ROZDZIAŁ 45

973 83 7
                                    


Danielle

Nie wierzę, że własna matka wyrzuciła mnie z mojego mieszkania. Przecież to jakiś absurd! Wpada tu, jak do siebie i ma czelność mówić mi, że to przeze mnie Kira ma zwichniętą kostkę. To jeszcze jestem w stanie znieść, ale nie obwinianie mnie o śmierć Lauren i Blake'a. To nie była moja wina. Byli zapracowani i zajęci wychowywaniem Kiry. Potrzebowali chwili dla siebie, odpoczynku od zgiełku miasta, pracy i ludzi. Wyjazd był pomysłem Lauren, który Blake z uśmiechem poparł. Ja również to zrobiłam. Nikt nie mógł przewidzieć tego, co zdarzyło się potem.

Moja matka tego nie rozumie. Uroiła sobie, że to moja wina i będzie się tego trzymać do swojej śmierci. To boli. Myśl, że jestem dla niej tylko rozczarowaniem jest niczym wbicie noża prosto w serce. Nigdy mnie nie kochała. Nie darzyła nawet minimalnym szacunkiem. Kochała tylko Lauren, a ja nie potrafiłam jej zazdrościć miłości matki. Bo ona starała się w jakiś sposób mi ją zastępować.

Przemycała dla mnie słodkości. Zostawiała resztki swojego ciasta, bym mogła je dokończyć, a kiedy zaczęła prace i dostała swoją pierwszą wypłatę, zabrała mnie do sklepu i kupiła kilka ubrań. Czułam się we własnym domu, jak głupia służąca albo adoptowane dziecko, którego nikt nie chciał i wzięło się je z litości.

Pewnie dlatego związałam się z facetem, który tylko udawał, że mnie chce.

Jestem taka żałosna.

- Dani? W porządku?

Słyszę głos Prestona dochodzący zza drzwi łazienki. Całkowicie odpłynęłam myślami. Siedzę tu chyba zbyt długo, bo opuszki palców mam pomarszczone, jak u starej panny.

- Tak! Już wychodzę! - krzyczę w odpowiedzi.

Zakręcam kran i opuszczam kabinę. Wycieram się ręcznikiem, zakładam majtki oraz koszulkę, którą dał mi Preston, po czym wychodzę z łazienki. Wcale nie musiał mi dawać ubrania. Mama zadbała, bym miała w walizce wszystko, jakbym co najmniej miała nie wrócić przez miesiąc. Jednak stwierdził, że lubi widzieć mnie w jego bluzkach.

Mężczyzny nie ma w korytarzu, ale znajduję go w kuchni. Od razu podaje mi kieliszek czerwonego wina.

- Co powiesz na film?

Upijam łyk alkoholu.

- Mam lepszy pomysł - mówię i spoglądam na drzwi balkonowe. - Pooglądamy gwiazdy? Ciekawe, kto zobaczy ich więcej.

- To wyzwanie? - Unosi brew.

Przytakuję.

- Przyniosę koc. Jest już chłodno.

Wychodzę z winem na taras. Chłodne powietrze owiewa moje nagie nogi i od razu przechodzą mnie ciarki. Po lewej dostrzegam fotel, o którym mówił Preston. Jest duży, z możliwością zrobienia z niego leżaka. Od razu na nim siadam i bawię się ustawieniami, aż oparcie odchyla się, a podnóżek wysuwa. Uśmiecham się.

- Podoba ci się?

Unoszę wzrok na Prestona.

- Fajny jest - przyznaję. - I skandalicznie wielki.

- Myślisz, że się na nim zmieścimy?

- Choć, a to sprawdzimy.

Robię mu miejsce obok, jednak on wciąga mnie na swoje kolana i wyciąga nogi. Leżę na nim. Z przodu grzeje mnie koc, którym nas okrył, a z tył jego ciało. Wino też robi swoje.

- Jeśli w ten sposób mielibyśmy spędzać czas na balkonie, to nie żałuję wyniesienia tego fotelu - szepcze mi nad głową. - Możesz korzystać z niego, kiedy tylko masz ochotę - dodaje, a następnie wyciąga coś z kieszeni i wkłada mi do ręki.

Shatter | Blizny #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz