29.

195 15 0
                                    



Pov. Midoriya

Leżałem na ziemi. Było mi ...zimno a do tego czułem cholerne wyczerpanie i dreszcze na plecach. Byłem osłabiony to na pewno. Jednak nie umiałem sobie przypomnieć co sprawiło, że jestem w takim stanie...

Podniosłem się na rękach i rozejrzałem po okolicy. Byłem w lesie? Dlaczego? Usiadłem okrakiem na ziemi próbując przypomnieć sobie cokolwiek. Lecz nadaremno. Jedyna rzecz, która trzymała się moich myśli to dotyk czyjejś dłoni. To było jedyne wyraźne wspomnienie, które mi przychodziło do głowy.

-Zimno....- mruknąłem zauważając przy tym, że para leci mi z ust. W Ameryce jest inny klimat, no tak zapomniałem o tym. Oceniając po niebie jak i lokalizacji słońca musiało być wcześnie rano. 

Co ja tu robię?

 Nie wiem co się stało ale muszę wrócić do Dave'a i Matta. Nie znam tego terenu a biorąc pod uwagę moje osłabione ciało im dłużej tu zostanę tym gorzej. 

Rozejrzałem się dookoła łapiąc przy tym oddech. Wokół mnie rozciągał się dość przejrzysty las. Nie widziałem jednak niestety żadnych oznak wsi czy jakiegoś miasteczka na horyzoncie. Spojrzałem w górę orientując jak niesamowicie wielkie i wysokie były tutejsze drzewa. Sam niebyłym w stanie objąć ramionami całego pnia. Wróciłem wzrokiem przed siebie czując jak delikatnie mnie mdli.

Spróbowałem wstać. Kosztowało mnie to dużo ale udało mi się ustać na drżących nogach. Rozejrzałem się wokoło zastanawiając się, w którą stronę ruszyć. Spojrzałem na pobliskie drzewo i spoglądając na rosnący na nim mech ogarnąłem z jego pomocą różę wiatrów. Wcześniej zrobiłem notatki o położeniu domu Dave'a tak by dostosować się do terenu. Nie dokończyłem ich ale udało mi się zapisać dane o paśmie górskim, pod którym była owa chata. Znajdowało się ono na północ więc wraz z tym kierunkiem ruszyłem przed siebie. Mam tylko nadzieje, że się nie pomyliłem.

...

Szedłem już dobre pięć godzin. Przez cały ten czas mamrotałem pod nosem teksty jakiś przypadkowych piosenek by zająć czymś głowę. Pomagało mi to w niekończącej się wędrówce przez las, trzymając moją psychikę na tej pozytywnej stronie. W pewnym momencie zauważyłem niedaleko mnie mały staw. Niewiele myśląc zboczyłem trochę z wytyczonej ścieżki i upadłem tuż przy szklanej wodzie. Była wręcz przeźroczysta. Ułożyłem ręce w łódeczkę i wziąłem parę łyków. Byłem wyczerpany a zimna, orzeźwiająca woda na moment ulżyła mi zmęczenia. Słońce było wysoko na niebie przez co jego ciepłe promienie padały na moje ciało, przyjemnie je ogrzewając. Poczułem tylko jak moje oczy nagle stały się strasznie ciężkie. Nie wiele myśląc, położyłem się powoli na wysokiej trawie obok i spojrzałem na czyste niebo. Nie chciałem spać ale potrzebowałem odpoczynku. Musiałem rozłożyć siły na dalszą wędrówkę. Nie wiem jak daleko jestem a wolę położyć się teraz niż nocą.

-Nie mam siły.... - mruknąłem sam do siebie kładąc się wygodniej pozie.- Zamknę oczy tylko na chwilę.... ....na chwilę.

DOŚĆ TEGO!

Śliny uścisk na sercu zaraz podniósł mnie do pionu. Z ciężkim oddechem rozejrzałem się dookoła. Wszędzie panowała ciemność. Spałem tak długo?! Niemożliwe!

Zniszcz je.

Usłyszałem czyiś głos. Zaraz odwróciłem się w stronę mówcy i zastygłem. Jakieś 20 metrów ode mnie stał jakiś mężczyzna. Miał on białe długie włosy opadające na ramiona oraz chudą, wysoką sylwetkę. Skądś go kojarzyłem lecz jego tożsamość była mi obca. Ciśnienie jednak podeszło mi do góry w momencie gdy zobaczyłem przed kim stoi tajemniczy mężczyzna.

Dream-ON | bkdkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz