XXXVI. Oczy dżungli

142 20 6
                                    

Florian nie pamiętał zbyt dobrze kolejnych dni. Bardzo dużo płakał, nie będąc w stanie nad tym zapanować. Nawet jeżeli nie było mu zbyt wygodnie i bolały go plecy, to i tak spał z Borą, która dzielnie czuwała u jego boku. Nie miał ochoty jeść, ale robił to, myśląc o swoim maleństwie. Jednak teraz... nawet rozmawianie z dzieckiem przychodziło mu z trudem.

Wiedział, że Kiran miał prawo się na niego zdenerwować, ale zniknął na trzy dni... Trzy cholernie długie dni, a Florian nigdy nie czuł się gorzej i bardziej samotnie. Był jedną wielką rozpaczą. Martwiło go to, jak wpłynie to na dziecko, lecz nie potrafił się uspokoić. Kiran był jego partnerem. Partnerem jego duszy... Nie mógł nie rozpaczać po jego zniknięciu. Po ucieczce.

– Boję się, że coś mu się stało – powiedział Shanti, gdy dziewczyna przyniosła mu jedzenie. Odwiedzała Flo codziennie, czuwając nad nim. Raz razem z nią wpadł również Bhaskar. Starała się dbać o białowłosego, ale wiedziała, że z każdym kolejnym dniem było coraz gorzej. – Boję się, że Rakesh go dopadł.

– Czy to nie tak... że poczułbyś to? – Zapytała niepewnie, przyglądając się Flo. – Gdyby coś mu się stało.

Florian odsunął od siebie talerz z niemal nietkniętym posiłkiem, gdy poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku.

– Poczułbym – potwierdził cicho. – Ale mam też... mam bardzo złe przeczucie, Shanti – wyznał. – Chciałbym z nim porozmawiać, bo... to mnie zabija, a wiem, że mój stan odbija się na małym...

Shanti posłała mu bardzo zmartwione spojrzenie, pełne współczucia.

– W takim razie musimy iść go poszukać – mruknęła, odstawiając kubek z kawą. – Powiem Bhaskarowi, żeby się przyszykował.

Chłopak przełknął głośno ślinę.

– Nie chcę was narażać. Zwłaszcza ciebie... To niebezpieczne, Shanti.

– Mnie? – Powtórzyła dziewczyna. – To ty tu jesteś w największym niebezpieczeństwie – przypomniała mu.

– No dobrze – szepnął. – To idź po Bhaskara, poczekam na was – obiecał.

Shanti kiwnęła głową i pospiesznie wyszła. Flo miał na przygotowanie się jakieś piętnaście minut, a po tym czasie dwójka Hindusów pojawiła się przed jego domem.

– Wiesz w ogóle, gdzie go szukać? – Zapytał Bhaskar, idąc na końcu, tuż za nimi, gdy weszli w mokrą od deszczu dżunglę.

– Kieruję się przeczuciem – odpowiedział mu cicho.

W pewnym momencie rozdzielili się nieco, aby zwiększyć obszar poszukiwań. Szli w odległości kilku metrów od siebie, gdy Shanti nagle poślizgnęła się i krzyknęła cicho, przewracając się. Bhaskar przybiegł do niej natychmiast, przewieszając sobie broń przez ramię.

– Shanti! Jesteś cała?! – Zapytał, pomagając jej wstać.

Stanęła na nogi, przytrzymując się Bhaskara.

– Jestem cała – zapewniła, ale mężczyzna nie wyglądał na przekonanego.

– Idźcie ostrożnie – mruknął do nich Florian. – Tu może być niebezpiecznie – dodał jeszcze.

Ostatecznie poszedł bardziej przodem, a Hindusi zaraz za nim. Bhaskar chciał być blisko Shanti, asekurować ją na wypadek, gdyby znów się poślizgnęła... i właśnie to ich zgubiło. Gdy Florian, idąc w pojedynkę, był w stanie przejść pomiędzy drzewami, oni musieli obejść je naokoło i... Shanti nadepnęła na pułapkę.

Flo usłyszał tylko ich wspólny krzyk, gdy nagle spod liści i ziemi poderwała się gruba siatka. Wylądowali w niej oboje, szybując wysoko w powietrze, a Bhaskar upuścił przy tym swoją strzelbę.

Powrót do korzeni - Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze. Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz