XV. Instynkt matki

144 20 13
                                    

Ursus nie był w stanie iść zbyt szybko. Anthony z trudem wdrapał się na jego grzbiet, zanim opuścili świątynię. Obejmował go ramionami wokół grubej szyi, ale Florian i tak co kilka kroków musiał upewniać się, czy wciąż był przytomny i zaraz nie spadnie z niedźwiedzia. Walka z Rakeshem i to, czego się dowiedział, wywołało u niego ogromny szok... A jego obrażenia wcale nie były błahe. Stracił dużo krwi, a do tego mocno uderzył się w głowę o kamienne schody. Gdyby stracił przytomność, nie byłoby to niczym zaskakującym.

Szli w absolutnej ciemności nocy, a drogę oświetlał im jedynie księżyc. W pewnym momencie Tengah, idący przodem razem z Flo, zatrzymał się, uważnie nasłuchując. Głośny szelest mieszał się z ciężkimi, niespiesznymi krokami, od których aż drżała ziemia.

– To słonie – wyszeptał cicho, powoli się cofając, aby zejść z drogi. Zerknął na Flo, zanim zniżył się na łapach, jakby w ukłonie, pragnąc okazać im szacunek.

Florian zatrzymał się razem z lampartem, również nasłuchując i choć słyszał doskonale te ciężkie, niespieszne kroki, to nie potrafił ich rozpoznać... Dopóki nie usłyszał szeptu Tengaha. Słonie. Serce aż szybciej zabiło mu w piersi, gdy również się cofnął, nieco się kuląc. Wciąż był przejęty stanem swojego partnera, ale skłamałby, gdyby powiedział, że nie poczuł odrobiny ekscytacji przez to, że miał szansę na własne oczy zobaczyć te przepiękne, ogromne zwierzęta.

Powoli zmierzały w ich kierunku, zupełnie nie przejmując się ich obecnością. Tak właściwie, nie kierowały się do nich, a to oni pojawili się na ich drodze. Gdy Florian zniżył głowę do ziemi, jeszcze wyraźniej poczuł, jak drży od kroków tych wielkich zwierząt.

Kiedy wyłoniły się spomiędzy drzew i znalazły się tak bardzo blisko, mógł lepiej im się przyjrzeć i dostrzec, że na ich czele najprawdopodobniej szedł ich przywódca – był zdecydowanie największy, widocznie większy od pozostałych osobników, i miał dobre cztery metry wysokości. Jego ciosy były potężne i długie, a raczej – jeden z nich. Drugi był złamany w połowie. Słoń był tak stary, że jego szorstką, grubą skórę w wielu miejscach porastały zielone rośliny. Zatrzymał się, bardzo blisko nich... a Florian poczuł na sobie jego oddech, gdy miękka trąba musnęła czubek jego głowy.

Ursus również pochylił się przed nim na znak szacunku... Ale Anthony tego nie zrobił. Był w zbyt złym stanie, by klękać, ale najwidoczniej nie przeszkadzało to staremu słoniowi. Zmienny wyprostował się nieco na grzbiecie niedźwiedzia i uniósł ku niemu obolałe ramię, gdy ten wyciągnął w jego kierunku swoją trąbę. Przywitali się... Tak, jak witali się starzy przyjaciele.

Po tej krótkiej chwili, która wyrażała więcej niż jakiekolwiek słowa, stary słoń powoli ruszył dalej, mijając ich. Tuż za nim podążały znacznie mniejsze osobniki, a jak Florian mógł się domyśleć po braku długich ciosów, były to głównie samice. Niektóre słonie były jeszcze mniejsze, ale bardzo podobne do dorosłych, aż w końcu Flo dostrzegł słonika, który był niewiele większy od niego. Poruszał się żwawo, z trąbą uniesioną w górze, a kiedy ich mijał, zatrzymał się, z zaciekawieniem przyglądając się nieznanym mu stworzeniom.

– Możesz go dotknąć – wychrypiał cicho Anthony, czując, jak bardzo Flo był podekscytowany.

Irbis od razu dźwignął się na cztery łapy, gdy tylko usłyszał swojego partnera, i ostrożnie zbliżył się do słonika, obwąchując go. W końcu dotknął jego trąby, a mały aż zatrąbił cicho, czując ten mokry nos. Stado podążało jednak dalej i tylko jedna słonica zatrzymała się na chwilę, aby obrócić się za swoim dzieckiem.

– Jestem Flo – powiedział do niego cicho, zanim trącił go raz jeszcze swoim nosem, a potem pospiesznie wrócił do Tengaha.

Słonie powoli oddaliły się, podczas gdy oni ruszyli, znacznie szybszym tempem. Ponieważ bungalow należący do Hawkinsów stał na samym skraju dżungli, w pewnej odległości od wioski, nie obawiali się, że ktoś przerazi się widokiem wielkiego niedźwiedzia bądź czarnej pantery. Ursus ledwo zmieścił się w dwuskrzydłowych drzwiach, wnosząc Tony'ego do środka.

Powrót do korzeni - Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze. Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz