ROZDZIAŁ 3

2.2K 119 15
                                    



Danielle

Dzięki otwartej przestrzeni budynek wygląda na większy niż jest w rzeczywistości. Jasne kolory oraz duże okna dodatkowo powiększają metraż.

— Witamy w Moore Holding, w czym mogę pomóc?

Ciemnowłosa recepcjonistka wstaje z fotela i wita mnie szerokim uśmiechem. Też staram się unieść kąciki ust, ale przez stres kiepsko mi to wychodzi.

— Dzień dobry. Przyszłam na rozmowę o pracę — wyjaśniam.

Kobieta siada, po czym stuka paznokciami o klawiaturę.

— Była Pani umówiona? — dopytuję.

Otwieram usta, ale dłuższą chwilę nic nie mówię. Nie zapisywałam się na konkretną godzinę, miałam tu po prostu przyjść.

— Poproszę nazwisko, może jest Pani zapisana w systemie.

— Garcia — odpowiadam.

Dźwięk klawiszy raz jest głośniejszy, raz cichszy w zależności od szybkości pisania. Recepcjonistka co chwila porusza myszką, a ja zaczynam wątpić, że wskaże mi dalszą drogę. Na dowód tego, że powinnam tu być mogę jej pokazać swoją pocztę.

— Niestety nie mam Pani w systemie, ale zadzwonię do szefa. Poczeka Pani chwilę?

Kiwam głową. Kobieta wybiera numer i przykłada słuchawkę do ucha. Mija chwila nim ktoś z góry odbiera.

— Panie Moore przyszła Pani Garcia na rozmowę o pracę, ale nie ma jej w systemie. — Uważnie przyglądam się jej reakcji i tym, jak bawi się długopisem w lewej dłoni. — Dobrze, Panie Moore, już ją do Pana wysyłam.

Prostuję się na te słowa. Czyli jednak nie zostanę odesłana z niczym.

— Pan Moore czeka w swoim gabinecie, zaprowadzę Panią — oznajmia, a potem odchodzi od lady i gestem przywołuje inną kobietę. — Lara, zastąpisz mnie przez moment?

Gdy jej koleżanka siada na fotelu, ciemnowłosa zmierza do windy. Podążam tuż za nią, przekraczamy metalowe drzwi i po kliknięciu numeru sześć na panelu dźwig rusza w górę.

Jazda trwa bardzo krótko. Może po minucie docieramy na szóste piętro.

— Gabinet Pana Moore znajduje się na końcu korytarza w lewo — wyjaśnia kobieta.

Nie wychodzi za mną, więc muszę sama znaleźć biuro. Idę zatem według jej wskazówek i cieszę się, że budynek nie jest wielkim labiryntem korytarzy. Tutaj znajduje się kolejna recepcja, nieco mniejsza od tej na dole, łazienka oraz drzwi z metalową etykietą: Preston Moore.

To najwyraźniej tutaj.

Pukam dwa razy, a gdy słyszę zaproszenie naciskam klamkę.

Za ciemnym, niemal czarnym biurkiem siedzi mężczyzna w białej koszuli opinającej masywne ramiona. Rękawy ma podwinięte do łokci, krawat delikatnie poluzowany, a kołnierzyk jest idealnie ułożony.

Zmierzam w jego stronę. Na odgłos szpilek uderzających o dębowe panele facet unosi głowę i wtedy jego niebieskie oczy spotykają się z moimi.

— Pani Garcia, zgadza się? — Unosi tułów, by potem podać mi dłoń i mocno ją ścisnąć. — Niech Pani usiądzie. Wybaczy Pani nieporozumienie na dole. Moja asystentka nie pracuje o tak późnych porach, więc nie miała, jak wpisać Pani nazwiska do grafiku.

— Ale panu taka godzina nie przeszkadza — zauważam, zajmując miejsce na szarym, miękkim fotelu.

— Zazwyczaj późno kładę się spać — wyjaśnia. — Przejdźmy do konkretów, dobrze?

Shatter | Blizny #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz