Po zjedzeniu śniadania wszyscy razem poszliśmy na spacer z Kotem. Nate razem z psem się za bardzo nie lubili, ale życie przeżyje. Na dworze było zimno, ale czego miałam się spodziewać przecież jest środek jesieni, a raczej końcówka. Postanowiliśmy, że pójdziemy do parku i tam trochę posiedzimy, a później wrócimy do dom.
Zaczęliśmy zmierzać w stronę parku powoli bo, ani kot nie ciągnął, ani nikomu się nie śpieszyło więc było spokojnie. Co chwile Parker opowidał jakieś historie z swojego życia, albo wymyślone przez co nie jedno z nas śmiało się na całe osiedle. Raz pies, którego oczywiście ja trzymałam na smyczy zobaczył jakiegoś kota i jak na złość tak mocno mnie szarpnął, że runęłam na ziemie i wszyscy się ze mnie śmiali. W sumie sama nie umiałam powstrzymać śmiechu. Pewnie każdy kto przechodził obok nas myślał sobie "Boże, debile/ debilki" albo "znowu jacyś pijani nastolatkowie ". Doszliśmy do parku gdzie usiedliśmy na ławcę.
-Boże, ale się cieszę, że za niedługo zima- powiedziałam prawie podskakując na ławce.
-Dlaczego?- spytał jeszcze lekko zaspanym i zachrypniętym głosem Shey siedzący obok mnie. Spojrzałam na niego i od razu złapaliśmy kontakt wzrokowy.
-Bo nie mogę się doczekać, aż w końcu będę mogła ci przypierdolić śnieżka w łeb- powiedział z uśmiechem na twarzy na co chłopak też się uśmiechnął.
-Wiesz, że w tedy dostaniesz dwa razy mocniej- powiedział, a na jego słowa mina mi zrzedła.
-Czyli będziesz chciał zrobić bitwę na śnieżki? - spytałam go na co tej chwile się zastanawiał po czym jakby nigdy nic kiwnął głową. Osz ty dupku. Dalej patrzyliśmy sobie w oczy, aż nagle poczułam mocne szarpnięcie. Od razu glebłam na ziemie i wypuściłam nie świadomie smycz. Szybko obróciłam głowę w stronę mojego psa i momentalnie zamarłam. Mój pies podbiegł do znanej mi postaci.
-No już wiem, że się stęskniłeś- mówił chłopak do kota. Szybko podniosłam się z ziemi i zaczęłam biec w stronę psa i chłopaka. Usłyszałam jedynie krzyk Mii, ale nic sobie z tego nie zrobiłam. Poprostu to ignorowałam.
-Elliot!- krzyknęłam najgłośniej jak mogłam. Chłopak od razu na mnie spojrzał. Był szatynem z zielonymi oczami.
-No kogo moje oczy widzą, moja ukochana kuzynka!- krzyknął z szerokim uśmiechem na twarzy. Podbiegłam do niego i mocno go przytuliłam.
Elliot Smith był moim kuzynem, jeździł i dalej jeździ na motorach, trenował też boks, ale jego mama nie za bardzo to lubiła, często jak byłam smutna albo potrzebowałam z kimś pogadać dzwoniłam do niego. Był taką podpórką do pewnego momentu. Trzy lata temu musiał wyjechać z Paryżu do Włoch. Od tam tego czasu nie mieliśmy kontaktu.
-Boże, tak się stęskniłam- powiedziałam odsuwając się od niego. Obróciłam się i machnęłam dłonią do Roberts, Mitchella i Sheya aby tu przyszli. Od razu się zerwali z siedzeń i tu podeszli- Elliot to jest Mia Roberts moja przyjaciółka- zaczęłam na co podali sobie ręce i się przywitali- to je Luke Parker Mitchell bardzo dobry kolega można nawet powiedzieć, że przyjaciel- mówiłam dalej. Luke podał Elliotowi rękę na co on ją uściskał- a to jest Nathaniel Shey mój bardzo dobry przyjaciel- widziałam, że Nate go nie polubił. Zazdrośnik. Podali sobie przywitali się, a ja z uśmiechem na nich patrzyłam- a więc to jest Elliot Smith mój kuzyn.
Pogadaliśmy jeszcze chwile i postanowiliśmy, że pójdziemy do domu bo i mi i Mii robiło się zimno. I to bardzo. Elliot prowadził kota, Roberts przytulała się do Parkera, a ja szłam opatulona rękami. Chyba zaczęło się zbierać na deszcz. Kiedy tak szłam z spuszczoną głową cała zimna jak lód nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie jednym ramieniem i mocno do siebie przyciąga. I już nie było, aż tak zimno. Nie musiałam nawet patrzeć kto to jest bo od razu kiedy osoba mnie przyciągnęła do siebie poczułam wodę kolońską, mięte i papierosy. Wiedziałam, że to Nathaniel. Mocno się do niego przytuliłam. W końcu znaleźliśmy się w domu. Weszliśmy do środka i poszliśmy do kuchni gdzie była moja mama i Theo. Od razu kiedy zobaczyli Smitha się z nim przywitali, a w tym czasie ja z Mią zaczęłyśmy robić kakao z piankami i posypką. Po chwili wszyscy usiadliśmy przy stole bo Emily oznajmiła, że zrobiła obiad, więc musiałyśmy razem z Mią odstawić kakao. Nie dokończone kakao. Czyli tak napradę tylko mleko, nawet nie rozgrzane, ale ok. Usiadłam na swoim standardowym miejscu, a obok mnie usiadł Shey i Mia, obok Mii Parker obok Parkera Theo obok Theo Elliot obok Elliota moja mama i obok mojej mamy Nathaniel. Jadliśmy wszyscy razem przy tym samym stole. Brakowało jeszcze całej naszej ekipy. No i Erika. Kiedy tak jadłam nagle poczułam dłoń Shey'a na swoim udzie i na ułamek sekundy przestałam oddychać. Brunet zaczął przejeżdżać dłonią po moim udzie. Mimo, że miałam na sobie dość grube spodnie czułam jego dotyk doskonale. Nie zjeżdżał nią ani za nisko ani za wysoko ciągle przejeżdżał dłonią po moim udzie. Nie przerwałam mu bo był to dla mnie przyjemny dotyk. Usłyszałam jak coś spada na ziemię i od razu spojrzałam w stronę hałasu. Moja mama upuściła widelec. Już chciała się po niego schylać jednak przerwał jej zachrypnięty głos chłopaka, który jeszcze przed chwilą miał rękę na moim udzie.
CZYTASZ
I hate myself
RomanceDziewczyna o imieniu Victoria Clark przeprowadza się do Culver City gdzie napotyka paczkę znajomych i się z nimi koleguje, lecz jest tam jeden chłopak którego nienawidzi a on nienawidzi jej. Ciągle się kłócą albo biją, lecz jedna impreza może wszyts...