XXXIX. Własne drogi

178 20 1
                                    

Burza trwała przez całą noc, lecz, na szczęście, nie była zbyt gwałtowna i pozwoliła wszystkim porządnie się wyspać. Po ostatnich wydarzeniach wszyscy tego potrzebowali... Zwłaszcza Florian i Anthony. Spali głęboko, przesypiając świt, i dopiero nad ranem obudził ich zapach smażonych jajek oraz gorącego mleka.

Florian obudził się od razu. Jego brzuch zaburczał głośno, nim chłopak przekręcił się na plecy i powoli usiadł. Był jeszcze nieprzytomny, a jego włosy wyglądały tak, jakby uderzył w niego piorun. Nawet poduszka odbiła mu się na policzku.

Ponieważ Anthony wciąż leżał przy nim na łóżku, to Shanti musiała być osobą, która pichciła coś w kuchni... albo Bhaskar. Czując ruch, zmienny tygrys również przekręcił się, mrucząc cicho przez sen.

– Bogowie, jaki zapach – Florian aż westchnął i dotknął nogi Kirana pod pościelą. – Wstawaj, śpiochu.

Zmienny jęknął cicho, jakby bardzo nie chciał wstawać, ale też poczuł ten zapach... I aż zaburczało mu w brzuchu.

– Musisz chyba mnie obudzić – mruknął cicho, przekręcając się na plecy. Rozłożył się zadowolony, patrząc na niego z dołu. – Pocałunek... czy coś – uśmiechnął się.

Florian przesunął się, zanim usiadł na nim okrakiem i spojrzał na niego z góry, uśmiechając się delikatnie.

– Czy coś? – Spytał, pochylając się nad nim. – Co oznacza to... "czy coś"?

– Ty zawsze masz najlepsze pomysły.

Chłopak na krótką chwilę zagapił się na jego oczy, ale w końcu pochylił się jeszcze bardziej i przycisnął swoje wargi do jego, czule go całując. Jego alfa od razu uśmiechnął się w ten pocałunek, unosząc dłonie, aby objąć go w pasie. Uwielbiał to. Absolutnie to uwielbiał...

Flo pocałował go głębiej, wsuwając język do jego ust, jakby zupełnie zapomniał o tym, że miał go tylko obudzić. Ale tygrysowi nie przeszkadzało to ani trochę. Rozchylił chętnie wargi, całując go coraz bardziej mokro, namiętnie... Przygryzł lekko jego wargę w pewnym momencie, przerywając ten pocałunek.

– Chyba już wstałem – zamruczał.

– Czyli idziemy na śniadanie? – Zapytał Florian, oblizując wargi, niezwykle z siebie zadowolony.

Anthony był cudownie rozluźniony, wypoczęty, wyspany... i miał przy sobie cały swój świat. Nie mógł czuć się lepiej.

– Mamy na dole Shanti i Bhaskara... – przypomniał mu, przesuwając dłońmi po jego bokach.

– A ty masz mnie nagiego na sobie, i co? – Odpowiedział mu cicho, drżąco, a na jego drobnym ciele pojawiła się gęsia skórka.

Kiran przyglądał mu się bardzo uważnie... i zsunął dłonie na jego biodra. Pociągnął za nie lekko.

– Chodź tu. Wyżej – rozkazał, cicho i powoli.

Serce zadudniło w chudej piersi białowłosego, ale posłusznie przesunął się wyżej.

– Jak wysoko?

– Jeszcze... – zachęcił go Tony, nadal lekko ciągnąc go w swoją stronę za biodra.

Florian przesunął się z jego podbrzusza na brzuch, a zaraz potem na twardą pierś. Musiał rozłożyć bardziej nogi, gdy Kiran chciał przesunąć go jeszcze wyżej... Przysunął go tak blisko, że widocznie pobudzony członek Flo znalazł się tuż przed jego twarzą. Przesunął dłonie z bioder na jego uda, aby go przytrzymać... i rozchylił wargi, dotykając językiem czubka jego członka.

Powrót do korzeni - Opowieść o Tygrysie i Śnieżnej Panterze. Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz