lubiałam bardzo spędzać czas z chłopakiem. Być może jego tez bardzo lubiałam. A może aż za bardzo?

- O czym myślisz? - zapytał gdy przez dłuższa chwile się nie odzywałam.

- O tobie - odpowiedziałam już bez żadnego owijania w bawełnę. Patrzyłam prosto w jego oczy gdy on robił dokładnie to samo - No wiesz czy nie masz tu żadnych pcheł ani plusk.

Uśmiechnęłam się od razu, a brunet zaczął mnie łaskotać. Znał mój słaby punkt, niestety. Jego tortury się nie skończyły, a ja już nie miałam się siły śmiać.

- Jak będziesz to wykorzystywać przeciw mnie to ja tez znajdę twój słaby punkt - powiedziałam ostrzegawczo gdy w końcu uwolniłam się od łaskotek.

- Ty jesteś moim słabym punktem - odpowiedział, a ja momentalnie poczułam ucisk w brzuchu i rumieńce na twarzy wraz z uśmiechem. Zdecydowanie lubiałam go aż za bardzo. Nie tak jak powinnam lubić przyjaciela mojego brata.

You save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz