Tym razem nie spali już tak długo. Na zewnątrz było w pełni jasno, ale wciąż było bardzo wcześnie... gdy do ich uszu dotarł znajomy głos.
– Flo? Kiran?
Florian niemal zerwał się do siadu, wciąż tak bardzo zaspany.
– Tengah?
Anthony już siedział na łóżku, nasłuchując.
– To ja, Tengah! – Ryknął cicho lampart, a zmienny szybko podniósł się i wyszedł na balkon. Dostrzegł czarną panterę w zaroślach.
– Coś się stało? – Zapytał po hindusku.
– Wpuśćcie mnie, szybko – poprosił lampart, wchodząc na ich taras.
Florian zerwał się z łóżka i nagi wybiegł z sypialni, aby zbiec po schodach. Przeszedł przez salon i dotarł do drzwi na taras, które otworzył Tengahowi. Anthony za to złapał za ich ubrania i dołączył do Flo na dole, choć miał dziwne, nieprzyjemne przeczucie, że ciuchy wcale nie będą im potrzebne... Tengah, zanim wszedł do środka, otrzepał się lekko z wody.
– Tengah? – Odezwała się Bora, która już przed chwilą podniosła się ze swojego posłania. Przywitała się ze swoim synem tęsknie, liżąc jego mokry pysk... Florian natomiast dostrzegł na jego boku coś lśniącego, co wcale nie było wodą. To była krew.
– Tengah, co ci się stało? – Zapytał cicho, klękając obok kota. – Ktoś cię zaatakował?
Lampart na boku miał ślady po zębach i pazurach, ale nie wyglądały na bardzo poważne. Anthony również je dostrzegł i bez słowa ruszył do gabinetu Jeremiaha.
– To hieny – odpowiedział Tengah, rozumiejąc pytania białowłosego pomimo bariery językowej. – Zaatakowały leże wilków. Musieliśmy uciekać.
Florian aż się zatelepał. Pogłaskał lamparta, zanim się przemienił.
– Czy wszystkim udało się uciec? – Spytał, myśląc o szczeniakach i... Neecie.
Tengah pokiwał łbem, nim położył się na podłodze. Po chwili zjawił się Anthony i zaczął oglądać jego rany.
– Musieliśmy walczyć, ale Raanee uciekła ze szczeniakami i Jihanem. Neeta również jest cały. Zepchnęły nas na skraj dżungli... Nie wytrzymamy tak długo.
– Bogowie... – szepnął Florian po wysłuchaniu lamparta. Spojrzał na swojego partnera, a w jego oczach odbił się strach. Bał się o ich przyjaciół i... o nich samych. – Musimy im pomóc.
– Wiem o tym – zapewnił Anthony, opatrując ranę Tengaha. Był jednak niespokojny, bardzo rozdrażniony.
– To nie będzie proste, hieny panoszą się już wszędzie – odpowiedział lampart. – Polują ile chcą i kiedy chcą... Brakuje zwierzyny, większość uciekła....
Florian usiadł obok swojego partnera. Czuł, jak niespokojny i rozdrażniony jest Anthony... Otarł się pyskiem o jego ramię, jakby chciał pokazać mu, że jest z nim i wspiera go.
– Mamy mniej czasu niż myślałem – wyszeptał.
Mężczyzna uniósł na moment dłoń, aby pogłaskać Flo po głowie.
– Nawet gdybyś rzucił wyzwanie Rakeshowi, to na nic – odezwała się cicho Bora. – On nie respektuje Praw Dżungli, a hieny tym bardziej.
– Zabiłyby cię od razu – mruknął Tengah.
– Właśnie dlatego dżungla umiera – dodała ze smutkiem Bora.
– To co... co możemy zrobić? – Zapytał cicho Flo, łamiącym się głosem. Czuł się tym bardziej bezsilny, bo powinien na siebie uważać i nie mógłby pomóc partnerowi z Rakeshem czy hienami, bo... nosił pod sercem ich dzieci.
CZYTASZ
Powrót do korzeni - Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze. Tom 2
WerewolfAnthony pogodził się z utratą wspomnień. Pustka i żal, które od lat towarzyszyły mu z tego powodu, zostały zastąpione zupełnie nowym uczuciem - prawdziwą miłością. On i Florian, złączeni najświętszym rytuałem wśród zmiennych, zaczynają wieść razem s...