Obudziły mnie ciche śmiechy dwóch kobiet. Mojej mamy i mamy Nate. Nathaniel mocno mnie przytulał przez co było mi ciepło i dobrze. Dalej nie mogłam zapomnieć słowa, które przed zaśnięciem usłyszałam. I dokładnie wiedziałam, że to on to powiedział bo jako jedyny mnie tak nazywa.
Nie licząc Elliota. Kocham cię Vicky.Otworzyłam powoli oczy i cicho ziewnęłam przez co wszyscy na mnie spojrzeli. Powoli się wyprostowałam i przeniosłam spojrzenie na bruneta, który skanował moją twarz.
-Jak się czujesz?- spytał. Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na nasze rodzicielki. Obie uważnie nam się przyglądały i było widać, że ledwo powstrzymują uśmiech.
-Tak sobie- powiedziałam. Westchnęłam cicho i spojrzałam na podłogę, na której spał sobie kot- wszystko mnie boli- dodałam ciszej i skuliłam się w kulkę.
-Nie dziwie się. Walczyłaś z dwoma idiomami, którzy próbowali ci coś zrobić, ale coś im nie pykło- powiedział Shey. Wzruszyłam ramionami i cicho westchnęłam.
-Która godzina?- spytałam. Na szczęście jutro jest niedziela dzięki czemu będę mogła spać do późna.
-20:30- powiedziała moja mama. Kiwnęłam głową i zmarszczyłam lekko brwi.
-Jest Theo w domu?- spytałam. W sekundę zapadła cisza. Czyli nie ma. Przymknęłam na chwile powieki a potem zaczęłam szukać swojego telefonu- gdzie mój telefon muszę do niego zadzwonić i się upewnić, że moje auto żyje no i on też- powiedziałam. Brunet siedzący obok mnie parsknął śmiechem tak jak i Emily z Lily.
-Powiennien być w kuchni- powiedział Nate.
Wstałam z miejsca ledwo co unikając upadku przez kota, który leżał tuż przy moich stopach. Podeszłam do blatu kuchennego gdzie leżał mój telefon i go odblokowałam. Szybko wybrałam numer mojego brata i do niego zadzwoniłam. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci.. odebrał.
-Typie gdzie ty jesteś?- spytałam nieco głośniej nić tak jak miałam to w planach.
-Za niedługo będę właśnie wychodzimy z maka- powiedział, a na jego słowa rozchyliłam lekko usta i zmarszczyłam brwi przy tym robiąc oburzoną minę.
-Jak mogłeś bezemnie iść do maka!- krzyknęłam- pewnie jeszcze nic mi nie wziąłeś- dodałam. Usłyszałam ciche śmiechy z salonu, ale postanowiłam że to zignoruje.
-No nie wziąłem- powiedział. Oparłam się tyłem o blat i przewróciłam oczami. Wiedziałam.
-Nienawidzę cię- powiedziałam cicho. Wiedziałam, że Theo się uśmiecha.
-Też cię kocham siostrzyczko- powiedział i się rozłączył. Odłożyłam telefon na blat i położyłam ręce na piersi. Dupek. Zawsze tak było. Zawsze jak szedł do maka bezemnie zapominał mi przynosić jedzenia, a zawsze mu przypominam. Jak wiedziałam, że idzie.
-Idę na górę- powiedziałam podchodząc do schodów i powoli wchodząc na górę.
Westchnęłam cicho i weszłam do swojego pokoju od razu potem zamykając drzwi. Jednak postanowiłam, że nie będę zamykać na klucz bo później będą się wkurzać i nawalać jak jakieś opentane małpy czy coś w tym stylu. Poszłam do łazienki i stanęłam przy lustrze. Wyglądałam nawet znośnie z tym plasterkiem. Można nawet powiedzieć, że wyglądam z nim słodko. Powoli zdjęłam opatrunek i spojrzałam na ranę. Trochę krwi z niej leciało, ale dało się znieść. Powoli dotknęłam rany przez co ta zaszczypała a ja od razu odsunęłam palec i na niego spojrzałam. Wzięłam nowy plaster a tamten wyrzuciłam do kosza. Odłożyłam plasterek na umywalkę i wzięłam wodę utlenioną i gazę. Usłyszałam ciche kroki dlatego spojrzałam w stronę drzwi od łazienki. Nate właśnie oparł się o framugę i zaczął mi się przyglądać. Przewróciłam oczami i ponownie spojrzałam w lustro.
Po chwili obróciłam się do bruneta już z plasterkiem na policzku. Założyłam ręce na piersi i podniosłam jedną brew. Shey długo mi się przyglądał, a z jego twarzy mogłam wywnioskować, że coś go bawi.
CZYTASZ
I hate myself
RomanceDziewczyna o imieniu Victoria Clark przeprowadza się do Culver City gdzie napotyka paczkę znajomych i się z nimi koleguje, lecz jest tam jeden chłopak którego nienawidzi a on nienawidzi jej. Ciągle się kłócą albo biją, lecz jedna impreza może wszyts...