Flo nie był tego do końca świadom, ale minęło dość sporo czasu, odkąd wyszedł rano z domu, i gdy wszedł do bungalowu jako pantera, już w przedpokoju usłyszał cichą rozmowę po hindusku pomiędzy Shanti, a zmiennym tygrysem. W całym budynku unosił się również zapach ciepłego posiłku. Przemienił się i chciał się ubrać, ale w pobliżu nie było żadnych jego ubrań, więc skierował się w stronę gabinetu... I zajrzał nieśmiało do środka, ale tylko głową, ciało chowając za ścianą.
W pomieszczeniu dostrzegł w pierwszej chwili pustą leżankę, ale zaraz po tym dostrzegł Shanti, na wpół siedzącą, a wpół opierającą się o biurko w swobodnej pozie. Następnie zauważył Kirana, siedzącego w fotelu swojego ojca. Ubrał się, przynajmniej częściowo, zakładając spodnie... i Florian mógł jedynie domyślać się, kto mu w tym pomógł. Na brzuchu miał świeży opatrunek założony przez Ducha Gór, łokieć jednej ręki opierał o podłokietnik, a twarz o dłoń, pocierając lekko palcami czoło... i wyglądał na absolutnie rozbitego, co Florian nie tylko widział, ale również czuł. Pomimo tego, że Anthony go nie pamiętał, ich więź wcale nie zniknęła... i właśnie dlatego zmienny podniósł głowę, patrząc prosto na niego, choć na bosaka Flo poruszał się wręcz bezszelestnie.
Ich spojrzenia się spotkały, a serce Floriana zrobiło koziołka. Jego blade policzki zaróżowiły się delikatnie.
– Cześć? – Szepnął nieśmiało.
Wyraz twarzy Anthony'ego momentalnie zmienił się, gdy... poczuł to, wewnątrz siebie. To, jak serce Floriana przyspiesza, a on poczuł jego słodki zapach... i zacisnął palce drugiej ręki na podłokietniku.
– Gdzie... – chciał zapytać, ale Shanti go ubiegła:
– Czy wszystko w porządku? – Zapytała, posyłając mu pełne troski spojrzenie.
Flo przeniósł wzrok na Shanti, słysząc jej pytanie, choć jednocześnie pragnął patrzeć tylko na swojego partnera.
– U mnie tak, choć jestem strasznie zmęczony i głodny – powiedział, uśmiechając się łagodnie. – Ale muszę się ubrać i pójść po Bhaskara.
– Obiad jest prawie gotowy – odparła Shanti, zanim tym razem Anthony zdołał zapytać:
– Po Bhaskara? Po co?
Znów przeniósł spojrzenie na swojego partnera, tak bardzo żałując, że nie może do niego podejść, objąć go, schować się w jego ramionach i... Szybko przerwał ten tok myślenia.
– Bo musi mi pomóc w przyniesieniu Bory tutaj – oznajmił.
– Ale dlaczego? – Zapytał od razu Kiran, nie rozumiejąc. Chciał się podnieść... Lecz był to bardzo głupi pomysł. Shanti szybko go zatrzymała. – Jest ranna?
– W pewnym sensie – odpowiedział. – Jest już bardzo stara i nie ma siły iść – wyjaśnił. – Opowiem wam wszystko później, bo nie chcę, żeby ona i Tengah czekali zbyt długo, okej?
– Idę z tobą – zdecydował Anthony i nawet dźwignął się na nogi... ale stanęła przed nim Shanti, przez co ich torsy aż lekko się zderzyły.
– Nigdzie się nie ruszasz. Ledwo byłeś w stanie wstać – wytknęła mu, wpatrując się w niego z dołu, a przy tym musiała zadzierać głowę... i byli bardzo blisko siebie. Cholernie blisko.
Białowłosy wiedział, że nie powinien, ale... nie mógł zapanować nad ukłuciem zazdrości, gdy patrzył na nich, gdy byli tak blisko.
– Hej, powinieneś odpocząć – powiedział i zrobił krok w stronę gabinetu, zapominając o tym, że do tej pory chował się za ścianą, ponieważ był nagi.
CZYTASZ
Powrót do korzeni - Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze. Tom 2
WerewolfAnthony pogodził się z utratą wspomnień. Pustka i żal, które od lat towarzyszyły mu z tego powodu, zostały zastąpione zupełnie nowym uczuciem - prawdziwą miłością. On i Florian, złączeni najświętszym rytuałem wśród zmiennych, zaczynają wieść razem s...