°Rozdział 42°•-Niezapowiedziana wizyta-•

30 0 0
                                    

Podeszłam do motocrossu i wzięłam kask do ręki. Tak dawno tego nie trzymałam. Chciałam znowu poczuć adrenalinę i spokój jak kiedyś kiedy przejeżdżałam przez tor, który był pełen pagórków i dołków. Uśmiechnęłam się lekko i podniosłam kask do góry. Po chwili odłożyłam go na motocykl i odwróciłam się do reszty. Wszyscy uśmiechali się od ucha do ucha.

-To chyba są najlepsze święta na świecie- powiedziałam i podeszłam do chłopaków mocno ich przytulając.

-Obiecaj mi tylko, że nie będziesz chodzić na wyścigi- powiedział Elliot. Przełknęłam ślinę i na niego spojrzałam- możesz chodzić na tor i jedźcić, ale błagam nie choć na wyścigi.

-Nie obiecuje ci tego jednak wiedź jedno- zaczęłam powoli, a szatyn wpatrywał się na mnie, a w jego oczach widziałam smutek- nawet jak pójdę to będę uważać jak nigdy wcześniej.

Po chwili wszyscy usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy rozmawiać. Ciągle myślałam nad tym czy iść na tor czy nie? Czy brać udział w wyścigach czy nie? A może on nie musi wiedzieć o tym, że w nich startuje? Może zmienię swoją tożsamość? I tylko, niektórzy będą wiedzieć, że startuje. Ale tak to jak mam się nazwać? Jaki mam mieć pseudonim? Może poprostu C? Ale to było by za łatwe. A może.. Dark?
Zaczęłam myśleć nad tym pseudonimem, aż w końcu postanowiłam, ze to będzie idealne. Chyba. Po paru minutach rozmawiania. Tak około godziny 16 usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Wstałam z miejsca i podbiegłam do drzwi. Otworzyłam je i się uśmiechnęłam kiedy przede mną stanęła blond włosa dziewczyna o jasno niebieskich oczach. Mia miała na sobie tą samą sukienkę co przymierzała. Makijaż miała lekki, a w rękach trzymała mały prezencik. Roberts zmierzyła mnie spojrzeniem i się szeroko uśmiechnęła.

-Wygladasz jeszcze lepiej niż kiedy ją przymierzałaś po raz pierwszy- powiedział i mnie mocno przytuliła.

-Wchodź- powiedziałam i wpuściłam dziewczynę do środka.

-Naprawdę wszystkie ubrałyście się na czerwono?- spytał Theo. Wzruszyłam ramionami i się uśmiechnęłam.

-Czekajcie jeszcze ja!- usłyszałam krzyk Moore z zewnątrz. Dziewczyna wbiegła do domu i się na nas zawiesiła ledwo co nas nie przewalając

-Naprawdę wszystkie ubrały się na czerwono!- krzyknął Elliot i wyrzucił ręce w górę. Zaczęłam się śmiać i spojrzałam w stronę drzwi. Do domu właśnie wchodziła cała reszta. Matt, Scott, Chris, Cameron i Luke.

-Robicie sobie tu jakieś zebranie czy co?- spytałam bo zapraszałam tylko Mię.

-Przyszliśmy w odwiedzinach, i niektórzy mają dla ciebie albo kogoś z tych zebranych prezenty- powiedział Mitchell.

-Ale ja nie mam dla was prezentów..!- krzyknęłam i wyrzuciłam ręce w górę- nie wiedziałam, że przyjdziecie.

-przytulaa wystarczy- powiedział Chris. Przewróciłam oczami.

-Albo całus- dodał Luke. Spojrzałam na niego morderczym spojrzeniem. Nie wiem, w której chwili Mia przywaliła Parkerowi w twarz.

-Nie zapomnij, że obok ciebie stoi twoja dziewczyna palancie!- krzyknęła. Luke szybko pomrugał i cicho westchnął.

-To był tylko żart..- powiedział cicho.

-Dobra wybaczam, ale następnym razem do staniesz dwa razy mocniej i to wazonem- powiedziała, a ja zmrużyłam gniewnie oczy.

-Wazony i szklanki to moja broń!- krzyknęłam na nią. Od razu wszyscy zaczęli się śmiać w tym i my.

-Dobra to dostanie talerzem- powiedziała i podniosła ręce w geście obronnym.

I hate myself Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz