25.

157 11 3
                                    


Pov. Bakugo

-No. 14?

Przyglądałem się, trzymając zeszyt w dłoni. Oblałem kompletnie powód dla którego wcześniej się schyliłem i otworzyłem go na losowej stronie. Padło na jakieś gryzmoły. Pismo było wyraźnie napisane podczas ruchu gdyż litery były krzywe i niedokładne. W pewnym miejscu było widać nawet jak atrament wylał się na mały odcinek kartki. Szybko przeleciałem przez resztę stron zauważając liczne rysunki bohaterów oraz dopisanych do nich notatek.

Czyli to Deku.

Uśmiechnąłem się pod nosem przewracając się na brzuch by wygodniej było mi przeglądać zeszyt tego brokuła. Co chwilę zatrzymywałem się na jakieś kartce by przeczytać drobny tekst czy popatrzeć na szkic postaci. Nawet nieźle mu to wyszło.

Gdy doszedłem do połowy zeszytu zauważyłem, że styl kompletnie się zmienił. Litery były starannie napisane a tekst był czytelny i widać, że przemyślany. Zdziwiło mnie to trochę ponieważ pozostałe notatki można by nazwać miernotą w obliczu takiego stylu. Jednak moje rozmyślania skutecznie rozwikłał duży wizerunek All Mighta na jednej z kartek.

-Hah, czyli nadal ci nie przeszło nerdzie.- mruknąłem pod nosem przyglądając się wizerunkowi czołowego bohatera Japonii. Już na samym wstępie można zauważyć kto z całej ligi herosów najbardziej mu imponuje. Mimo, że zeszyt na tym się nie kończył postanowiłem dalej nie czytać...do czasu. W tym samym momencie spomiędzy kartek wypadł jakiś skrawek papieru. Zwinnie go złapałem i podniosłem na wysokość twarzy. Była to żółta karteczka z zapisanym na szybko tekstem. Przyjrzałem się uważnie.

" Wizyta u mamy na godz.11:15 - ugotować ciasto marchewkowe"

Spojrzałem trochę zdezorientowany po sobie ale zaraz z powrotem włożyłem notkę pomiędzy jakieś losowe strony. Odłożyłem zeszyt na bok i spojrzałem na zegar. 8:02. Zajęcia mam na równio dziewiątą więc w sumie zdążyłbym jeszcze odwiedzić Panią Inko. Pewnie dowiedziałbym się znacznie więcej na temat chłopaka a było mi to na rękę.

Jako, że byliśmy "kolegami" z osiedla to mieszkał niedaleko. Szybko wstałem z materaca łapiąc po drodze za plecak i cienką skórzaną kurtkę. Zeszyt oczywiście zostawiłem, bo coś czułem, że będzie to bardzo dobra lektura przed snem. I ruszyłem na parter zbierając jeszcze powieszoną górę mundurka w korytarzu.

Zamknąłem drzwi uprzednio dopisując do listy zakupów nowy zamek i te parszywe zawiasy. Zaraz potem ruszyłem w stronę mieszkania państwa Midoriya.

Dobiegłem do znanej mi okolicy po 15 minutach z lekką zadyszką bo, przecież komu chciałoby się normalnie chodzić, co nie? Stanąłem przed blokiem i spojrzałem w górę. Mieszkanie tego piegowatego było na trzecim piętrze. Skierowałem się na klatkę i powoli wszedłem na konkretne piętro. Co powiedzieć Pani Inko? W końcu przychodzę bez żadnej zapowiedzi... mogłem w sumie upiec jej to marchewkowe ciasto...

Podszedłem pod numer 11, poprawiając kurtkę i zapukałem. Chwilę czekałem ale już zaraz usłyszałem kroki do drzwi frontowych. Gdy tylko się otworzyły wyprostowałem się i wyrecytowałem ciche powitanie.

-Dobry Pani Inko, chciałem tylko....- zatrzymałem się w połowie zdania.- Kim pan jest?

Spoglądałem teraz na wysokiego mężczyznę, który patrzył na mnie przyjaźnie.

-Potrzebujesz czegoś chłopcze?- zapytał przyglądając się mojej osobie. Ja natomiast stałem jak wryty. Ukradkiem spojrzałem jeszcze raz na numer mieszania i z powrotem na mężczyznę.

-Czy zastałem Panią Midoriye?- zapytałem faceta nie spuszczając go z oczu. Może ma gości? A może ten typ ją uprowadził? Pobić go?

-Pani Midoriye?... Przykro mi ale nikogo takiego nie znam.

Dream-ON | bkdkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz