Wróciłam do domu i od razu poszłam do swojego pokoju. Podwinęłam bluzę patrząc na mój nadgarstek. Był czerwony, a gdzieniegdzie powstawały siniaki. Bolał. Moje serce znowu zaczęło bić szybciej i wspomnienia o tej sytuacji wywoływały u mnie dreszcze. Usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko zasłoniłam ręce i spojrzałam na brata, który wszedł.
- Napewno wszystko w porządku? - zapytał siadając obok mnie na łóżku.
- Tak - powiedziałam
- Zjedz coś, a potem cię gdzieś zabiorę - powiedział i wstał. Spojrzałam na niego lekko zaskoczona.
- Nie jestem głodna - powiedziałam choć wiedziałam, że to nie przejdzie.
- Zrobię gofry - powiedział ignorując moją wypowiedz. Chwile później już zjedliśmy. Czułam jak zwykle wyrzuty sumienia ale starałam się je ignorować. Siedziałam w jego nissanie.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam po pół godzinie jazdy. Wyjechaliśmy z Miremoore.
- Zobaczysz - powiedział. Westchnęłam, a następnie opadłam na fotel. Nie odzywałam się więcej słuchając muzyki lecącej z radia. Jazda sprawiała mi przyjemność. Wiedziałam, że mój brat jest dobry kierowcą, po prostu to czułam. W końcu stanęliśmy pod kliniką, a moje oczy zabłysły.
Mama..
Wyszłam szybko z samochodu i spojrzałam na Mattego, uśmiechnął się do mnie, a następnie weszliśmy do środka. Czułam się tak bardzo podekscytowana. Zapisali nas na liście odwiedzających, a następnie szliśmy korytarzem do jej pokoju. Już tak dawno nie widziałam tej kobiety. Zapukałam i chwile później otworzyłam drzwi. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Pokój był taki jak pamietam. Na środku łóżku. Obok duża szafa z lustrem, jakieś wieszaki na kroplówki i kobieta, która siedziała na łóżku. Spojrzała na nas i szybko wstała.
- Mamo - powiedziałam podchodząc do niej i rzucając jej się na szyje. Poczułam jej zapach i moje łzy w oczach. Tak bardzo tęskniłam.
- Cześć Olivka - powiedziała chwile później odsuwając się. Spojrzałam na nią. Wyglądała lepiej. O wiele lepiej. W ciągu dalszym nie miała włosów tylko chustę na głowie ale wyglądała tak promieniście. - Matty.
Chłopak również ją przytulił, a ja nie mogłam oderwać wzroku od mojej rodzicielki.
- Opowiadajcie jak tam u was - powiedziała siadając na łóżku. Usiadłam obok niej, a ona objęła mnie ręką. Opowiedziałam jej wszystko co się u mnie działo przez ten czas, gdy się nie widziałyśmy. Matty jedynie słuchał czasem dodając jakieś swoje zdania.
- Wyniki są dobre - powiedziała kobieta - Rak nie rozprzestrzenia się, a lekarstwa działają bardzo dobrze. Lekarka mówi, że będę mogła wrócić do domu.
Bardzo chciałam żeby mama wróciła. Brakowało mi jej. Dorastałam bez niej, a to było jedno z najgorszych przeżyć.
- To znaczy, że wyzdrowiejesz? - zapytałam
- Nie - powiedziała co całkowicie zmieniło moją minę - Nigdy nie wyzdrowieje ale moje życie się przedłuża. Dopóki biorę lekarstwa będzie lepiej ale nigdy nie będę zdrowa. Jednak lekarka mówiła, że na ten moment mam jeszcze z 7 lat życia i to coraz bardziej się wydłuża.
Była to cudowna informacja. 7 lat to nie dużo, to bardzo mało ale w momencie gdy trafiła do szpitala lekarze dawali jej dwa tygodnie. Cieszyłam się bardzo. Byłam szczęśliwa. Po paru godzinach wróciliśmy.
- Jak mama wróci będzie mieszkać z nami? - zapytałam
- Tak - powiedział - Rozmawiałem z lekarka. Jutro bierze ostatnią mocniejsza chemie. Potem musi zostać jeszcze miesiąc, a później jeżeli stan będzie taki sam lub lepszy będzie mogła wrócić do domu.
Byłam bardzo szczęśliwa, bo zdrowie mojej mamy liczyło się najbardziej. Wróciłam do domu wykończona tym dniem. Poszłam szybko się umyć, a następnie spać. Następny dzień jednak nadszedł szybciej niż mi się wydawało. Musiałam wstać i przygotować się do szkoły. Nie uśmiechało mi się to ale wiedziałam, że muszę. Szybko się ogarnęłam i zaraz potem zeszłam na śniadanie.
- Gotowa na dzisiaj? - zapytał Matty uśmiechając się do mnie.
- Chyba tak - rzuciłam jedynie. Dzisiaj był piątek więc będę mieć dwa dni wolnego do przetrawienia tego co się stało.
Chwile później wsiadłam do jego samochodu i kierowaliśmy się w stronę szkoły. Wyszłam z samochodu i spojrzałam na budynek.
- Chodźmy - powiedział Matty patrząc na mnie. Westchnęłam, a następnie poszłam z nim. Ludzie się dziwnie na mnie patrzyli, laski lustrowaly wzrokiem, a chłopcy go odwracali. Byłam zdziwiona ich zachowaniem.
- Jesteś kimś ważnym w tej szkole? - zapytałam po chwili
- Czemu pytasz? - zapytał
- Bo się wszyscy tak dziwnie na nas patrząc - powiedziałam
- Jesteś tutaj nowa, a idziesz z czwartoklasistą. To dlatego - powiedział wzruszając ramionami. - Gdzie masz teraz?
- W chemicznej - powiedziałam patrząc na telefonie na mój plan lekcji. Pożegnaliśmy się i poszłam w swoją stronę. Przez pierwsze trzy lekcje nikt się do mnie nie odzywał. Nawet Liam mnie omijał. Czułam się tutaj bardzo źle i marzyłam, żeby wrócić do domu. Gubiłam się tu i czasem była bliska płaczu. Po prostu sobie nie radziłam w odnalezieniu się tutaj. Nadeszła pora lunchu. Usiadłam w wolnym stoliku. Nie miałam ochoty na jedzenie więc nawet go nie wyciągnęłam.
- Co tak sama siedzisz? - zapytał David siadając obok mnie. Poznałam go od razu po perfumach. Były bardzo specyficzne i mocne.
- Nikt nie chce ze mną siedzieć - podsumowałam obojętnym głosem z nutką smutku. Było mi przykro nie będę ukrywać. Ludzie mnie ignorowali, a ja czułam się bardzo samotna.
- Ja z tobą siedzę - powiedział lekko oburzony ale zaraz potem się zaśmiał. Uśmiechnęłam się lekko.
- Siedzisz ze mną bo jesteś kumplem mojego brata. Powiedzmy sobie szczerze, gdybym nie miała żadnego pokrewieństwa z Mattym i była tutaj po prostu nowa nie siedział bys ze mną - powiedziałam i popatrzyłam na niego. Przez chwile nic nie mówił jakby analizował moje słowa. Doskonale wiedziałam, że mam racje.
- Myśle jednak, że napewno zwróciłbym na ciebie uwagę - powiedział ciagle się we mnie patrząc - Jesteś najpiękniejszą dziewczyną z tego liceum.
Uśmiechnęłam się lekko, bo ten komplement naprawdę chwycił mnie za serce.
- Siema - powiedział brunet, który usiadł naprzeciwko nas. Zaraz potem usiadł Matty oraz szatyn, na którego widok zmroziło mi krew w żyłach. Starałam się zachować normalnie ale było to naprawdę ciężkie.
- To jest Thomas - powiedział Matty przedstawiając mi chłopaka, który już był mi znany.
- Hej - powiedział chłopak. Stąd znał moje imię. On mnie znał, wiedział kim jestem. Szybko oddychałam. Lekko się uśmiechnęłam. Chciałam stąd uciec.
- Olivka w porządku? - usłyszałam w końcu głos Davida, który patrzył na mnie jak pozostali. - Jesteś strasznie blada.
- Nic takiego, za jasny podkład - powiedziałam i wstałam od stolika - Pójdę już.
Nie czekałam na ich odpowiedzi. Po prostu poszłam do najbliższej łazienki. Na szczęście nikogo tu nie było. Oparłam się o umywalkę ciężko oddychając. Wtedy drzwi otworzyły się, a ja zamarłam.
CZYTASZ
You save me
Teen Fiction17-nastoletnia Olivia, w końcu uwalnia się od ojca i zaznaje spokoju. Przeprowadza się brata mieszkającego na drugiej stronie kontynentu. Jednak spokój nie trwa za długo, gdy dowiaduje się kim stał się jej brat i jak bardzo rozpoznawalna się stanie...