41.

96 9 0
                                    


Pov. Midoriya

Dom płonął.

Do tego nie mogłem znaleźć ani Matta ani Dave'a. O All Mightcie już nie wspomnę. Byłem pewien, że to wszystko co teraz miało miejsce, było dobrze przemyślane i wykonane przez złoczyńców. A konkretniej mówiąc, Shigarakiego. Oczywiście miałem do tego podstawy. Mogłem tak myśleć głównie z powodu udziału Dabiego. Dom płonął błękitnym ogniem a taki wytwarzał tylko ten konkretny mężczyzna. Wszystko układało się cudownie do momentu, kiedy zdałem sobie sprawę, że Kremator walczył z Bakugo w Japonii. Więc niemożliwym jest fakt, że się rozdwoił i podpalił dom Dave'a tu w Ameryce. Chyba, że mamy do czynienia z czyimś nieznanym darem.

-Kurwa!- krzyknąłem, zbiegając na dół. Przeszukałem cały budynek lecz po mężczyznach nie było śladu. Jedyną opcją był albo garaż albo zewnątrz. A czas leciał nieubłagalnie i dobrze wiedziałem, że jestem im potrzebny. Niewiele już główkując, wybiegłem z chaty. Dym podrażnił moje powieki i wywołał kaszel, który był skutkiem zebranego się dwutlenku węgla w moich płucach. Nadal byłem ranny w udo jednak na ten moment adrenalina buzowała mi w żyłach, więc nie czułem bólu. Albo inaczej mówiąc, ignorowałem go.

Gdy już znalazłem się na zewnątrz, podniosłem wzrok i spojrzałem się przed siebie. Wzrokiem szukałem znajomych postaci wśród drzew lasu lecz moją uwagę przykuło coś, co zmroziło mi krew w żyłach. Momentalnie poczułem jak moje ciało mimo, że przed chwilą stało dosłownie w płonącym budynku, teraz ochładza się. Zamarłem, czując jak wszystkie moje mięśnie zamarzają a oczy drgają niespokojnie. Mój oddech stał się nierówny a umysł umilkł.

D-Dlaczego...to ma miejsce?

Przede mną malował się obraz grozy. Spokojne podwórko zmieniło się w istną scenę z horroru. Na przeciw mnie stał płonący samochód Dave'a a zaraz obok niego leżał nieprzytomny białowłosy. Jednak najstraszniejszy był fakt, że tylko sam silnik Corvetty płonął a reszta pojazdu była cała porysowana i umazana we krwi. Było jej... mnóstwo. Widok szkarłatnej cieczy na perłowym lakierze sprawił, że zebrało mi się na wymioty. Wstrzymałem się jednak i podbiegłem do leżącego chłopaka.

Będzie dobrze.

Będzie dobrze.

Proszę, niech będzie dobrze.

Moje serce biło jak oszalałe a pot spływał po twarzy. Byłem w amoku.

-D-Dave? DAVE!- krzyknąłem przerażony, dobiegając i patrząc na zmasakrowane ciało mężczyzny. Był cały we krwi. Wzrokiem zaraz spojrzałem na twarz chłopaka czego od razu pożałowałem. Poczułem jak nudności coraz bardziej się nasilają a obraz rozmazuje się. Odwróciłem wzrok na bok, oddychając głęboko. Piszczało mi w uszach. Czułem jak na moim ciele wychodzi gęsia skórka. A każda kropla potu czy krwi, drażni.

Proszę... nie. Przewidziało ci się.

Po dłuższej chwili, zamknąłem oczy i spróbowałem uspokoić oddech. Szło mi marnie. Jednak gdy odruch wymiocin zmalał, zdobyłem się na odwagę by ponownie spojrzeć na... mojego mentora.

Na początku obraz postury chłopaka był rozmazany i niewyraźny ale po chwili wyostrzył się budząc u mnie skrajne emocje. Jego gardło było podcięte a oczy puste i wyblakłe. Usta wykrzywiały się w delikatnym uśmiechu a białe włosy przybrały krwawy kolor, sklejając się ze sobą. To było przerażające. Ciało mężczyzny miało mnóstwo głębokich, ciętych ran a poszczególne kawałki skóry czy wnętrzności organów, leżały porozrzucane niedaleko ciała. Ukazując jak okrutnym typem był zabójca. 

Byłem w zbyt wielkim szoku by powiedzieć te słowa na głos.. ale...

"O-On...on... n-nie żyje."

Dream-ON | bkdkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz