XXX

2.1K 61 5
                                    


Olivia

Leżałam na jego łóżku myśląc o zbliżającym się wyjeździe. Może i ma rację. Może dobrze mi to zrobi. Przez ostatnie tygodnie nie było za dobrze. Moje życie legło w gruzach, a ja nie potrafiłam się w nim odnaleźć. Jeszcze parę miesięcy temu tak bardzo się cieszyłam, że zaczynam nowy etap, że wszystko co złe zostanie za mną. A ono jednak przyszło i to z podwójną siłą. Wstałam z łóżka i po cichu wyszłam z pokoju. Nie bardzo chciałam natknąć się na jego rodzinę. Z dołu usłyszałam jakieś głosy, więc stanęłam na schodach. Zeszłam powoli niżej.

- Dalej bierzesz udział w wyścigach? - był to kobiecy głos, a więc zapewne była to mama Olivera.

- Tak

- Nigdy tego nie będę popierać - powiedziała, a jej głos brzmiał na zły ale też zmartwiony

- Wiem - odpowiedział chłopak - Ale to moja pasja.

- Może przeprowadzisz się z powrotem do Chicago?

- Nie, tutaj jest moje miejsce - powiedział Oliver i w tym momencie jego wzrok skierował się na mnie. No i wyszło, że podsłuchuję. Zawstydzona lekko się uśmiechnęłam - Dokładnie tutaj.

Jego mama również się odwróciła w kierunku, w którym patrzył jej syn.

- Nie chciałam przeszkadzać - odparłam zaciskając dłonie w pięści Czułam jak paznokcie wbijają mi się w dłonie. - Chciałam ci tylko powiedzieć, że idę do domu po parę moich rzeczy

- Zawiozę cię - od razu zaproponował chłopak na co ja pokiwałam przecząco głową.

- Potrzebuje się iść przejść - odpowiedziałam i wpatrywałam się w niego w nadziei, że zrozumie.

- Co 10 minut piszesz, jasne? - powiedział, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam. Jego mama tylko na niego spojrzała. Pokiwałam głową, a następnie kierowałam się do wyjścia. Gdy przekroczyłam próg domu poczułam lekki chłód spowodowany brzydką pogodą. Na szczęście przestało teraz padać. Dość wolnym krokiem szłam w stronę domu pamiętając by co chwile pisać brunetowi, że żyję. Nie poradziłabym sobie bez niego i dobrze to wiem. Po prawie godzinnym spacerze doszłam do domu. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zamknęłam je za sobą, a następnie po prostu stałam wpatrując się w pustkę przede mną. Czułam jak serce zaczyna bić mi coraz szybciej. Łzy gromadziły się w oczach. Dam radę. Odetchnęłam, a następnie kierowałam się do mojego pokoju. Zrobiłam to jak najszybciej mogłam. Usiadłam na łóżku i musiałam dać sobie chwilę. Gdy parę minut minęło wzięłam się za pakowanie rzeczy. Skoro mam z nim wyjechać to muszę mieć tam coś do ubrania. Dość długo mi z tym zeszło ale byłam spakowana. Przewiesiłam torbę przez ramię, a następnie powoli zeszłam do salonu. Zatrzymałam się ponownie na środku.  Jeszcze parę dni temu ten dom tętnił życiem, a teraz stoi pusty i ponury. Wyszłam i zamiast wracać do Olivera kierowałam się do szpitala. Nie był, aż tak daleko co dom bruneta. Droga zajęła mi o wiele mniej. Weszłam do środka. Dłonie mi się trzęsły gdy podchodziłam do recepcji.

- Dzień dobry - zwróciła się do mnie kobieta stojąca za ladą.

- Dzień dobry - odpowiedziałam - W jakiej sali znajduje się Matty Covey?

Spojrzała na kartki, które parę razy poprzekładała. Dłubałam skórki przy paznokciach czekając na jej odpowiedź. Nawet nie myślałam o stresie jaki teraz czułam. Chciałam po prostu zobaczyć brata.

- Sala 411, trzecie piętro - powiedziała i uśmiechneła się do mnie. Odwzajemniłam lekki uśmiech i ruszyłam w stronę schodów. Gdy dotarłam na wskazane piętro musiałam trochę poszukać, aż w końcu stałam przed drzwiami, za którymi znajdował się mój brat.

- Na spokojnie - powiedziałam sama do siebie jakby miało to cokolwiek dać. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy było to łóżko stojące na środku, a na nim mój nieprzytomny brat. Łzy automatycznie spłynęły mi po policzkach. Za łóżkiem było okno i sofa. Obok stało krzesło i stolik. Po drugiej stronie były jakieś maszyny i pełno kabli. Odłożyłam torbę na sofę, a następnie usiadłam na krześle. Zacisnęłam mocno usta patrząc na twarz mojego brata. Miał podłączone jakieś rurki. Jego twarz była blada, całkowicie wypłukana z kolorów. Chwyciłam jego dłoń. Spodziewałam się, że będzie bardziej zimna. Chciałam tylko, żeby się obudził, żeby już wszystko było dobrze. Nawet nie wiem ile się tak w niego wpatrywałam ze spływającymi łzami. Poczułam, że ktoś położył dłonie na moich ramionach. Podskoczyłam lekko przestraszona i zaraz się odwróciłam. Stał za mną David. Nie zauważyłam go jak wchodził.

- Długo tutaj siedzisz? - zapytał.

-  A nawet nie wiem - powiedziałam przecierają twarz dłońmi. Nie miałam już siły. Nie sądziłam, że ta wizyta aż tak bardzo mnie wykończy. Psychicznie.

- Chodź - powiedział sam siadając na sofie. Usiadłam obok niego i w ciągu dalszym patrzyłam na Mattego. - Słyszałem, że jedziesz z Oliverem do Chicago.

Pokiwałam głową i oparłam się o jego ramię.

- Byłem tam kiedyś z Oliverem, całkiem fajne fury tam mają - powiedział i objął mnie ramieniem. - Taki ziomek dał mi się nawet jedną przejechać.

- Ścigałeś się tam? - zapytałam

- Ja nie - odparł - Twój brat się ścigał ale przegrał wtedy z tak zwanym królem wyścigów Chicago.

- Ciekawe czy dalej nim jest - powiedziałam

- Przekonasz się - odpowiedział, a ja spojrzałam na niego nieco zdezorientowana - W każdym razie ten wyjazd dobrze ci zrobi. Odpoczniesz od tego.

- Myślisz, że długo będzie w śpiączce? - zapytałam znowu zwracając wzrok na brata.

- Odzyska trochę siły i się obudzi - powiedział i poczułam jak mocniej mnie objął.

- A co jeżeli nie? - zapytałam i tym razem popatrzyłam na blondyna. Wyglądał na bardzo zaskoczonego moim pytaniem.  - Jeżeli już nigdy się nie wybudzi, jego życie będą podtrzymywać maszyny, a ja będę musiała wrócić do ojca?

Czułam jak moje serce szybko biło i coraz trudniej mi się oddychało.

- Spokojnie - powiedział David. - Matty się wybudzi, a ty już nigdy nie wrócisz do Anglii.

Spojrzałam na niego nie wiedząc co odpowiedzieć. Przecież nikt z nas nie mógł przewidzieć co przyniesie los. Chwile jeszcze ze sobą siedzieliśmy w ciszy. W końcu wyszliśmy. David stwierdził, że mnie odwiezie, bo na zewnątrz rozpętała się ulewa. Siedziałam na miejscu pasażera czując jak w końcu ogrzewanie zaczęło działać. Niby już prawie lata, a temperatura jak na jesień.

- Oliver w ogóle wie, że byłaś u Mattiego? - zapytał chłopak

- Nie - odpowiedziałam - Sama też nie wiedziałam, że tam pójdę.

Dojechaliśmy do miejsca docelowego. Wysiadłam razem z blondynem i weszliśmy do środka.

You save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz