ROZDZIAŁ 13

468 27 6
                                    

Damian

- - - - -

- Co to znaczy, że Olka zapadła się pod ziemię. Kurwa, Kamil, twierdzisz, że zaginęła? I dzieciaki też?

- Niestety, brachu. Po śmierci twojego szwagra i rodziców nakazałem rozeznać sprawę, czy to był przypadek, czy celowe działanie. Zamach to nie był, więc odpuściliśmy, ale Brodowski zarzucał na nią oko, zgodnie ze stałym harmonogramem. Ostatnio jak sprawdzał, stwierdził, że chata stoi pusta i zamknięta na głucho. W pracy dała wypowiedzenie, tłumacząc się względami zdrowotnymi, czy tam chęcią wyjazdu. Prawdopodobnie w rodzinne strony. Dzieci też wypisała ze szkoły i przedszkola. Jej koleżanka się przeklapła, że Ola skarżyła się, że tu jest jej bardzo ciężko, bo wszystko przypomina jej męża i potrzebuje zmienić otoczenie. Po rzeczy był z nią jakiś napakowany, dość przystojny facet, który ponoć robił za jej kierowcę, bo była na lekach. Imienia niestety, nie zapamiętała, ale brzmiało jakoś z rosyjska. Przynajmniej ona miała takie skojarzenie. Wymienił kilka imion, ale nie pykło. Karolowi udało się podsłuchać kolegów Adriana z osiedla, którzy rozmawiali na temat jego nagłego wyjazdu i ponoć on twierdził, że mama jest chora i musi iść na jakiś czas do szpitala, a nimi ma się zająć jakiś znajomy ich wujka.

O jakim znajomym on mówił do cholery! Ja jestem ich jedynym wujkiem. Jedyną osobą, która przychodzi mi na myśl jest Victor, który obiecał pomoc w razie potrzeby. Czy rozwiązanie może być tak proste? Czyżby dowiedział się o tragedii i zaoferował pomoc? Oby tak było.

- Sprawdźcie, czy nie ma jej u Victora.

- U Victora? Tego Victora?

- Tak, dokładnie tego. Obiecał pomoc w razie potrzeby. Może się z nią skontaktował po wypadku i zaproponował pomocną dłoń, a ona z skorzystała z oferty, jeśli faktycznie sytuacja ją przytłoczyła.

- Ok. Odezwę się, jak Karol rozezna temat. Mam nadzieję, że taki jest powód ich zniknięcia i nic im nie jest.

- Ja też, Kamil. Ale coś mi się wydaje, że za długo było spokojnie. Widocznie nastał czas na kolejne „chude lata".

- Ich było siedem, a u ciebie gra i buczy od ilu?

- Ponad trzech - bezwiednie uśmiechnąłem się na myśl o moim aniołku i dzieciach.

- Pozdrów od nas Miriam.

- Dzięki, tak zrobię. I wzajemnie.

- To do nara.

- Do nara?

- Damian przyniósł taki tekst z przedszkola i jakoś wlazł mi w głowę.

- No, to do nara, brachu - kąciki same poleciały mi do góry.

Rozłączył się, a ja, zamyślony, zrobiłem rutynową kontrolę kamer i systemu. Nic podejrzanego się na szczęście nie działo. Jeszcze tego brakowało, żeby i tu się coś spierdoliło.

- Azja, schodzę na chwilę. Ty odpowiadasz. W razie problemów, dzwoń.

- Tak jest - zasalutował do pustej głowy.

- - -

- Moja żona jest z dziećmi? - zagadnąłem jednego z gwardzistów, pilnujących korytarza.

- Tak.

Poszedłem do pokoju zabaw. Miriam towarzyszyła Dalaja, dlatego spokojnie mogłem poprosić mojego aniołka o chwilę rozmowy.

- Gijas? - spojrzała na mnie zdziwiona i zmarszczyła brew, widząc wyraz mojej twarzy. - Stało się coś?

- Właśnie nie wiem. Dzwonił Kamil. Ponoć Ola i dzieciaki zniknęli. Karol nie umie ich na razie zlokalizować.

- Na Allaha! Czy podejrzewasz, że ktoś mógł ich porwać? Skrzywdzić?

VI WŁADZA I BOGACTWO, "W OPRESJI"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz