Podeszłam do czerwonego auta Shey'a. Już wszystko było ustalone. Parę rzeczy jeszcze ustaliłam z Luke'm, który najwidoczniej bardzo się o niego bał. Byli dla siebie jak bracia. Pożegnałam się jeszcze z resztą paczki po czym odwróciłam się do auta i wsiadłam na miejsce kierowcy. Popatrzyłam na Nate'a, który nie był chyba za bardzo zadowolony, że będę prowadzić jego dziecko. Ten samochód był na prawdę bardzo wygodny, kierownica była gładka i miękka. Wszystko było bardzo zadbane. Po odpaleniu silnika pojazd tak przyjemnie zawarczał. Uśmiechnęłam się lekko.
-Tylko nie wiedz nim w mur- burknął chłopak, który dalej się na mnie patrzył i obserwował nieprzytomnym wzrokiem każdy mój ruch.
-Wiadę w rzywopłot będą mniejsze szkody- mruknęłam, a na twarz chłopaka wpłynął mały uśmiech.
5 minut później byliśmy już pod domem czarno okiego, jak i moim. Wyszłam z auta po czym podeszłam do chłopaka aby mu pomóc. Był na prawdę słaby. Od razu z domu wyszła Lily. Podeszła do Shey'a i pomogła mu dojść do domu. Ja zatem poszłam wyjąć jego rzeczy z bagażnika. Jego torba była naprawdę ciężka. Kiedy już miałam iść przypomniało mi się o rękawicach. Szybko wyjęłam je z tyłu auta z dumą się im przyglądając. Zamknęłam samochód i poszłam do domu. Weszłam do sierodka odłożyłam jego torbę i sama zdjęłam buty. Poszłam do salonu gdzie nikogo nie było po czym od razu weszłam na górę. Powoli otworzyłam drzwi od sypialni bruneta. Jego mama zmieniała opatrunki, a on siedział na łóżku z zamkniętymi oczami. Pani Shey od razu przeniosła na mnie wzrok i tylko kiedy zobaczyła rękawicę rozszerzyła oczy.
-Nie mówiłeś mi, że to walka dedykacyja- powiedziała. Nate otworzył oczy i na mnie spojrzał.
-Nie chciałem żebyś zadawała mi pytania kto to- mruknął nie przytomnym głosem.
-Dobra, dobra połóż się i idź spać- powiedziała do chłopaka po czym zwróciła się do mnie- a ty idź do pokoju gościnnego, później napiszę do twojej mamy, że jesteś u nas.
Kiwnęłam głową po czym wyszłam z pomieszczenia. Poszłam w prawo gdzie był pokuj gościnny. Po paru minutach do pomieszczenia przyszła mama chłopka i dała mi piżamę. Umyłam się i poszłam do łóżka. Ciągle nie mogłam uwierzyć, że to zrobił. Nie mogłam również zapomnieć jego krwi. Właśnie zastanawiałam się czy przeciwnik Shey'a Cody Nixon wogule żyje, albo czy się już obudził. Nie wiem ile tak siedziałam myśląc i układając sobie w głowię co się dzisiejszego dnia odwaliło. W pewnym momęcie poprostu zamknęłam oczy i odpłynęłam w śnie.
***
Obudziło mnie szturchanie w ramię. Powoli otworzyłam jedno oko, później drugie i zobaczyłam moją mamę, która patrzyła na mnie z trochę złą miną. Westchnełam cicho po czym podniosłam się do siadu. Popatrzyłam na rodzicielkę, która dalej była zła, ale mniej. Chyba.
-Chyba zapomniałaś, że dziś idziesz do szkoły?- Po jej słowach rozszerzyłam oczy. Szybko wstałam z łóżka i wzięłam swój telefon. Patrząc na godzinę. Była dokładnie 6:55. Wyszłam z pokoju gościnnego. Oczywiście na mną podążała moja mama. Wyszłyśmy razem z domu Shey'ów i weszłyśmy do domu Clark'ów. Szybko wbiegłam na górę ubrałam na siebie swoje ulubione dresy i szarą bluzkę. Zeszłam na dół gdzie była moja mama razem z Theo. Wzięłam jabłko i wyszłam z bratem z domu. Wsiadłam do auta po czym je odpaliłam. Theo zajął miejsce pasażera. Po chwili już byliśmy przed szkołą. Boże jak ja długo nie widziałam tego więzienia. Westchnęłam ciężko po czym wysiadłam z samochodu. Ruszyłam w stronę mojej grupki znajomych. Kiedy byłam już obok niej Luke i Jasmine chyba wyczuli, że tu idę bo się obrócili i w tym samym czasie zapytali.
-Co z Nate'm?
-Wszystko z nim okej. Jego mama się nim zajmie- powiedziałam podchodząc bliżej paczki. Mitchell i Sharewood westchnęli z ulgą. Nie mogłam uwierzyć, że oni zawszę mu pozwalali wchodzić na ten pieprzony ring, że wogule dawali radę patrzeć na to jak się wykrwawia.
CZYTASZ
I hate myself
RomanceDziewczyna o imieniu Victoria Clark przeprowadza się do Culver City gdzie napotyka paczkę znajomych i się z nimi koleguje, lecz jest tam jeden chłopak którego nienawidzi a on nienawidzi jej. Ciągle się kłócą albo biją, lecz jedna impreza może wszyts...