XXXII. Szczególna więź

127 21 6
                                    

Florian początkowo miał wrażenie, że poprzedni wieczór był wytworem jego wyobraźni. Jednak gdy tylko otworzył oczy i dostrzegł Kirana tuż obok, jego serce mocno zaczęło tłuc się w piersi, bo uświadomił sobie, że wcale nie śnił. Wpatrywał się w niego długo, nie będąc w stanie powstrzymać łez, które ciągle i ciągle napływały do jego oczu... I to właśnie płacz Floriana obudził Anthony'ego. Chłopiec starał się nie wydać z siebie żadnego dźwięku, ale pociągał cicho nosem, a czasem wydawał z siebie ciche łkanie. W końcu to właśnie to łkanie go zbudziło, a on otworzył powoli swoje zaspane, jasnozielone ślepia.

– Flo? Ty płaczesz...? – Zapytał sennie.

Białowłosy przekręcił głowę i wcisnął ją w poduszkę.

– Nie płaczę...

– Słyszałem – wymamrotał. – I słyszę – dodał, zanim przekręcił się, a jego palce musnęły białe włosy Flo.

Chłopak zacisnął powieki, czując to. Wcale nie chciał płakać, ale to było silniejsze od niego.

– Przepraszam, jestem ostatnio trochę bardziej... rozchwiany emocjonalnie – wydusił.

– To przeze mnie, prawda? – Zapytał cicho tygrys, a jego palce powoli przeczesywały włosy Flo.

Florian ledwo stłamsił uśmiech. Tak, to Kiran był winny temu, że w tym jego małym ciele szalały hormony... spowodowane ciążą. Dotknął swojego brzucha pod koszulką i pogłaskał go czule, żałując, że Kiran nie mógł tego zrobić...

– Częściowo tak – odpowiedział równie cicho i przekręcił głowę, aby na niego spojrzeć.

Anthony nie rozumiał, co tak rozbawiło Flo, ale... cieszyło go, że poprawił mu humor.

– Częściowo? – Powtórzył i zabrał dłoń, marszcząc lekko brwi.

Białowłosy przekręcił się na bok, a jego zimne stopy dotknęły łydek Kirana, jakby chłopak bardzo chciał je ogrzać.

– Nie mogę obwiniać cię za wszystko – szepnął, patrząc mu w oczy.

– Nawet jeśli to prawda? – Spytał i poruszył lekko nogami, ale nie po to, by odtrącić stopy Floriana, a zamknąć je między własnymi łydkami.

– Nawet jeśli – potwierdził cicho chłopak. Uśmiechnął się jednym kącikiem ust. – Wiesz... Wiesz, że jestem omegą, prawda? – Zapytał nagle.

– Nie da się nie zauważyć – odpowiedział mu, zanim zdołał ugryźć się w język. – Miałem na myśli... wyczuć.

– Wcześniej ci to nie przeszkadzało – Flo parsknął cichym śmiechem, nie mogąc się przed tym powstrzymać.

– I nadal mi to nie przeszkadza – powiedział, powoli się podnosząc, i skrzywił się tylko odrobinę.

– Zakładamy jeszcze na dzisiaj opatrunek? – Zapytał cicho Florian i pochylił się, aby spojrzeć na ranę na jego boku.

Anthony również na nią spojrzał i dotknął jej palcami.

– Myślę, że to nie będzie konieczne – mruknął. – Chciałbym zdjąć szwy i przemienić się – dodał jeszcze. – Najwyższy czas wrócić do dżungli.

Flo drgnął i znów podniósł wzrok na twarz Kirana.

– Poczekaj... "wrócić do dżungli"? – Zapytał, marszcząc białe brwi. – By rozprawić się z Rakeshem...?

– Jeszcze nie – pokręcił przecząco głową. Nie był gotów, by zmierzyć się z bratem... Musiał jeszcze trochę odpocząć. – Powinienem jednak porozmawiać ze zwierzętami. Zobaczyć na własne oczy to wszystko, o czym opowiadaliście.

Powrót do korzeni - Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze. Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz