ROZDZIAŁ 36

343 28 21
                                    

Victor

- - - - -

Po dotarciu na miejsce, Kajo zaprowadził mnie na oddział. Stan chłopaczka nie był poważny, tyle, że miał złamaną rękę. Kazali mi podpisać zgodę na zabieg. Musieli nastawić mu kość, w znieczuleniu ogólnym. Być może nawet trzeba będzie to zespolić drutem, choć u dzieci ponoć kości zazwyczaj zrastają się szybko. Bardziej chodziło o to, żeby ręka nie była krzywa.

Gdy zabrali go na blok operacyjny, miałem czas, żeby wysłuchać dokładnej relacji.

- Wracali z przedszkola. Pogoda była ładna, mały chciał jeszcze pójść na plac zabaw. Jest niedaleko przedszkola, tyle, że po drugiej stronie ulicy. Poszedłem z nimi. Zrobiło się zielone, więc weszliśmy na jezdnię. To był moment, ułamek sekundy, szefie... - Kajo przełknął ślinę na wspomnienie niedawnych wydarzeń. Być może też bał się, że wyciągnę wobec niego konsekwencje, skoro ucierpieli, będąc pod jego opieką. - Małemu wypadł Spider - Man. Schyliłem się, żeby go podnieść i w tym czasie, tamten idiota wjechał na pasy. Irina szybko zareagowała. Zepchnęła małego z toru jazdy samochodu. Upadł na rękę, stąd to złamanie. Sama niestety nie zdążyła uciec. Samochód w nią uderzył. Miała szczęście, że się zatrzymał, bo przejechałby po niej i zrobił z niej naleśnik. Sprawdziłem co z małym. Wyglądało, że nic poważnego, chociaż wył na potęgę. Irina straciła przytomność, ale oddychała. Uznałem, że lepiej jej nie ruszać i zaczekać na pogotowie. Na dojazd karetki i policji nie czekaliśmy długo. Pieski zabezpieczyły miejsce wypadku i spisały idiotę. Tłumaczył się, że był w stresie, bo żona zaczęła rodzić i właśnie jechał do szpitala. Ale alkomat odczytał 0,3 promila, więc od razu go zgarnęli za jazdę pod wpływem.

- Stres go nie tłumaczy. Jak nie umiał zapanować nad emocjami, mógł wezwać taksówkę. Tym bardziej, jeśli wczoraj zapił. Masz jego dane?

- Nie, ale zapamiętałem numer rejestracyjny i zrobiłem mu zdjęcie.

- Poślij Kubie. Niech go zidentyfikuje. Gdzie Adrian?

- W domu, z Saszą.

- Wie o wypadku?

- Nie mam pojęcia. Saszy powiedziałem, ale czy on małemu, nie wiem.

Westchnąłem ciężko.

- Będę musiał do nich pojechać. Ale to potem. Co z Iriną?

- Jak wspomniałem – miała otwarte złamanie kości udowej i stłuczone nerki. TK brzucha nie wykazało innych, poważnych obrażeń. W TK głowy ponoć też nie dopatrzyli się niczego niepokojącego, chociaż uderzenie było na tyle silne, że straciła przytomność. Lekarze twierdzą, że nie ma krwiaka, ani obrzęku mózgu, a objawy wstrząśnienia mózgu ustąpią w ciągu kilku dni.

- Gdzie leży?

- Na razie na sali pooperacyjnej. Na oddział powinni przewieźć ją za jakieś półtorej godziny, ale będzie na silnych lekach przeciwbólowych, więc raczej nie można będzie się z nią dogadać.

- Dobra. Ty zostań na miejscu, a ja pojadę po Adriana. Wolę powiedzieć mu o wypadku w domu, niż nieświadomego ściągać do szpitala. Przy okazji spakuję też torbę dla niej. Powinienem się wyrobić w półtorej, może dwie godziny.

- OK, boss.

/ / /

W drodze do mieszkania, zastanawiałem się jak ogarnąć ten cały bajzel.

Matka chłopców ma prawo wiedzieć o wypadku syna. Tyle, że sama na razie chyba nie nadaje się do opieki nad dziećmi, a znowu odseparowana od nich, niepotrzebnie będzie się stresować.

VI WŁADZA I BOGACTWO, "W OPRESJI"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz