Pov: Clark
-Chcesz się przejechać?
Po tym słowie znieruchomiałam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie, że się bałam bo jeździłam już kiedyś na motorze. Patrzyłam na bruneta, który cierpliwie czekał na moją odpowiedź. Luke też mi się przyglądał. Spojrzałam na pojazd i powoli do niego podeszłam. Stanęłam tuż przy nim i przy Shey'u. Ponownie spojrzałam na czarno okiego, który dalej na mnie patrzył i ani ma chwile nie spuszczał ze mnie wzroku. Jego wzrok był pusty jak prawie zawsze. Spojrzałam na Mitchella, który stał w tym samym miejscu. Znowu przeniosłam wzrok na Nathaniela i się uśmiechnęłam.
-To co jedziemy?
Chłopak po moich słowach również się uśmiechnął i podał mi kask. Nate jako pierwszy wsiadł na motor. Spojrzałam jeszcze na Parkera, który szedł otworzyć bramę. Brunet założył kask, a ja wsiadłam na maszynę. Shey się jeszcze do mnie obrócił i mimo tego, że miał kask wiedziałam, że patrzy mi w oczy. Bo gdzie indziej? Wiedziałam na co Nathaniel czeka. Przewróciłam oczami i się do niego przytuliłam. Poczułam jak chłopak splata swoje ręce z moimi. Wtedy przypomniała mi się ta noc. Pokręciłam lekko głową. Nate odpalił silnik. Zaryczał dosłownie tak samo jak jego mustang. Lekko się uśmiechnęłam. Razem wyjechaliśmy z pod domu Luke. Jechaliśmy spokojnie po ulicy Culver City. Shey z czasem zaczął jechać szybciej. Z jednej strony się bałam o swoje i jego życie, a z drugiej to mi bardzo pomagało. Uspokajało. Tak samo jak jego bliskość. Przymknęłam powieki i oparłam głowę o plecy chłopaka. Nie wiem ile minęło, ale nagle poczułam jak pojazd zwalnia, a po chwili się zatrzymuje. Otworzyłam powoli oczy i zdjęłam kask. Rozejrzałam się dookoła. W okół nas był tylko las. Zmarszczyłam lekko brwi i spojrzałam na bruneta z pytającym spojrzeniem. Ten się lekko uśmiechnął i podał mi rękę. Złapałam za nią i zeszłam z motoru. Zdjęłam.kask co zrobił i chłopak i odłożyliśmy je na motor. Shey zaczął prowadzić mnie gdzieś w głąb lasu. Zaczęłam się trochę bać, ale chyba za bardzo mu ufałam aby uciec. Najwyżej mnie zabije życie. Znaczy on chyba nie jest do tego zdolny. A może jest? Nie nie jest na sto procent. Nigdy nie zrobił mi krzywdy. No prawie. Po chwili się zatrzymaliśmy. Byliśmy gdzieś w głębi lasu. Na środku było ognisko, a dookoła były siedziska. Ognisko o tej porze roku? W sumie niezły pomysł tylko dlaczego jest tyle siedzeń. Ponownie spojrzałam na Nate pytającym spojrzeniem. Chłopak znów się uśmiechnął i w tej samej chwili usłyszałam śmiechy. Śmiechy dziewczyn i reszty. Obróciłam się szybko. Moim oczom ukazały się trzy dziewczyny. Dwie blondynki i jedna brunetka. Wszystkie się śmiały i to bardzo głośno. Za nimi szli chłopacy. W tym i Elliot i Theo. Uśmiechnęłam się na ten widok. Kiedy dziewczyny mnie zauważyły od razu do mnie podbiegły.
-Vik, nie uwierzysz co widziałyśmy!- krzyknęła Mia.
-Ciszej bądź jesteśmy w lesie- powiedziałam. Dziewczyna cicho westchnęła- i nie nie uwierzę co widziałyście.
-Słuchaj widziałyśmy tą blond włosą dziwke, znaczy już nie jest blondynką bo przefarbowała się na brąz- powiedziała niemal krzykiem Laura.
-Co zrobiła?- spytałam. Też ledwo powstrzymywałam krzyk. Boże, jak sobie ją wyobrażam w brązie widzę taką jedną wielką brązową szmate.
-POFARBOWAŁA SIĘ NA JEBANY BRĄZ I WYGLĄDA JAK SKOŃCZONA IDIOTKA- krzyknęła rozbawiona Mia.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Nie umiałam go powstrzymać. Suka próbowała się chyba do mnie upodobnić. Nie mogę się doczekać aż ją zobaczę i będę mogła wyśmiać ją prosto w twarz. Usiadłam na pieńku obok Shey'a. Scott razem z Theo rozpalili ognisko. Matt, Elliot, Luke, Mia, Laura i Jas rzucali się śnieżkami. Chris i Cameron powiedzieli, że idą na chwile do samochodu. Ja siedziałam przy ogniu i się ogrzewałam razem z Nate'm. Było miło i ciepło mimo tego, że jest grudzień i spory śnieg. No i nie raz dostałam śnieżką w głowę albo plecy.
CZYTASZ
I hate myself
RomansaDziewczyna o imieniu Victoria Clark przeprowadza się do Culver City gdzie napotyka paczkę znajomych i się z nimi koleguje, lecz jest tam jeden chłopak którego nienawidzi a on nienawidzi jej. Ciągle się kłócą albo biją, lecz jedna impreza może wszyts...