ROZDZIAŁ 32

383 27 12
                                    

OLA

- - - - -

Moment wybudzenia był dla mnie niemałym szokiem. Ostatnie, co pamiętałam, w dodatku niewyraźnie i fragmentarycznie, to moment, w któtym do willi wpadli zamaskowani mężczyźni. Powstało jakieś zamieszanie, bo słyszałam krzyki. Drzwi do mojego pokoju otwarły się z impetem, a mężczyzna w masce przeciwgazowej przerzucił mnie sobie przez ramię i ruszył w stronę korytarza. Mój mózg zarejestrował jeszcze obraz Iwo, całego we krwi, leżącego na posadzce i to, że ktoś próbował zatamować krwotok. Potem ogarnęła mnie ciemność.

Teraz obudziłam się w nieznanym otoczeniu. Pierwszą osobą, która pojawiła się w zasięgu wzroku był nieznany mi mężczyzna. Odruchowo skuliłam się w sobie. Przyjaciel, czy kolejny wróg? - zastanawiałam się gorączkowo. - Następny wierzyciel Pawła? A może wróg Leszczyńskiego? Co, jeśli wpadłam z deszczu pod rynnę?

Mówił coś o pielęgniarce i lekarzu. Twierdził, że już się spotkaliśmy i że nie muszę się go bać, bo nie chce mnie skrzywdzić, a pomóc.

"Jest pani wolna" - powiedział na koniec, a potem wyszedł.

Kłamał, czy mówił prawdę? Ale po co miałby kłamać? Delikatna iskierka nadziei pojawiła się w moim sercu. Twierdził, że już się spotkaliśmy. Wróciłam myślami do ostatniej wizyty na grobach bliskich. Przypomniała mi się para, którą tam spotkaliśmy. Zerknęłam nieśmiało w stronę kobiety. Tak. Ją pamietam, więc pewnie mężczyzna mówił prawdę. Z przejęcia serce przyspieszyło rytm. Zachciało mi się płakać. Z ulgi, nadmiaru wzruszenia, wdzięczności dla tych co mi pomogli... i ze wstydu. Skoro mnie wydostali, wiedzieli gdzie trafiłam i co mnie tam spotkało. Być może nawet widzieli te obrzydliwe filmy...

Zakryłam dłonią twarz. Jak struś. Jakby to mogło mi jakoś pomóc.

Blondyneczka ścisnęła mnie za ramię w geście pociechy. Szeptała, że mnie rozumie i że z czasem te wszystkie negatywne uczucia stracą na mocy. Obiecała, że nie zostawią mnie z tym wszystkim samej, tylko postarają się pomóc mi stanąć na nogi.

Potem odsunęła się od łóżka, bo do sali weszła pielęgniarka, a chwilę po niej lekarz.

Jak na zawołanie przed oczami pojawiła mi się twarz promotora Pawła. Mężczyzny, który wciągnął go w bagno i był na usługach Artura. Z automatu poczułam przypływ paniki.

- Proszę się nie bać, pani Olu – pielęgniarka starała się mnie uspokoić. - To doktor Wojtaszek. Zajmuje się panią od momentu, kiedy trafiła pani do naszej kliniki. Jest naprawdę świetnym specjalistą i można mu zaufać. Sama korzystam z jego porad.

Nie odpowiedziałam. Gardło mnie bolało, a stres dodatkowo je zaciskał, sprawiając, że nie byłam w stanie wydobyć słowa.

- Pani Judyta ma rację – wtrącił się sam zainteresowany. - Ale rozumiem, że ze względu na moją płeć i niedawne przejścia, może się pani nie czuć komfortowo i bezpiecznie, pozostając ze mną sam na sam. Czy tak?

Skinęłam potakująco.

- W takim razie, jeśli pani chce, mogę być obecna podczas badania – pielęgniarka uśmiechnęła się ciepło i ścisnęła mnie za dłoń, a ja ponownie potaknęłam głową.

- Nie będę robił pełnego badania ginekologicznego. Sprawdzę tylko, czy osłuchowo i palpacyjnie brzuch jest prawidłowy, zadam kilka pytań, ocenię wydzielinę z dróg rodnych, czy jej ilość, wygląd i zapach nie wskazuje na powikłania w postaci nadmiernego krwawienia, albo zakażenia. Zlecę też badania laboratoryjne na jutro.

VI WŁADZA I BOGACTWO, "W OPRESJI"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz