ROZDZIAŁ 41

344 31 40
                                    

Ola

- - - -

Wieczorem spotkała nas niespodzianka. Anton wrócił, a razem z nim Gijas. Kiedy chłopcy położyli się w końcu do łóżek, nadarzyła się okazja, by swobodnie porozmawiać. Byliśmy w ścisłym gronie wtajemniczonych, bo Kajo zszedł na dół.

- Niby dostawałem regularne raporty o was, oglądałem zdjęcia i zdawałem sobie sprawę z upływu czasu, ale widok i rozmowa na żywo, to coś zupełnie innego – powiedział Gijas. - Rafał, kiedy opuszczałem kraj, nadal ganiał w pampersach i wymawiał pojedyncze słowa. Teraz potrafiłby zagadać najbardziej „wyszczekanego" i obrotnego przedstawiciela handlowego. A Adrian? Z nim, to już można rozmawiać prawie na równym poziomie.

- Tak – przyznałam. - Ale wydaje mi się, że ostatnie wydarzenia miały na niego duży wpływ i przyczyniły się do tego, że wcześnie wydoroślał. Zbyt wcześnie. To nasza wina. Pawła i moja.

- Nie wiesz tego na pewno – Miriam postanowiła wyciszyć moje wyrzuty sumienia. - Być może po prostu jest na takim etapie rozwoju. Dzieci rozwijają się przecież w różnym tempie, a nie zauważyłam, żeby był jakoś nadzwyczaj poważny i smutny. A że jest opiekuńczy wobec młodszego brata, wyjdzie im tylko na dobre. Braterskie więzi, które teraz ich połączą, przetrwają do czasu, kiedy wejdą w dorosłość. To sprawi, że będą sobie ufać, a co za tym idzie – wzajemnie na siebie liczyć.

- Mam nadzieję, że się nie mylisz, Miriam. Trudno pogodzić mi się z myślą, że oni mieliby płacić za nasze błędy.

- Ty akurat nie masz sobie nic do zarzucenia – powiedział stanowczo Gijas. - Natomiast, gdybym Pawła dorwał w swoje ręce... - pokręcił głową, jednocześnie zaciskając szczęki i pięści.

Co do tego byliśmy jednomyślni. Gdybym ja go dorwała, to najpierw bym go wykastrowała tępą żyletką, a potem tak walnęła w tę jego pustą makówkę, że dzwoniłaby głośniej, niż Dzwon Zygmunta. Wszystkie pozytywne i ciepłe uczucia, jakimi darzyłam męża, spaliły się na stosie mojego cierpienia i poniżenia. Pozostało jedynie poczucie zdrady, brak wiary w moją zdolność oceny ludzkich charakterów i pustka złamanego serca, z którego uleciała cała miłość, którą dawniej czułam do Pawła. Posklejanie go, zajmie pewnie sporo czasu, a i tak blizny, jakie na nim zostaną, będą mi przypominały, że nikomu nie należy ufać do końca.

- Nie roztrząsajmy więcej przeszłości – odezwała się Miriam łagodnym tonem. - Skupmy się raczej na tym co pozytywne.

Parsknęłam sardonicznym śmiechem.

- A co może być pozytywnego w tym, co nas spotkało? Całe nasze dotychczasowe życie legło w gruzach. Mieszkanie przepadło, bo z tego, co mówił Iwo, Artur zdążył wystawić go na sprzedaż i od razu znalazł się na nie kupiec. Zresztą, chyba nawet nie chciałabym dalej w nim mieszkać. Zbyt wiele złych skojarzeń się z nim wiąże. Nie mam pracy, nie mam pieniędzy, jestem zdana na łaskę innych ludzi... Moja reputacja wisi na włosku, bo chociaż filmy może i nie ujrzą światła dziennego, to jednak Lipiński wie dokładnie o tym, co mnie spotkało, a myślę, że robił sobie kopie na prywatny użytek. Jeśli będzie chciał, to mi zaszkodzi. Nawet fizycznego bezpieczeństwa nie mam zagwarantowanego, bo nie wiadomo z jakiego pudełka wyskoczy kolejny wierzyciel. Wszystko muszę zaczynać od zera – chyba zaczęłam odreagowywać stres ostatnich dni, choć wydawało mi się, że radzę sobie całkiem nieźle. Organizm, niestety, był innego zdania. Czułam, że zaczynam się trząść, a łzy, niezależnie od mojej woli, spływają mi po policzkach nieprzerwanym strumieniem.

Próbowali mnie pocieszać, ale ich dotyk i słowa mnie drażniły, więc się odsuwałam, pogrążając się w czarnej rozpaczy. Tak bardzo byłam oderwana od rzeczywistości, że nie rejestrowałam, co się wokół mnie dzieje. Miałam wrażenie, że wpadam w czarną dziurę, z której nigdy się już nie dam rady wydostać.

VI WŁADZA I BOGACTWO, "W OPRESJI"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz