XIX. Alarm

140 18 4
                                    

!!!  TW: gore


To była ich noc. Ich noc i ich poranek. Anthony nie zamierzał zostawiać Floriana samego, zwłaszcza tutaj, w jaskini... Nawet jeżeli o świcie w dżungli wybuchło zamieszanie, o którym żaden z nich nie miał pojęcia.

Białowłosy przespał całą noc na ciele swojego partnera i drgnął, od razu się przebudzając, gdy usłyszał wilcze wycie. Niemal zsunął się z ciała tygrysa na posłanie, nieprzytomnie rozglądając się po jaskini.

– Tony?

Anthony spał tak głęboko, że gdyby nie ruch Flo i jego głos, chyba nie usłyszałby wilczego wycia. Natychmiast podniósł głowę, kompletnie nieprzytomny, choć tej nocy spało mu się lepiej, niż zwykle. Nadstawił uszu.

– To nie wołanie na zebranie – powiedział, dźwigając się na nogi, wyraźnie zaniepokojony. – To jakby... alarm.

Gdy tylko chłopak to usłyszał, jego serce zaczęło wręcz boleśnie walić w chudej piersi.

– Alarm? – Powtórzył i z trudem podniósł się na nogi. Aż cały zaczął drżeć. – Coś... coś się dzieje w dżungli – wyszeptał.

– Przemień się – poprosił go Anthony, zanim wyszedł na zewnątrz jako pierwszy.

Upewnił się, że w pobliżu nie znajdowało się żadne zagrożenie, zanim wspólnie pospiesznie ruszyli do świątyni. Wilcze wycie ucichło, a gdy dotarli na miejsce, okazało się, że w głównej sali świątyni, przy piedestale, zebrała się wataha z Neetą na czele. Jeszcze zanim zostali zauważeni, z oddali słyszeli zażartą dyskusję wilków:

– Co teraz zrobimy?

– Co, jeśli zjawią się inni dwunożni?!

– Spokój! – Warknął z góry Neeta, a w następnej chwili dostrzegł tygrysa wraz z panterą. – Kiran. Dobrze, że jesteś – oznajmił, niemal z ulgą. Zszedł po stopniach w dół, aby stanąć przed nim, gdy podeszli bliżej. Wokół zapadła niemal grobowa cisza, zanim wilk alfa w końcu powiedział: – Moje wilki znalazły przed świtem człowieka.

– Człowieka? – Powtórzył cicho irbis, podnosząc pysk. – Żywego...?

Anthony nie odezwał się. Wysłuchał Neety, czując, jak serce podchodzi mu do gardła i naprawdę bardzo nie chciał usłyszeć tego, co wilk powiedział w następnej sekundzie:

– Martwego. Rozszarpały go hieny i zaciągnęły na nasz teren.

Florian aż się cofnął, gdy to usłyszał. Serce ponownie zabiło szybciej w jego piersi, zanim pojawił się w niej nieprzyjemny ucisk.

Człowiek. Martwy. Jakiś cień głupiej nadziei pozwalał tygrysowi wierzyć, że to może nikt z wioski, że może był to jakiś kłusownik albo robotnik karczujący las, ale Tengah rozwiał wszystkie jego wątpliwości. Dołączył do nich, wyłaniając się z cienia.

– To mężczyzna z wioski – oznajmił ponuro.

Wilki najwidoczniej jeszcze tego nie wiedziały, bowiem znów zaczęły roznosić się pomiędzy nimi szepty. Anthony, gdy wreszcie odzyskał zdolność mowy i rozluźnił tak mocno zaciskane zęby, spojrzał na Neetę.

– To sprawka Rakesha – stwierdził, a jego głos był zimny i ostry, pełen gniewu.

– Hieny są teraz na każde jego skinienie – zgodził się z nim wilk.

– Zaprowadźcie mnie tam – rozkazał, zanim obejrzał się na Flo. – Ty zostajesz tutaj.

– Co? Nie ma mowy – chłopak zaprotestował niemal natychmiast. – Chcę pójść z wami. Przecież będę bardziej bezpieczny z tobą – dodał, nie odwracając wzroku od tygrysa.

Powrót do korzeni - Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze. Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz