XXIX. Spotkanie po latach

120 18 3
                                    

Flo nie był tego do końca świadom, ale minęło dość sporo czasu, odkąd wyszedł rano z domu, i gdy wszedł do bungalowu jako pantera, już w przedpokoju usłyszał cichą rozmowę po hindusku pomiędzy Shanti, a zmiennym tygrysem. W całym budynku unosił się również zapach ciepłego posiłku. Przemienił się i chciał się ubrać, ale w pobliżu nie było żadnych jego ubrań, więc skierował się w stronę gabinetu... I zajrzał nieśmiało do środka, ale tylko głową, ciało chowając za ścianą.

W pomieszczeniu dostrzegł w pierwszej chwili pustą leżankę, ale zaraz po tym dostrzegł Shanti, na wpół siedzącą, a wpół opierającą się o biurko w swobodnej pozie. Następnie zauważył Kirana, siedzącego w fotelu swojego ojca. Ubrał się, przynajmniej częściowo, zakładając spodnie... i Florian mógł jedynie domyślać się, kto mu w tym pomógł. Na brzuchu miał świeży opatrunek założony przez Ducha Gór, łokieć jednej ręki opierał o podłokietnik, a twarz o dłoń, pocierając lekko palcami czoło... i wyglądał na absolutnie rozbitego, co Florian nie tylko widział, ale również czuł. Pomimo tego, że Anthony go nie pamiętał, ich więź wcale nie zniknęła... i właśnie dlatego zmienny podniósł głowę, patrząc prosto na niego, choć na bosaka Flo poruszał się wręcz bezszelestnie.

Ich spojrzenia się spotkały, a serce Floriana zrobiło koziołka. Jego blade policzki zaróżowiły się delikatnie.

– Cześć? – Szepnął nieśmiało.

Wyraz twarzy Anthony'ego momentalnie zmienił się, gdy... poczuł to, wewnątrz siebie. To, jak serce Floriana przyspiesza, a on poczuł jego słodki zapach... i zacisnął palce drugiej ręki na podłokietniku.

– Gdzie... – chciał zapytać, ale Shanti go ubiegła:

– Czy wszystko w porządku? – Zapytała, posyłając mu pełne troski spojrzenie.

Flo przeniósł wzrok na Shanti, słysząc jej pytanie, choć jednocześnie pragnął patrzeć tylko na swojego partnera.

– U mnie tak, choć jestem strasznie zmęczony i głodny – powiedział, uśmiechając się łagodnie. – Ale muszę się ubrać i pójść po Bhaskara.

– Obiad jest prawie gotowy – odparła Shanti, zanim tym razem Anthony zdołał zapytać:

– Po Bhaskara? Po co?

Znów przeniósł spojrzenie na swojego partnera, tak bardzo żałując, że nie może do niego podejść, objąć go, schować się w jego ramionach i... Szybko przerwał ten tok myślenia.

– Bo musi mi pomóc w przyniesieniu Bory tutaj – oznajmił.

– Ale dlaczego? – Zapytał od razu Kiran, nie rozumiejąc. Chciał się podnieść... Lecz był to bardzo głupi pomysł. Shanti szybko go zatrzymała. – Jest ranna?

– W pewnym sensie – odpowiedział. – Jest już bardzo stara i nie ma siły iść – wyjaśnił. – Opowiem wam wszystko później, bo nie chcę, żeby ona i Tengah czekali zbyt długo, okej?

– Idę z tobą – zdecydował Anthony i nawet dźwignął się na nogi... ale stanęła przed nim Shanti, przez co ich torsy aż lekko się zderzyły.

– Nigdzie się nie ruszasz. Ledwo byłeś w stanie wstać – wytknęła mu, wpatrując się w niego z dołu, a przy tym musiała zadzierać głowę... i byli bardzo blisko siebie. Cholernie blisko.

Białowłosy wiedział, że nie powinien, ale... nie mógł zapanować nad ukłuciem zazdrości, gdy patrzył na nich, gdy byli tak blisko.

– Hej, powinieneś odpocząć – powiedział i zrobił krok w stronę gabinetu, zapominając o tym, że do tej pory chował się za ścianą, ponieważ był nagi.

Powrót do korzeni - Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze. Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz