ROZDZIAŁ 40

384 29 8
                                    

OLA

- - -

Widok synów po kilku tygodniach rozłąki wywołał lawinę emocji. Radość i wzruszenie przebijały się oczywiście na pierwszy plan, tym bardziej, że dla nich mój przyjazd był niespodzianką. Moment, kiedy rzucili mi się w moją stronę i przytulili z całej siły sprawił, że serce omal mi nie pękło z powodu rozsadzającej mnie miłości do nich.

- Tak bardzo za wami tęskniłam... - kucnęłam, by znaleźć się twarzą na poziomie buzi Rafałka. Obejmowałam ich z całej siły zdrową ręką. - Kocham was, łobuzy moje.

Rafał, jak to on, był zbyt niecierpliwy, by pozwolić mi na długie tulenie i taką ilość całusów, jaką chciałam mu zaserwować. Adrian natomiast był w takim wieku, że uważał to za wręcz krępujące, dlatego uznałam, że muszę się zadowolić kilkoma przytulasami i buziakami, na które mi pozwolili.

Dumny przedszkolak zademonstrował mi gips prawie w całości pokryty podpisami i obrazkami.

- Specjalnie dla ciebie zostawiłem miejsce. O, tu możesz się podpisać, albo coś narysować – wskazał mi kawałek wolnego miejsca.

- A mogę i to , i to?

Wzruszył ramionami.

- Jak dasz radę zmieścić?

- Chyba dam, pajączku, ale może najpierw pozwól mi się rozebrać, co?

- Ej, nie mów do mnie pajączku, tylko Spider-manie! - obruszył się.

Roześmiałam się i poczochrałam mu grzywkę. Zdjęłam śliczny przejściowy płaszczyk, który Anton odwiesił na wieszak.

- Proponuję umyć ręce, bo zaraz będzie obiad – zasugerował mężczyzna, który właśnie wyszedł z kuchni. Na oko dobiegał trzydziestki.

Zwrócił się do moich synów.

- Pomożecie mi porozkładać talerze?

Rafał wyraźnie się ucieszył i w podskokach ruszył w stronę łazienki, żeby, zgodnie z sugestią opiekuna, najpierw umyć ręce. Adrian skinął głową, i znacznie bardziej powściągliwie ruszył za bratem.

- Ufff, chwila ciszy – nieznajomy udał, że wyciera przedramieniem spocone czoło. - Jestem Kajo. Od wczoraj, z rozkazu, szefa robię za ich nianię.

- Ola – przedstawiłam się. - Bardzo dziękuję w imieniu własnym i chłopców. Zdaję sobie sprawę, że to zajęcie chyba niezbyt przypadło panu do gustu...

Machnął ręką.

- Nie było tak źle i trwało tylko jeden dzień, więc dało się przeżyć. Skoro boss dał radę, to przecież ja nie mogłem okazać się gorszy – obdarzył mnie kpiącym uśmiechem, a potem przywitał się z Antonem.

- Sie ma, Kajo – podali sobie ręce, a potem Anton zwrócił się do Miriam. - Pozwoli pani, że przedstawię, Kajetan Sułko, jeden z najlepszych z naszej młodej kadry. Na chwilę obecną, oddelegowany do ochrony chłopców.

- Miło mi – uśmiechnęła się i lekko skinęła głową. - Miriam Alhassan.

Chłopcy wyszli z łazienki, więc Kajo wydał im dyspozycje, co mają robić.

- Zapraszam do aneksu jadalnego. Za piętnaście minut dostarczą zamówiony obiad. A potem będzie mała niespodzianka – zapowiedział.

My ruszyłyśmy w stronę łazienki, a mężczyźni pogrążyli się w cichej rozmowie. Potem przeszłyśmy do jadalni, gdzie chłopcy rozstawiali nakrycia. Zdążyli rozłożyć talerze, więc my zajęłyśmy się szklankami. W międzyczasie Rafał nawijał o pobycie w szpitalu i o tym, jaką furorę zrobił w przedszkolu, zjawiając się w nim z ręką w gipsie. Słuchałam go jednym uchem, większą uwagę skupiając na Adrianie, który nadzorował poczynania brata. Wydawało mi się, że bardzo wydoroślał w ostatnich tygodniach i choć byłam z niego niesamowicie dumna, to było mi przykro, że z powodu błędów dorosłych, został ograbiony z części dzieciństwa, do którego miał niezaprzeczalne prawo. Rafał dalej trajkotał, przejęty rolą kelnera, a ja podeszłam do Adriana. Ścisnęłam go za ramię i ucałowałam go w policzek.

VI WŁADZA I BOGACTWO, "W OPRESJI"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz