Kiedy Florian został sam, przez najbliższy czas miał okazję poznać mnóstwo zwierząt, które przychodziły do wodopoju. O istnieniu niektórych z nich nie miał nawet pojęcia. Widział jeżozwierza, którego próbowały zaczepiać małe wilki, a przez to jeden z nich skończył z jego kolcem w policzku. Do wodopoju przyszła również samica nosorożca ze swoim młodym, a także ranna łania, którą uratowali poprzedniego dnia. Kuśtykała w towarzystwie swojego stada, ale opatrunek założony przez Anthony'ego trzymał się wspaniale i dzięki niemu mogła swobodnie się poruszać. Zjawił się również Nishit, który przyniósł dla Floriana dużego, dojrzałego melona, aby zmienny w końcu mógł coś zjeść. Anthony nie wracał długo, jednak z dżungli nie dobiegały ich żadne odgłosy strzałów, więc... Na pewno był bezpieczny, a zgodnie z obietnicą daną mu przez Neetę, wilk alfa pilnował Floriana, tak jak i resztę swojego stada.
Słońce chyliło się ku zachodowi, a jego promienie były znacznie przyjemniejsze niż palące słońce za dnia. Bora wraz z Florianem wylegiwali się w jego promieniach, leżąc na płaskiej Skale Pokoju, na środku jeziorka. Po raz kolejny tego dnia usłyszeli szelest zarośli na skraju dżungli, który świadczył o tym, że do wodopoju zbliżało się jakieś większe zwierzę... i nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby wszystkie wilki stojące na straży nie podniosły się i nie nadstawiły uszu.
Złote promienie zachodzącego słońca padły na intensywnie pomarańczowe, pręgowane futro, gdy olbrzymi tygrys wyłonił się z lasu. W pierwszej chwili mogło się wydawać, że był to Anthony... jednak zarówno wilki, jak i Florian, nie były w stanie się pomylić. To nie był Kiran, tylko jego bliźniak.
– Czego tu szukasz, Rakesh? – Zapytał Neeta, stając mu na drodze do wodopoju.
Tygrys wydawał się być całkowicie rozluźniony. Poruszał się swobodnie, bez napięcia, tak jakby widok watahy wilków nie zaskoczył go ani trochę. Podobnie, jak widok Flo. Wszystkie pozostałe zwierzęta, które były przy wodopoju, uciekły lub wycofały się na jego drugą stronę.
– Czego można szukać nad wodopojem, Neeta? – Odpowiedział mu głębokim pomrukiem, mijając wilka. Mierzyli się wzrokiem, zanim wyminął go, docierając do wody. – Przyszedłem ugasić pragnienie. To wszystko – oznajmił, a gdy dotarł do jeziorka, pochylił się i zaczął chłeptać wodę. Florian był w stanie dostrzec ranę na jego barku, po kuli, która go przecięła. Tylko powierzchownie.
Neeta podążył za nim, nie zamierzając spuszczać go z oczu ani zasięgu własnych kłów.
– Schowaj się za mną – szepnęła do Flo Bora, przesuwając się na kamieniu. Była zbyt mała, by zakryć go w pełni, jednak było to wystarczające, jeśli miała zapewnić mu dodatkową barierę oddzielającą go od Rakesha.
Tygrys napił się, absolutnie bez pośpiechu, zanim podniósł łeb... i spojrzał prosto w kierunku Flo.
– Być może masz rację, Neeta – mruknął, oblizując swój pysk. Wilki za jego plecami trwały w napięciu, trzymając się jednak na bezpieczną odległość. Tylko Neeta stał blisko, tuż przy brzegu wody. – Przyszedłem tu też w innym celu. Chciałem złożyć memu bratu najserdeczniejsze gratulacje... Słyszałem, że spodziewa się potomka – powiedział, a jego głos brzmiał tak okrutnie zimno i nieprzyjemnie, że aż jeżył włos na ciele.
Florian miał wrażenie, że świat zaczął uciekać mu spod jego puchatych łap. Czuł to już wcześniej, czuł to pod własną skórą, to że tygrys już wie, że się dowiedział... Nie tyle słowa, co ten okrutnie zimny oraz nieprzyjemny głos zadał mu niemal prawdziwy ból. Bora z pewnością usłyszała, jak oddycha głośno, jak jego ciało się spina, a w głowie od razu pojawił się strach o dziecko. Wcześniej mógł być dla Rakesha tylko zwykłą omegą, a teraz... teraz był omegą, która nosiła w sobie następcę Kirana.
CZYTASZ
Powrót do korzeni - Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze. Tom 2
WilkołakiAnthony pogodził się z utratą wspomnień. Pustka i żal, które od lat towarzyszyły mu z tego powodu, zostały zastąpione zupełnie nowym uczuciem - prawdziwą miłością. On i Florian, złączeni najświętszym rytuałem wśród zmiennych, zaczynają wieść razem s...