40.

159 10 3
                                    


Pov. Midoriya

Byłem w cholernie przerąbanej sytuacji. Nie dość, że nie mogliśmy skontaktować się z All Mightem to jeszcze okazało się, że złoczyńcy byli o krok przed nami. Zaatakowali dom Dave'a i Matta wykorzystując moment zaskoczenia przez co byliśmy wytrząśnięci z równowagi. Sam musze uporać się z Togą a później  jak najszybciej znaleźć All Mighta i poinformować go o sytuacji w Japonii.

-Oj, oj, Izukku-kunn.~ przeciągnęła podekscytowana Toga, atakując mnie ponownie swoim sztyletem.- Dobrze się ze mną bawisz, prawda!?

Ja natomiast zrobiłem szybki unik i podciąłem jej nogi. Ona jednak zwinnie podparła się rękoma i zrobiła przewrót do tyłu z gracją podnosząc się. Widać było, że nie specjalizuje się w ciągłej walce wręcz. Jak na moje oko gra zasadą, atak-unik. Zadając cios od razu wycofuję się na odległość by potem uderzyć z zaskoczenia. To sumuje się do jednego stwierdzenia.

Jest ostrożna i nie zna mojej siły, przez co trzyma dystans.

Muszę to wykorzystać. Niewiele już myśląc zbliżyłem się do niej wypuszczając przy tym trochę zasłony dymnej. Zaskoczona dziewczyna spojrzała zdezorientowana po fioletowym dymie lecz zanim zdążyła jakoś zareagować, ja szybko ukryłem się znikając jej z oczu. 

-EJ, ej, ej! Izuś co to jest?!- krzyknęła zdenerwowana, kurczowo trzymając nóż w dłoni.- Dlaczego się ukrywasz kochanie?

Zaszedłem ją od tyłu i wykorzystując czarne bicze unieruchomiłem ją. Ta jednak zdążyła zamachnąć się w moją stronę wbijając mi jeden ze sztyletów w udo. Syknąłem z bólu jednak nie poluźniłem uścisku, nawet go zwiększyłem. Dziewczyna wstrzymała powietrze czując silniejszy ból. Zaraz szybko założyłem jej ramiona na szyi, dusząc ją. Nie miałem zamiaru jej zabić ale musiałem ją unieszkodliwić na dłuższą chwilę. Więc zostaje mi odebranie jej przytomności.

Toga odruchowo zaczęła kaszleć i wić się lecz na darmo. Trzymałem ją w tym chwycie jeszcze chwilę do momentu gdy jej ciało nie rozluźniło się. Sprawdziłem szybko jej puls i położyłem ją na ziemi nadal owiniętą w czarne bicze. Odetchnąłem z ulgą biorąc parę spokojnych oddechów jednak zaraz piekący ból w udzie przypomniał mi o nadal wbitym sztylecie. Niepewnie chwyciłem go za rączkę, patrząc przy tym jak moje szorty barwią się na szkarłat. 

-Cholera.- warknąłem puszczając za nóź. Bałem się go wyciągnąć bo, zapewne zaraz więcej krwi wypłynęłoby z rany a nie mam teraz czasu na opatrunki.

-Ej żyjesz?!

Obejrzałem się za siebie widząc lecącego w moją stronę Dave'a. Nie widziałem jednak obok niego Matta co wzbudziło mój strach. Ostatnim razem widziałem jak uciekali we dwójkę z pokoju, kiedy ja w międzyczasie walczyłem z Togą.

-Dave? Gdzie jest Matt?!- krzyknąłem w jego stronę, zanim ten do mnie dobiegł.

-Matt? A tak, zaraz się nim zajmę.- mruknął łapiąc za moje udo i patrząc na sztylet.

"Zaraz?"- pomyślałem zdezorientowany.- Czyli wszystko z nim okej? Nie... przecież miał pełno zacięć na ciele, gdy go znalazłem. On pilniej potrzebuję jego pomocy, nie ja. Tym bardziej, że są ze sobą połączeni tak jak ja z Kacchanem... Dave nie zignorowałby Matta. Szczególnie w takiej sytuacji... chyba, że to...

-Wyciągnę go na trzy.- powiedział Dave, chwytając za rączkę od sztyletu.- Okej Midoriya?

Spojrzałem na niego spokojnie i kiwnąłem głową, że rozumiem. Ten odwzajemnił gest i zaczął liczyć.

-Jeden.

Coś tu nie gra.

-..Dwa.

Dave przecież nigdy...

Dream-ON | bkdkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz