°Rozdział 41°•-Wigilia-•

25 1 0
                                    

Dziś był już 22 grudnia. Nate od tygodnia śpi już u siebie. Matt i Chris są cali choć przez godzinę wypominali mi, że to dziecko jest szatanem i ma po mnie krew. Moja mama postanowiła, że na święta pójdziemy do Shey'ów albo oni przyjdą do nas. Jeszcze dokładnie tego nie ustaliła, ale na pewno jutro już będzie wiedzieć i na pewno przyjdzie do nas Jasmine bo Theo ją zaprosił a ona nie ma z kim spędzić wigili. Szczerze ta zima była wyjątkową i dalej jest. Tak samo jak rok. A najlepsze było to, że ich poznałam. Chrisa Adamsa, który umiał rozbawić nawet w najsmutniejszych chwilach i zawsze musiał wypalić coś głupiego, Camerona Wilsona, który był chyba najbardziej eleganckim chłopakiem jakiego poznałam i dżentelemenem przede wszystkim, Matta Donovana czyli najzabawniejszego i trochę głupiego człowieka albo nawet bardzo głupiego człowieka, Scotta Hayesa, też zabawnego i sympatycznego i pomocnego, Luke Mitchella czyli człowieka, którego zabije jak zrani moją przyjaciółkę, Jasmine Sharewood czyli najodważniejszą kobietę i dziewczynę mojego brata, Mię Roberts, która umiała zabić za rodzinę lub przyjaciół i strasznie bała się pająków, Laurę Moore koleżeńską i sympatyczną dziewczynę, Audrey Madison również sympatyczna i miła, i w dodatku gotowa do akcji. No i ostatnią osobę czyli Nathaniela Shey'a. Osobę, która wygrała dla mnie walkę i umiała poświęcić dla mnie życie tak samo jak dla rodziny. Osobę, która zawsze mnie zrozumie i pomoże. Przyjdzie nawet w środku nocy. Osobę, która jeszcze niedawno została moim chłopakiem i skradła moje serce. I pomyśleć, że w tak krótkim czasie ci wszyscy ludzie stali się dla mnie mega ważni. Stali się dla mnie rodziną.

Zeszłam na dół z świetnym nastrojem. W kuchni zastałam swoją mamę. Kobieta właśnie robiła sobie kanapki. Uśmiechnęłam się szeroko i rozciągnęłam przy tym ziewając. Ruszyłam w stronę kuchni i oparłam się rękoma o blat.

- Chcesz kanapkę kochanie?- spytała Emily i się do mnie obróciła. Pokręciłam przecząco głową.

-Nie jestem głodna później coś zjem- powiedziałam. Wzięłam szklankę i napełniłam ją wodą. Od razu wypiłam wszystko.

-Widzę, że masz dziś znakomity nastrój- powiedziała z uśmiechem.

-Za dwa dni wigilia i gdyby nie to, że szkoła jest w remoncie teraz bym siedziała na wigili klasowej i się nudziła- powiedziałam i podeszłam do mojej rodzicielki. Ucałowałam ją w policzek i poszłam na górę.

Glebłam na łóżko i przetarłam twarz dłońmi. Spojrzałam za okno gdzie padał śnieg. Szybko zerwałam się z łoża i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej jakieś ciepłe ciuchy i poszłam się przebrać.
Rozczesałam włosy i wyszłam z pomieszczenia. Zeszłam powoli na dół i poszłam na korytarz. Zaczęłam się ubierać kiedy zza rogu wyłonił się Theo.

-Gdzie idzisz?- spytał. Wyprostowałam się i na niego spojrzałam.

-Na spacer z kotem- powiedziałam. Pies od razu zerwał się z kanapy i do mnie podbiegł.
Założyłam mu smycz i wyszłam z domu.

Od razu po wyjściu poczułam lekki chłód. Płatki śniegu spadały na biały puch, którego było do kostek. Z niektórych dachów i okien zwisały sople lodu, niektóre były duże, a inne małe. Uśmiechnęłam się szeroko i ruszyłam w dobrze znaną mi stronę do parku. Kot był bardzo spokojny. Był cały w śniegu tak jak pewnie i ja. Było cicho. Jedyne co słyszałam do śnieg, który pod naszym ciężarem się zapadał. Pewnie od razu po przyjściu do domu zrobię sobie ciepłe kakao wezmę jakiś ciepły kocyk i obejrzę jakąś świąteczną komedię. Weszłam do parku i wypuściła kota aby mógł trochę się pobawić. Zgarnęłam śnieg z ławki i na niej usiadłam wpatrując się w czarnego psa, który właśnie tarzał się w śniegu.

-Kot łap!- krzyknęłam i rzuciłam mu śnieżkę. Pies od razu się do mnie odwrócił i skoczył do białej kulki. Pies zazwyczaj jadł śnieg, a kiedy widział kulkę śniegu zawsze myślał, że to zabawka, a potem jej szukał jednak nigdy nie znalazł bo od razu zatapiała się w białym puchu.

I hate myself Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz