ROZDZIAŁ 37

378 24 38
                                    

OSTRZEŻENIE. ZAWIERA BARDZO BRUTALNE SCENY KAŹNI LESZCZA.

Damian

- - - - -

Z samego rana zadzwonił do mnie Anton.

- Zbieraj się. Pomogę ci z tamtym pojebem, a potem będziemy musieli ogarnąć pewien pierdolnik.

- Wasz, czy mój?

- Można powiedzieć, że wspólny. Ale opowiem ci o wszystkim w drodze, bo nie ma czasu. Będę za pół godziny.

- Dobra. Będę czekał.

- Kto dzwonił? - mój aniołek właśnie wyszedł z łazienki. Żałowałem, że nie mam więcej czasu, skoro Anton będzie po mnie za pół godziny. Ale może jak nie zjem śniadania?...

Złapałem Miriam za rękę i pociągnąłem z powrotem na łóżko.

- Anton – wymruczałem jej do ucha. - Niedługo przyjedzie, więc musimy uwinąć się w trymiga...

/ / /

Właśnie wyszedłem z hotelu, kiedy Anton podjechał i zamrugał światłami, żebym wiedział, że to on. Jak zwykle punktualny.

Do bagażnika włożyłem średniej wielkości pudło i zająłem miejsce obok kierowcy.

Podaliśmy sobie ręce na przywitanie. Zaburczało mi w brzuchu.

- Co jest? Nie zjadłeś śniadania?

- Przed dzisiejszym, posiłek był raczej niewskazany – zamydliłem mu oczy, zwalając na moje plany odnośnie Leszcza. Nie przyznam mu się przecież, że wolałem posmakować mojej żonki, niż kanapek z hotelowej kuchni.

- Niech będzie, że ci wierzę – mówiąc to spojrzał na mnie dwuznacznie. Skurczybyk nie dał się nabrać.

- O jaki pierdolnik ci chodzi? - sprowadziłem rozmowę na inny temat.

- Mówiłem ci, że Victor wyjechał. Ma to związek z twoimi siostrzeńcami. Ten mały, Rafał, miał wypadek.

O kurwa!

- Poważny?

- Na szczęście nie, bo jego opiekunka odpowiednio zareagowała. Chłopak ma tylko złamaną rękę. Wczoraj ją poskładali, a jutro prawdopodobnie puszczą go do domu.

- Jak to się stało? - chciałem wiedzieć.

Anton zrelacjonował mi całe zdarzenie.

- Całe szczęście, że Irina wykazała się przytomnością umysłu i refleksem – podsumował. - Szkoda, że sama dość poważnie ucierpiała.

- Irina. Nasza charakteryzatorka? - upewniłem się.

- Ta sama.

- Czyli nadal tkwi w tym syfie.

- A co myślałeś? Przecież z jej wiedzą, może albo „tkwić w tym syfie", jak to ująłeś, albo skończyć jako pokarm dla rybek.

- Tak, wiem. Ale zawsze w duchu było mi jej żal, choć w żaden sposób nie mogłem tego okazać. Musiała znać swoje miejsce.

- Czemu o nią pytasz?

Spojrzałem na niego z ukosa.

- Obiecałem ci, że nie będzie między nami więcej sekretów, więc ci powiem, ale niech to zostanie między nami.

Uniósł brwi.

- Wal. Czym jeszcze mnie zaskoczysz?

- Opowiedziałem ci moją historię i to, że nowy dom znalazłem w Omanie. Wiesz, że moim pracodawcą jest głowa państwa. Ale nie wiesz, kim jest jego żona. Otóż... została nią jego była niewolnica. Ta dzieweczka, którą transportowałem na Bliski Wschód, po tym, jak dostaliśmy na nią zlecenie.

VI WŁADZA I BOGACTWO, "W OPRESJI"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz