23.

185 18 10
                                    


Pov. Midoriya

Stałem oparty o ścianę patrząc na ruchliwą ulice przede mną. Ludzie w pośpiechu zbierali się czy to do pracy, czy szkoły. Każdy miał jakąś ważną sprawę do załatwienia. Tworzyło to typowy dla tej godziny chaos. Każdy kto wychodził na ulicę zaraz przejmował ten styl biegnąc na uciekający autobus albo na pasy przy migoczącym zielonym świetle.

Cały ten zgiełkek jednak w żadnym stopniu nie wpływał na mnie. Miałem wrażenie nawet, że ktoś dziwnie wyciął mnie z tej rzeczywistości i wkleił do nicości, która pochłaniała wszystkie te buzujące bodźce.

Mam nadzieję, że ktoś kiedyś potrzyma cię za rękę... Izuku.

Nadal nie dochodziły do mnie wydarzenia z przed chwili. Chaos moich myśli skutecznie wymazywał wszystkie te uczucia. Tak jakby były one traumą przed, którą mój mózg próbował się bronić. Ten system działałby doskonale gdyby nie ostatnie słowa blondyna, które uparcie trzymały się mojej podświadomości.

Mimo, że rzekomo patrzyłem przed siebie na tętniącą życiem ulice centrum, to tak naprawdę mój wzrok widział tylko jeden obraz. Właściwie tylko urywek .. drobny szczegół....- czerwone tęczówki.

Wszystko wydawałoby się normalne gdyby nie ich szklistość. Wyglądały tak jakby zaraz miałyby pęc pod wpływem chcących wydostać się z nich łez. Dosłownie tak jakby sam ich ciężar był nie do zniesienia.

Wydawało mi się to dość nienaturalnie. Czerwone tęczówki zawsze były ....pewne, krwiste, rządne, nie znoszące sprzeciwu, dominujące....niesamowite. Nie pasowały do nich łzy. Przynajmniej nigdy nie umiałem sobie ich wyobrazić w tym połączeniu. A teraz? Ich obraz nie mógł zniknąć w mojej głowie. Było to dla mnie tak nienaturalne, że nie umiałem zrozumieć prostego faktu-.... Kacchan płakał...z mojego powodu. Z powodu, że wyjeżdżam. Że go zostawiam.... Że go zdradziłem.

Spojrzałem w dół i dopiero po chwili zorientowałem się, że płaczę. Jak dziecko. Łzy spływały po moich policzkach a ja nie umiałem ich zatrzymać. W sumie nie chciałem ich zatrzymać... Jedyne czego chciałem to dotyk ciepłych rąk blondyna oraz jego głosu, który by powiedział..-

-Wszystko w porządku?

Ocknąłem się patrząc przed siebie. Stała tam kobieta z małą dziewczynką. Obie dokładnie mi się przyglądały. Z początku nie rozumiałem dlaczego ale po chwili dotarło do mnie, że najprawdopodobniej wyglądam jakbym przeżywał czyjąś śmierć. Zaraz energicznie odbiłem się od ściany prostując się. Przetarłem oczy dłonią i spojrzałem na kobietę z wymuszonym uśmiechem. Nie chcę by się martwiła.

-Wszystko w porządku... Dziękuję za troskę.- powiedziałem lekko zachrypniętym głosem.

Kobieta z początku nie wyglądała na przekonaną ale po chwili kiwnęła głową i ruszyła przed siebie. Pomachałem jeszcze małej dziewczynce, która nieustannie mnie obserwowała, podciągając nosem. Ona spojrzała na mnie jak na wariata ale po chwili odwróciła wzrok. Odprowadziłem je wzrokiem dopóki nie przeszły na drugą stronę ulicy. Zaraz potem spuściłem wzrok próbując przypomnieć sobie stan rzeczy.

-No tak samolot mam...- spojrzałem na zegarek czerwonymi od płaczu oczyma.- ZA TRZYDZIEŚCI MINUT?!

Zaraz się ożywiłem. Czy to znaczy, że stałem tak tu przez półtorej godziny?! Od razu puściłem się biegiem w stronę akademii modląc się by All Might miał jakiś genialny pomysł transportu na lotnisko. W biegu zgubiłem za sobą poczucie bezsilności.

Kacchan, możesz mnie nienawidzić. Nie powiem, że nie powinieneś... bo zrobiłem coś strasznego. Lecz mimo wszystko wiedz, że nie zamierzam się poddać.

Dream-ON | bkdkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz