XXXIV. Jak powinno się kochać

140 19 7
                                    

Florian przespał całą noc, pomimo burzy, i zbudził się dopiero rano, słysząc rozmowę Bory i Ducha Gór. Przemienił się, ucałował pysk tygrysa i wyszedł z łóżka, pospiesznie zarzucając na siebie koszulkę. Potem zbiegł na dół, bo miał jakieś dziwne przeczucie...

Duch Gór siedziała na kanapie i czule głaskała Borę, mówiąc coś do niej po hindusku.

– Duchu Gór? – Odezwał się niepewnie, a staruszka od razu podniosła na niego głowę i uśmiechnęła się szeroko. – Duchu... – zaczął, bo wiedział, domyślał się... Zmienna bardzo szybko się przemieniła i podeszła do niego. On również się przemienił, a ich pyski otarły się o siebie.

– Florianie, naprawdę powinnam już wrócić do siebie – oznajmiła. – Kiran nie potrzebuje już mojej pomocy. Ty również...

– Nie mogłabyś z nami zostać?

– Kochanie, moje pantery z gór też na pewno mnie potrzebują – powiedziała i spojrzała na Kirana, który pojawił się w salonie. – Przybyłam tu, by pomóc tygrysiemu księciu. Udało się... teraz wszystko jest w waszych rękach.

Mężczyzna słuchał ich rozmowy i rozumiał każde słowo. Obecność Ducha Gór jemu również dawała poczucie bezpieczeństwa... Ale wiedział, że musiała wracać. W końcu była prawdziwym Duchem Gór.

Zbliżył się do nich powoli i kucnął, krzywiąc się przy tym z bólu tylko odrobinę. Zanurzył dłonie w futrze starszej pantery.

Dziękuję – wyszeptał po hindusku.

– Opiekuj się nim, tygrysi książę – powiedziała cicho, wpatrując się w niego jasnymi, mądrymi oczami. – Twój partner jest prawdziwym skarbem i potrzebuje cię – dodała.

– Wiem o tym – odpowiedział jej od razu, nawet nie zastanawiając się nad tymi słowami. – Odwiedzimy cię, gdy tylko poczuję się lepiej.

– Będę na was czekać – zapewniła, zanim odsunęła się, aby raz jeszcze podejść do Floriana. Otarła się o niego czule. – Uważaj na siebie, Flor... Florianie – powiedziała, a jej głos zadrżał. – I pamiętaj o mnie, mała pantero – dodała, odsuwając się. Pożegnała się szybko z Borą, zanim opuściła ich dom...

Florian szybko ruszył za nią, ale zatrzymał się w drzwiach. Kiran również powoli dotarł do wyjścia, razem z nim obserwując, jak Duch Gór odchodzi.

– Powinienem z nią pójść – wyszeptał i aż sięgnął do swoich spodni, chcąc rozebrać się i przemienić w tej chwili.

– Nie – odpowiedział mu natychmiast Flo. – Nie powinieneś iść sam do dżungli – dodał. – Umarłbym ze strachu...

"Nie". Wystarczyło to jedno słowo, które padło z pyska Floriana, a Kiran zawahał się. Zacisnął wargi w wąską linię... i w końcu westchnął.

– W porządku – wymamrotał. – Zostanę.


🐾


Kolejnego dnia przyszła do nich Shanti, więc razem z nią zjedli obiad i szukali rozwiązania – jak pokonać Rakesha i uratować dżunglę.

Wieczorem, gdy Kiran się kąpał, a Florian był już w łóżku, znów rozmawiał ze swoim maleństwem. Miał też wrażenie, że jego brzuch jeszcze bardziej urósł...

– Mogę cię o coś zapytać? – Odezwał się, gdy Kiran wszedł do sypialni.

Mężczyzna wyczuwał zły nastrój Floriana i w pewnym sensie... Dzielił z nim te emocje. Przyciąganie, które czuł, było prawdziwe, a także uczucia, które się w nim rodziły, ale... Miał wrażenie, że wciąż nie potrafił się do niego zbliżyć. Nie wiedział, jak to zrobić. Mimo wszystko, wciąż byli... sobie obcy.

Powrót do korzeni - Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze. Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz