Pov. Bakugo
Szybko zrobiłem unik, omijając kolejną ogromną falę żrących płomieni. Zaraz potem wyskoczyłem, napędzając się eksplozjami i wylądowałem dziesięć metrów do tyłu. Pot spływał po mnie strumieniami przez temperaturę, w której miałem teraz okazje walczyć a serce waliło jak oszalałe. Bo jakby na to nie patrzeć to wszystko wokół mnie tak naprawdę stało w ogniu. Gruzy budynków leżały na drogach, tworząc wręcz post apokaliptyczny klimat, a płonące samochody na chodnikach dodawały chaosu całej tej sytuacji.
Pieprzony piekarnik.- przeszło mi przez myśl.
Kolejna linia ognia zmierzała w moją stronę więc nie marnując czasu wystrzeliłem się w prawo, zmieniając pozycje. Wziąłem parę głębokich oddechów a wzrokiem nadal szukałem mojego wroga. Byłem zmęczony ciągłą zabawą w pierdolonego chowanego.
-Pamiętam cię dokładnie, bachorze.
Męski głos odezwał się nagle zza moich pleców powodując u mnie natychmiastową reakcje. Wraz z zdaniem wroga zrobiłem unik przed błękitnymi płomieniami odskakując. Wylądowałem parę metrów dalej i obejrzałem się za siebie bacznie lustrując znajomą mi postać.
-Ja ciebie też, jebany świeczniku.- mruknąłem uśmiechając się zadziornie.
-Bezczelny dzieciak.- syknął ciemnowłosy mężczyzna, poprawiając swój płaszcz.- Mów mi Dabi, przedszkolaku.
-Dabi?- zaśmiałem się patrząc wyzywająco w jego oczy.- Przynajmniej wiem co ci na nagrobku napisać, świnio.
-Oh, jak miło z twojej strony...- zadrwił przywołując płomienie do swoich dłoni.- Jednak wolałbym pełne imię, Katsuki.
Gdy wycedził ostatnie słowa zaatakował mnie zbitą falą ognia. Ja natomiast wystrzeliłem się ponad Dabiego i będąc jeszcze w powietrzu zarzuciłem go serią pocisków z Ultra Canon. Świecznik owinął się osłoną ognia, nie dając mi wizji czy rzeczywiście go trafiłem czy też nie i zniknął mi z pola widzenia. Ja natomiast wylądowałem na naprzeciwległym budynku by zebrać oddech i ochłonąć po kolejnym ataku żaru. Z każdą minutą robiło się coraz cieplej i cieplej.
-Jebane hawaje kurwa.- wycedziłem przez zęby, łapiąc przy tym oddech.
Rozejrzałem się po okolicy i dostrzegłem parę zbierających się z ziemi bohaterów. Byli widocznie poparzeni i ranni ale żywi. W ich obecności widziałem też Kirishimę i Hawksa przez co poczułem jak lekki ciężar spada mi z pleców. Co prawda skrzydlaty bohater był porządnie skopany ale mimo to ratował innych bohaterów spod gruzów. Kirishima natomiast instruował wszystkich gdzie mając się udać i też co chwilę pomagał jako wspornik.
Dobrze. Jak tylko skończą ich ewakuować to będę mógł pójść na całość. W końcu nie dla chuja kupuje im więcej czasu.
-Oczka na mnie bohaterku.- usłyszałem tylko przy uchu a sekundę potem poczułem piekący ból na całych plecach. Zaskoczony obróciłem się szybko i syknąłem, widząc stojącego za mną Dabiego ze złośliwym uśmiechem. Zdążyłem się zorientować, że przypalił mi porządnie plecy. Jednak na moje szczęście mój kostium został zrobiony z żaroodpornego materiału. Było tak głownie z uwagi na duże prawdopodobieństwo uszkodzenia przez iskry z moich wybuchów. Więc te obrażenia nie powinny być aż tak poważne.
-Ty jebany śmieciu.- syknąłem i wystrzeliłem w niego zgromadzoną przez mnie wcześniej eksplozją.- Pierdol się!
Huk ogarnął całą okolicę, alarmując wszystkich wokoło.
Atak był na tyle silny, że zrzucił mnie z dachu a mężczyznę powalił na co najmniej dwadzieścia metrów w tył. Z sykiem upadłem na ziemię czując jak moje ciało przebija milion cieniutkich igieł. Kurwa, no nieźle mi idzie.- pomyślałem z sarkazmem, kaszląc krwią. Powoli podniosłem się na kolanach i rozejrzałem wokoło. Nie dostrzegłem już żadnego "cywila" na polu bitwy, więc z szyderczym uśmiechem wyprostowałem się strzykając przy tym kośćmi w dłoniach. Uczucie adrenaliny buzowało we mnie a ciało drżało od ekscytacji.
CZYTASZ
Dream-ON | bkdk
FanfictionIzuku Midoriya sprytem i przemyślaną strategią, dostaje się do wymarzonej szkoły dla bohaterów "U.A.", unikając swojego najgorszego wroga. Jest pewny siebie i zaczyna w końcu kroczyć drogą, o której marzył całe swoje życie. Jednak wszystkie jego sta...