X. Wyprawa w góry

167 18 24
                                    

Florian spał spokojnie, czując przy sobie ciało partnera. Dopiero teraz tak naprawdę odpoczywał. Wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy, ale przez cały dzień zwyczajnie bardzo potrzebował bliskości Tony'ego...

Było krótko po świcie, gdy mamrotanie przez sen obudziło tygrysa. Wówczas powoli podniósł głowę, przekręcił się nieco i zaczął lizać chłopca swoim szorstkim językiem po twarzy. To uspokoiło go od razu. Przekręcił się na bok i ponownie w niego wtulił, aby po chwili zasnąć...

Rano obudziły go jednak nudności i ból brzucha spowodowany zapewne tym, że wczoraj ostatecznie nic nie zjadł. Zaspany, usiadł z trudem i przycisnął jedną dłoń do brzucha, a drugą do ust.

Anthony już nie zasnął na dobre, ale trochę przysypiał. Właśnie dlatego zerwał się od razu, gdy tylko białowłosy usiadł.

- Flo...?

- Niedobrze mi - odpowiedział mu z trudem, mocniej dociskając dłoń do ust.

- Znów? - Zapytał, podnosząc się, i nawet nie krył niepokoju w głosie. Wcisnął szybko łeb pod jego ramię, aby pomóc mu wstać. - Chodź na zewnątrz. Złap się mnie.

Chłopak podniósł się z jego pomocą, choć nogi miał jak z waty. Jakimś cudem udało im się wyjść na dwór... gdzie Florianem targnął okrutny odruch wymiotny, przez co aż osunął się na kolana. Były już wystarczająco poobijane po wczoraj.

Nie miał nawet czym wymiotować, więc jedynie się męczył... Aż w końcu torsje ustały, a po jego bladych policzkach spłynęły łzy bezsilności.

Anthony był równie bezradny. Mógł jedynie pomóc mu iść i patrzeć, jak jego ukochany cierpi... Przemienił się w człowieka, tylko po to, by doprowadzić go na zewnątrz i przytrzymać, kiedy wymiotował... Tak właściwie, niczym. Przecież poprzedniego dnia nawet nic nie zjadł. Potem znów się przemienił, aby Florian mógł oprzeć się o jego wielkie ciało, gdy usiedli w cieniu świątyni.

- Wiedziałem, że to był zły pomysł - wymamrotał, tak bardzo zły na samego siebie.

- Nie wiem, co mi jest - wyszeptał przepraszająco Flo i aż zadrżał, więc wtulił się w ciepłe futro tygrysa. - Ty... nie wiesz, co może mi dolegać? - Zapytał niepewnie.

Gdyby był teraz w ciele człowieka, na jego twarzy malowałaby się bezradność. Florian znał go jednak bardzo dobrze i jedno spojrzenie w jego zielone ślepia wystarczyło, by rozszyfrować jego emocje.

- Wykluczyłem już wszystkie możliwości - odpowiedział, zaczynając machać nerwowo ogonem. - Nie mogłeś zatruć się wodą ani owocami. To też nie od słońca, bo nie boli cię głowa. Nic cię nie ugryzło ani nie ukąsiło... i nie mam pojęcia, jak ci pomóc, Flo - wyznał z trudem.

- Gdy jakiś wilk w stadzie jest ranny albo chory, zawsze pomaga nam Ursus - usłyszeli za sobą łagodny głos Raanee. - Może powinien obejrzeć Flo?

Białowłosy podniósł głowę i ostrożnie obrócił, aby zerknąć na wilczycę.

- Może... może to dobry pomysł - szepnął do swojego partnera. Wiedział jednak, że raczej nie dojdzie na własnych nogach do miejsca, w którym mieszkał niedźwiedź...

- Poślę kogoś po niego - oznajmiła Raanee, odwracając się. - Powinien być gdzieś w pobliżu razem ze szczeniakami. Poczekajcie w świątyni - poprosiła, a wówczas Anthony przemienił się, aby przenieść Flo na rękach. Nie zaniósł go jednak do małej komnaty, a posadził na niskich stopniach piedestału.

Zaledwie kilka chwil później do świątyni powoli wtoczył się ogromny niedźwiedź, a u jego boku kroczył Tengah.

- Jest aż tak źle? - Zapytał wielki kot, zbliżając się do nich.

Powrót do korzeni - Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze. Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz