Tej nocy Anthony również szybko zasnął. Miał przy sobie Flo, a pod sobą miękkie łóżko... i nie potrzebował niczego więcej. Gdy następnego dnia przed południem zjawiła się u nich Shanti, nie przyniosła ze sobą zbyt dobrych wieści. Znów była w instytucie i, niestety, nie udało jej się przekonać właściwych osób. Hipoteza o powrocie bengalskiego tygrysa na to terytorium była zbyt niepewna – nie mieli na to żadnych dowodów. Przez suchą porę nie zostawiał niemal żadnych śladów, a jakby tego było mało – często się przemieniał. Według instytutu, stawianie fotopułapek było zbyt kosztowne, bowiem często były niszczone przez kłusowników. Dopóki Shanti nie miała jasnych i oczywistych dowodów, nie miała żadnych szans na otrzymanie nakazu wstrzymania wycinki lasu.
Anthony postanowił jednak spróbować czegoś innego. Zostawił Flo z Shanti w wiosce, a sam pojechał z Bhaskarem na budowę, chcąc porozmawiać z jej kierownikiem. Istotnie, rozpoznali w nim brata Rakesha, jednak nie była to ani trochę przyjemna konwersacja... Bez właściwych dokumentów, takich jak chociażby ostatnia wola Jeremiaha, nikt nie chciał nawet rozmawiać z nim o prawach własności do tej ziemi.
Florian, bawiący się przed domem z synem Chary, w końcu usłyszał z oddali warkot samochodu, a znajoma mu już terenówka Shanti niemal z piskiem opon zatrzymała się mniej więcej na środku drogi. To Anthony prowadził i bardzo szybko wyskoczył z auta, okrążając je, aby otworzyć drzwi po stronie pasażera. Pomógł wyjść Bhaskarowi... który miał twarz zalaną krwią.
– Flo? – Zmienny nie miał czasu na zaskoczenie tym, że zastał go tutaj z małym Urdukiem. – Zawołaj Charę! – Krzyknął do niego, gdy Bhaskar złapał się go i stanął na nogi, klnąc pod nosem bez przerwy po hindusku.
Akurat wprowadzał Hindusa do domu, kiedy Chara wraz z Florianem szybko kierowała się do wyjścia. Powiedział coś do niej po hindusku, a ona złapała swojego brata i posadziła go na najbliższym siedzeniu. Zmienny zaś w pośpiechu wpadł do kuchni, znalazł w miarę czysty kawałek materiału i trochę wody.
– Jak następnym razem zobaczę tego skurwysyna, to wpakuję mu w dupę kilogram śrutu – klął nadal Bhaskar, a Florian mógł zrozumieć zaledwie pojedyncze słowa.
– Zamknij się i odchyl głowę do tyłu – rozkazał mu Anthony, próbując zatamować krwawienie.
Florian wciąż trzymał Urduka na rękach, a teraz chłopiec objął go mocno i przytulił się do niego. Obaj byli w stanie zrozumieć tylko pojedyncze słowa.
– W co wy się wpakowaliście? – Spytał cicho po angielsku, patrząc to na swojego partnera, to na Bhaskara.
Gdy Chara w międzyczasie starła trochę krwi z twarzy mężczyzny, okazało się, że Bhaskar miał paskudnie rozwaloną brew oraz czoło. Tak, jakby został czymś uderzony w głowę.
– Powiedzmy, że nie dogadaliśmy się z ludźmi z budowy – wymamrotał cicho zmienny.
– Uderzył mnie pierwszy – odezwał się Bhaskar, również po angielsku.
– Popchnął – poprawił go Tony, podkreślając tym samym, że to przez wybuchowość Bhaskara doszło do rękoczynów.
– Dobrze, że bardziej was nie pobili – odparł cicho Florian i w końcu usiadł, Urduka sadzając na swoich kolanach.
Chara mówiła coś do brata, prawdopodobnie go ganiąc, a on próbował się wytłumaczyć, jednak najwidoczniej w ogóle go nie słuchała. Anthony zaś był w pełni skupiony na swoim zadaniu. Zatamował krwawienie i obmył dokładnie ranę wodą.
– Będę musiał to zszyć – oznajmił w końcu.
– Pierdolisz – odpowiedział mu Bhaskar, używając do tego angielskiego zwrotu.
CZYTASZ
Powrót do korzeni - Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze. Tom 2
WerewolfAnthony pogodził się z utratą wspomnień. Pustka i żal, które od lat towarzyszyły mu z tego powodu, zostały zastąpione zupełnie nowym uczuciem - prawdziwą miłością. On i Florian, złączeni najświętszym rytuałem wśród zmiennych, zaczynają wieść razem s...