Florian początkowo miał wrażenie, że poprzedni wieczór był wytworem jego wyobraźni. Jednak gdy tylko otworzył oczy i dostrzegł Kirana tuż obok, jego serce mocno zaczęło tłuc się w piersi, bo uświadomił sobie, że wcale nie śnił. Wpatrywał się w niego długo, nie będąc w stanie powstrzymać łez, które ciągle i ciągle napływały do jego oczu... I to właśnie płacz Floriana obudził Anthony'ego. Chłopiec starał się nie wydać z siebie żadnego dźwięku, ale pociągał cicho nosem, a czasem wydawał z siebie ciche łkanie. W końcu to właśnie to łkanie go zbudziło, a on otworzył powoli swoje zaspane, jasnozielone ślepia.
– Flo? Ty płaczesz...? – Zapytał sennie.
Białowłosy przekręcił głowę i wcisnął ją w poduszkę.
– Nie płaczę...
– Słyszałem – wymamrotał. – I słyszę – dodał, zanim przekręcił się, a jego palce musnęły białe włosy Flo.
Chłopak zacisnął powieki, czując to. Wcale nie chciał płakać, ale to było silniejsze od niego.
– Przepraszam, jestem ostatnio trochę bardziej... rozchwiany emocjonalnie – wydusił.
– To przeze mnie, prawda? – Zapytał cicho tygrys, a jego palce powoli przeczesywały włosy Flo.
Florian ledwo stłamsił uśmiech. Tak, to Kiran był winny temu, że w tym jego małym ciele szalały hormony... spowodowane ciążą. Dotknął swojego brzucha pod koszulką i pogłaskał go czule, żałując, że Kiran nie mógł tego zrobić...
– Częściowo tak – odpowiedział równie cicho i przekręcił głowę, aby na niego spojrzeć.
Anthony nie rozumiał, co tak rozbawiło Flo, ale... cieszyło go, że poprawił mu humor.
– Częściowo? – Powtórzył i zabrał dłoń, marszcząc lekko brwi.
Białowłosy przekręcił się na bok, a jego zimne stopy dotknęły łydek Kirana, jakby chłopak bardzo chciał je ogrzać.
– Nie mogę obwiniać cię za wszystko – szepnął, patrząc mu w oczy.
– Nawet jeśli to prawda? – Spytał i poruszył lekko nogami, ale nie po to, by odtrącić stopy Floriana, a zamknąć je między własnymi łydkami.
– Nawet jeśli – potwierdził cicho chłopak. Uśmiechnął się jednym kącikiem ust. – Wiesz... Wiesz, że jestem omegą, prawda? – Zapytał nagle.
– Nie da się nie zauważyć – odpowiedział mu, zanim zdołał ugryźć się w język. – Miałem na myśli... wyczuć.
– Wcześniej ci to nie przeszkadzało – Flo parsknął cichym śmiechem, nie mogąc się przed tym powstrzymać.
– I nadal mi to nie przeszkadza – powiedział, powoli się podnosząc, i skrzywił się tylko odrobinę.
– Zakładamy jeszcze na dzisiaj opatrunek? – Zapytał cicho Florian i pochylił się, aby spojrzeć na ranę na jego boku.
Anthony również na nią spojrzał i dotknął jej palcami.
– Myślę, że to nie będzie konieczne – mruknął. – Chciałbym zdjąć szwy i przemienić się – dodał jeszcze. – Najwyższy czas wrócić do dżungli.
Flo drgnął i znów podniósł wzrok na twarz Kirana.
– Poczekaj... "wrócić do dżungli"? – Zapytał, marszcząc białe brwi. – By rozprawić się z Rakeshem...?
– Jeszcze nie – pokręcił przecząco głową. Nie był gotów, by zmierzyć się z bratem... Musiał jeszcze trochę odpocząć. – Powinienem jednak porozmawiać ze zwierzętami. Zobaczyć na własne oczy to wszystko, o czym opowiadaliście.
CZYTASZ
Powrót do korzeni - Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze. Tom 2
Loup-garouAnthony pogodził się z utratą wspomnień. Pustka i żal, które od lat towarzyszyły mu z tego powodu, zostały zastąpione zupełnie nowym uczuciem - prawdziwą miłością. On i Florian, złączeni najświętszym rytuałem wśród zmiennych, zaczynają wieść razem s...