ROZDZIAŁ 6

350 28 24
                                    

Victor

- - - - -

- Kurwa...czy ty słyszałeś, co tu się właśnie odjebało... ? - spytałem Antona, bo sam nie dowierzałem w to, na co się przed chwilą zgodziłem.

- Masz robić za tatusia? Dobrze zrozumiałem? Ha! Dobre sobie... A tak w ogóle, to kto do ciebie dzwonił, szefie?

- Siostra Damiana.

Oczy zrobiły mu się jak spodki.

- Zalewskiego?

Potaknąłem.

- Skąd miała numer?

- Sam posłałem jej wizytówkę w liście z kondolencjami i ofertą pomocy na wypadek problemów. Obiecałem Damianowi, że w przypadku, gdyby jemu coś się stało, pomogę jego rodzinie. Dotąd nie było takiej potrzeby. Minęło już ile od śmierci Damiana? Cztery...? Pięć lat?

- Ponad pięć. Leci ten czas...

- A my się starzejemy.

- My nie mamy czasu na starzenie się, szefie - Anton mrugnął porozumiewawczo.

Wiadomo, żartował, bo upływ czasu nie oszczędza nikogo, ale coś w tym było.

Miałem wrażenie, że żyję od Sylwestra do Sylwestra, a minuty i godziny przeciekają mi przez palce. Gdyby doba miała trzydzieści sześć godzin, to i tak byłoby za mało.

Od wybuchu na strzelnicy to wrażenie jeszcze się wzmogło, bo jakby nie było, Damian w wielu sprawach potrafił mnie zastąpić czy nawet wyręczyć. Trzymałem przy nim palec na pulsie, ale ograniczałem się do kontroli i akceptacji, samą realizację planu pozostawiając w jego rękach. Strata takiego człowieka była dużym ciosem dla mnie i utrudnieniem dla funkcjonowania całego interesu.

- Naprawdę zamierzasz się w to bawić? Co się stało i dlaczego zadzwoniła akurat do ciebie?

- Podobno ma ciężką depresję, musi iść się leczyć do szpitala i boi się, że „opieka" odbierze jej dzieci, bo nie ma nikogo, kto mógłby się nimi zająć.

- Wierzysz w to?

- Podczas rozmowy była naprawdę roztrzęsiona. Niemal wpadła w histerię, kiedy myślała, że odmówię - pokręciłem głową, bo coś nie dawało mi spokoju. - Ale sprawa może mieć drugie dno... Ściągnij tu Kubę, trzeba zrobić rozeznanie co i jak. Muszę wiedzieć, czy nie pakuję się w bagno, a jeśli tak, to czy w nim ugrzęznę. My omówiliśmy już wszystko na dziś. Chyba, że masz jeszcze jakiś problem?

- Nie, szefie.

- Ok. W takim razie wydaj rozkazy zgodnie z ustaleniami. A potem zastanów się, komu wcisnąć rolę zastępczego rodzica, bo ja nim przecież, kurwa, nie będę!

Mój kapitan roześmiał mi się prosto w twarz i zniknął za drzwiami. Bezczelny! Fuck!

Kurwa! Mało mam na głowie? Do cholery, Damian, nie dość, że zostawiłeś mnie na lodzie, to teraz mam się jeszcze bujać z problemami twojej rodzinki...

Zbieraj dupę w troki i sam się tym zajmuj!

Czekając na Kubę, który przejął obowiązki po Damianie i nawet radził sobie całkiem nieźle, choć do geniuszu poprzednika było mu daleko, rozważałem, gdzie umieścić chłopców. Miałem do dyspozycji kilka mieszkań. Każę jedno z nich odpowiednio umeblować. Oddeleguję też jednego człowieka, żeby miał nad nimi pieczę i robił za kierowcę.

Kurwa, tym sposobem znowu jednego mniej do dyspozycji.

Damian, dana ci obietnica zaczyna mi coraz bardziej ciążyć. Ale powiedziałem „A" zobowiązując się do pomocy, to muszę powiedzieć też „B", czyli faktycznie jej udzielić.

VI WŁADZA I BOGACTWO, "W OPRESJI"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz