XLII. W kolejnym życiu

280 23 8
                                    

Uroczystości pogrzebowe odbyły się następnego dnia. Zgodnie z tradycją, to Anthony powinien całą noc czuwać przy ciele, złożonym w największym budynku w wiosce. Tak jednak się nie stało. Jego miejsce, z własnej woli, zastąpił Bhaskar. Nawet na chwilę nie zmrużył oka, stojąc u wejścia do budynku. To był jego sposób na pogodzenie się z tym, co zrobił.

Anthony natomiast potrzebował odpoczynku. Shanti z Florianem, wspólnymi siłami, po raz kolejny uratowali mu życie. Udało im się dotrzeć do wioski, do bungalowu, gdzie wyciągnęli z jego boku kamień i zatamowali krwawienie. Wszystko wskazywało na to, że nie trafił w żadne istotne narządy, a zmienny stracił jedynie bardzo dużo krwi. Nic dziwnego więc, że po wszystkich tych zabiegach, a zwłaszcza zszywaniu skóry na żywca, padł niczym dziecko... Choć po czymś takim raczej nikt nie byłby w stanie spać. Nie tak spokojnie.

Nie rozmawiali o tym, co się stało. Milcząc, Anthony przeżywał swoją żałobę. Florian bardzo nie chciał, aby w tak ciężkim stanie zajmował się pogrzebem... Ale zmienny nie dał się przekonać. Uważał to za swój najważniejszy, przynajmniej w tamtym momencie, obowiązek. Był to winny nie tylko bratu, ale i ojcu.

Nigdy nie chciał, by to wszystko skończyło się właśnie w ten sposób. Gdyby tylko mógł, gdyby potrafił cofnąć czas... Śmierć Rakesha była ostatnią rzeczą, jakiej pragnął, choć jednocześnie był boleśnie świadomy tego, że tylko w ten sposób jego rodzina będzie bezpieczna. Florian oraz ich dzieci, jeszcze nienarodzone. Jeremy i Florence... Nawet gdyby Rakesh zdecydował się odejść, nawet gdyby zniknął z ich życia, z dżungli, z Indii... Nigdy nie czułby się prawdziwie bezpiecznie. Zawsze towarzyszyłby mu lęk, paniczna myśl o tym, że mężczyzna znów się zjawi i ponownie zechce skrzywdzić miłość jego życia. Zechce skrzywdzić jego...

Shanti oraz jej matka przygotowały ciało. Anthony doglądał wszystkiego, aż w końcu jego bliźniaka owinięto w białe prześcieradła, pozostawiając odkrytą jedynie głowę oraz twarz, obmytą z krwi. Stos zapłonął w południe, rozjaśniając niemal czarne od chmur niebo. Deszcz siąpił nieprzyjemnie, jednak nie było to w stanie zakłócić ceremonii. Nie wszyscy mieszkańcy wioski się pojawili, ale Hawkins nie miał im tego za złe. Wiedział, jak wiele złego Rakesh wyrządził. Wiedział, jak wiele ci ludzie przez niego stracili... Chara męża. Urduk ojca, a jego dziadek nie jednego, lecz dwóch synów. Wszyscy wiedzieli, w jaki sposób pozbył się Kirana, że sprzedał ziemię ojca, zbeszcześcił jego imię... Można było wymieniać tych powodów naprawdę wiele, lecz o zmarłych nikt nie miał prawa mówić źle.

Ogień zaczął dogasać dopiero o świcie. Tę noc Florian spędził w bungalowie razem z Shanti, bowiem Anthony nie wrócił do domu. Niezmiennie czuwał przy płonącym stosie, przez całą noc jako jedyny, ostatni. Tak było również wtedy, gdy odszedł jego ojciec – to on zebrał szczątki, upewniając się, że absolutnie nic nie zostało. Nie zamierzał również prosić Floriana, aby mu towarzyszył. Tę podróż chciał odbyć sam... Musiał odbyć ją sam. No, może nie do końca.

Gdy dotarł z urną na skraj dżungli, przekonał się, że instynkt go nie mylił. Czuł się obserwowany od dłuższego czasu, niemal przez całą noc... A tym niemym obserwatorem okazał się Tengah. Lampart czekał cierpliwie, godzinami obserwując płonący stos. Dokładnie ten sam ogień trawił dżunglę, jeszcze poprzedniej nocy... A teraz strawił tego, który przyczynił się do tego wszystkiego.

W milczeniu ruszyli więc razem. Anthony w ciele człowieka, a czarna pantera u jego boku. Zmienny tygrys zaprowadził przyjaciela tam, gdzie przed laty pochował ojca. Według hinduskich wierzeń, powinien wysypać prochy do rzeki, jednak ostatnią wolą Jeremiaha było, by połączyć się z ziemią, na której się urodził. Dokładnie to samo zrobił ze swoim bliźniakiem. Odnalazł to miejsce, to jedno stare, ale tak przepiękne drzewo. Pożar, na szczęście, nie dotarł do tej części dżungli, a Anthony mógł między jego wielkimi, wiekowymi korzeniami, własnymi rękoma wykopać grób, w którym umieścił urnę. Na ubitej ziemi, pod którą zniknęła, umieścił tylko i aż trzy przedmioty: pojedynczy kwiat, o którego złożenie poprosiła go Shanti, kamień, którym ugodził go Rakesh oraz kulę Bhaskara, która go zabiła.

Powrót do korzeni - Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze. Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz