XXXVII. Życzenie

185 18 1
                                    

Florian zjadł całkiem sporo, w końcu mając apetyt. Pomimo tego, że Kiran wciąż nie pamiętał o ich wspólnym życiu, to... czuł się szczęśliwy, siedząc, jedząc i oglądając z nim zachód słońca.

– Będzie miał na imię Jeremiah – odezwał się nagle, gdy słońce już zniknęło. – A jeżeli to bliźniaki... Drugiego chciałbym nazwać Florence, po moim ojcu – wyznał.

Kiran spojrzał na niego, a jego serce zaczęło bić szybciej. Jeremiah... Florian chciał nazwać ich dziecko Jeremiah. Nie miał pojęcia, skąd wiedział, że będą to chłopcy, ale... Najwidoczniej tak podpowiadał mu instynkt. Matczyny.

– To piękne imię – odpowiedział, mając na myśli to drugie.

Białowłosy uśmiechnął się szczęśliwie, gdy usłyszał odpowiedź Kirana.

– Naprawdę tak uważasz? – Spytał i obrócił się w jego stronę. Miał lepkie palce od owoców, ale i tak dotknął ramienia mężczyzny. – Będzie pasować dla chłopca?

– Pasuje idealnie – odparł tygrys, absolutnie szczerze.

Objął Flo i wciągnął go pomiędzy swoje nogi, aby chłopak mógł oprzeć się o jego pierś i spojrzeć w niebo. Niebo, na którym stopniowo pojawiały się gwiazdy. Florian aż westchnął, czując się tak bardzo znajomo... Przez moment miał nawet wrażenie, że nic się nie zmieniło. Uśmiechnął się, nagle dostrzegając spadającą gwiazdę.

– Mogę pomyśleć życzenie?

– A zdradzisz mi je...?

– A co, jeżeli wtedy się nie spełni?

– W porządku – mruknął tygrys i uśmiechnął się, muskając wargami jego wilgotne włosy. – W takim razie tylko pomyśl.

– Dobrze – szepnął, zanim pomyślał życzenie. – Kocham cię – wyszeptał nagle, a Kiran drgnął, słysząc to... i objął go mocniej.

– Też... też pomyślałem sobie życzenie.

– Jakie?

– Nie mogę ci powiedzieć – odszepnął. – Bo się nie spełni.

Florian zaśmiał się cicho i aż pokręcił głową.

– Uderzasz we mnie moją własną bronią?

Kiran uśmiechnął się delikatnie, głaszcząc jego brzuszek jedną dłonią.

– Nie... Po prostu bardzo chciałbym, żeby się spełniło.

Długo wpatrywali się w gwiazdy, aż w końcu Florian odsunął się odrobinę od Kirana. Minęło parę sekund, zanim uklęknął i obrócił się w jego stronę. Milczał, gdy uniósł dłoń i dotknął ostrożnie jego policzka. Obejrzał rany, zanim pogłaskał go czule.

– Chciałbym cię pocałować – wyznał cicho. – Pozwolisz mi...?

Zmienny tygrys spojrzał mu prosto w oczy i miał wrażenie, że nadal patrzył w to rozgwieżdżone niebo ponad ich głowami.

– Nie powinieneś o to pytać – odpowiedział mu, całkowicie ulegając temu delikatnemu dotykowi.

– Nie chcę robić czegoś, co mogłoby ci się nie spodobać – wyjaśnił cicho chłopak, zanim objął jego policzek dłonią. Kciuk musnął gorące wargi, a Florian uśmiechnął się. Serce zabiło mocniej w jego piersi, gdy przybliżał się do niego, i w końcu musnął delikatnie wargami usta Kirana.

To był tak bardzo ostrożny, delikatny pocałunek... Mężczyzna odwzajemnił go dopiero po chwili, jakby potrzebował się nim uraczyć, nacieszyć. Dopiero po tych kilku długich sekundach sam pocałował go nieco mocniej, obejmując przy tym w pasie.

Powrót do korzeni - Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze. Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz