ROZDZIAŁ 16

1.5K 96 12
                                    

I w prezencie kolejny rozdział :))


Preston

Mccarthy ustawia się na polu, poprawia palce na kiju golfowym, zerka na piłkę, potem na widoczną w oddali białą chorągiewkę i kiedy stwierdza, że to właściwy moment bierze zamach i uderza w piłeczkę. Na moment tracę ją z oczu. Dostrzegam ją dopiero wtedy, gdy spada na trawę i zmierza do dołka.

Chwila napięcia, oczekiwania, aż w końcu piłka trafia do celu.

– Ha! Tak to się robi!

Mężczyzna wydaje z siebie okrzyk radości, a potem z dumą na mnie spogląda.

– Zaprosił mnie pan tu, bym popatrzył, jak wbija pan dołki?

– Skąd, to po prostu ciekawe miejsce do rozmowy – wyjaśnia, po czym chwyta rączkę od zestawy z kijkami i rusza do kolejnego miejsca.

– Rozmowy o czym?

– Nie myślał pan nad zwiększeniem zasięgów?

Zatrzymuję się przy drzewie, bo Mccarthy znów przymierza się do strzału. Nie cierpię golfa. Nie jestem sportowym świrem, czasem biegam, wolny czas spędzam też na siłowni w mieście bądź w domu, ale nigdy nie czułem potrzeby zajęcia się czymś jeszcze. Szczególnie golfem, który jest okropnie nudny.

– W jaki sposób? – dopytuję.

– Przyjmuje pan zlecenia z terenu całej Brytanii, Stanów oraz Europy, zgadza się? – Zerka na mnie przez ramię, więc kiwam głową. – Brał pan pod uwagę stworzenie pododdziałów na wschodnim wybrzeżu stanów bądź na terenie Włoch, Hiszpanii?

Marszczę czoło. Dlaczego to go interesuje? Nie zajmuje się reklamami, a technologią. Od tworzenia nowych urządzeń po cyberbezpieczeństwo. Ma sporą działalność na całym świecie, więc co go obchodzi jakaś firma działająca na mniejszą skalę?

– Niespecjalnie – odpowiadam po dłuższej chwili.

– Dlaczego? To przyniosłoby wam zyski.

Piłka, którą odbija tym razem omija dołek.

– I wymagałoby wynajęcia bądź zakupu budynku, zatrudnieniu pracowników, zorganizowaniu sprzętu oraz umowy z drukarnią. Musiałbym sporo wydać zanim zacząłbym na tym zarabiać.

– Mógłbym zostać waszym inwestorem – oznajmia, czym mnie zaskakuje.

– Inwestorem? Skąd ta propozycja? – dziwię się.

Jeszcze nikt mi tego nie proponował. Raczej mało kto interesuje się takimi agencjami, skoro mogą wyłożyć pieniądze w coś bardziej opłacalnego.

– Nie cieszy się pan? Jestem zadowolonym klientem, który chce wesprzeć dobrą firmę i uczynić z niej partnera w biznesie – wyjaśnia i ponownie uderza w piłeczkę. – To wyjdzie nam obu na dobre – dodaje z przekonaniem. – Co pan sądzi? – Odwraca głowę.

Krzywię się nieznacznie, czego mężczyzna nie może zobaczyć przez moje okulary przeciwsłoneczne. Niespecjalnie lubię wdawać się w takie układy, choć muszę przyznać, że inwestor jest kuszący. Mielibyśmy więcej pieniędzy, co pozwoli zatrudnić większą ilość osób, powstaną siedziby w innych krajach, moglibyśmy działać na większą skalę. Wystarczyłoby tylko podpisać umowę z Mccarthym. Wydaje się, że to nic trudnego. Przynosi same korzyści.

Jest jednak jeden istotny minus. Obecnie możemy selekcjonować klientów. Odrzucać zlecenia, a jeśli Mccarthy będzie sprowadzał do nas swoich znajomych, odmowa nie wejdzie w grę. Będziemy związani.

Shatter | Blizny #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz