Hejka! Dzisiejszy rozdział napisany w innej narracji, mam nadzieję, że się Wam spodoba :)
O, i jak coś, to nie bierzcie tytułu rozdziału jako informacji, to nie jest jeszcze koniec tej opowieści ;)
Miłego czytania!!
°•°•°•°
Grzegorz:
Zerwała ze mną.
Tak po prostu. Bez żadnych uprzedzeń.
Jak ja w ogóle mogłem do tego dopuścić? Powinienem był jej bardziej pilnować. Może zauważyłbym wtedy, że coś jest nie tak.
Mimo wszystko, nie rozumiem. Co ja zrobiłem źle?
Zakończyła nasz związek dzisiaj. Co prawda mówiła mi, że po dyżurze będzie chciała odpocząć, ale to chyba normalne, że pragnę spędzać każdą wolną chwilę, z osobą, którą tak mocno kocham. A więc stałem pod jej klatką schodową, trzymając w ręku bukiet krwistoczerwonych róż.
Zaczynałem niepokoić się - obliczałem wielokrotnie, ile czasu zajmuje jej powrót z pracy do domu, wliczając przebranie się i możliwe opóźnienia. Tymczasem jej samochód się nie pojawiał. Bardzo się tym stresowałem - a co, jeśli coś jej się stało? Do mojego umysłu zaczynały napływać najciemniejsze scenariusze. Miałem mętlik w głowie, którego w żaden sposób nie potrafiłem opanować.
W końcu jednak przyjechała. Była spóźniona o sześć minut. Gdy ją zobaczyłem, ogarnęła mnie ulga i naprawdę ucieszyłem się, widząc ją całą i zdową. Jednak byłem na nią również nieco zdenerwowany.
Po wręczeniu jej kwiatów, spytałem, czemu nie odbierała telefonu i dlaczego nie odpisywała na moje wiadomości. Ona zdawała się jednak nie rozumieć powagi sytuacji - była trochę poirytowana i nie chciała mi niczego wyjaśniać. Ja jednak nie odpuszczałem. W pewnym momencie, w tym swoim poddenerwowaniu powiedziała, że moja chęć kontrolowania wszystkiego co robi, zaczyna robić się przerażająca.I wtedy nie wytrzymałem. To było okropne.
Złapałem ją mocno za przedramiona i chyba podniosłem głos. Pytałem, czy to, że się o nią zwyczajnie troszczę jest przerażające.
Była zdezorientowana. Próbowała wyrwać się z uścisku, mówiąc mi, żebym ją puścił.
Ja jednak nie miałem zamiaru. Przecież nie robiłem jej żadnej krzywdy. Chciałem z nią tylko porozmawiać i przedstawić jej swój punkt widzenia.
Lecz to jej zdenerwowanie sprawiło, że na coś wpadłem. Zupełnie, jakby mnie olśniło. A może ona mnie po prostu zdradza?
Spytałem o to, patrząc prosto w jej oczy. Ona jednak wzburzyła się i zaczęła pytać, co mi w ogóle strzeliło do głowy, by tak myśleć. Postanowiłem więc odpowiedzieć jej wprost. Między dyżurem a powrotem do domu, miała odrobinę czasu, którego nie mam pojęcia w jaki sposób spędziła. Z resztą był to już czwarty raz, kiedy wraca później, niż powinna.
Gdy usłyszała, co powiedziałem, jej oczy powiększyły się, a usta lekko uchyliły. Przez chwilę staliśmy w ciszy.
Niedługo później, wysunęła się z mojego uścisku, po czym wcisnęła mi w ręce kwiaty, które jeszcze przed chwilą jej wręczyłem.
– Chcę przerwy. Od nas. Od ciebie – powiedziała stanowczym, lecz odrobinę drżącym głosem.
W jej oczach widziałem nieco... przerażenia? Trudno było mi to określić.
Jej słowa były dla mnie takim ciosem, że nie zwróciłem na to większej uwagi. W głębi duszy, zaczynałem panikować. Dobrze wiedziałem, że nie potrafiłbym znieść jej odejścia.
Zdawałem sobie jednak sprawę również z tego, że powinienem zachować spokój i trzeźwy umysł. Wiedziałem, że muszę załagodzić jakoś tę sytuację. Powiedziałem więc, jak bardzo ją kocham i zapewniłem, że jestem w stanie jej wybaczyć.
Bo taka jest z resztą prawda. Zbyt ją uwielbiam, bym mógł się na nią gniewać.
– Wybaczyć?! Niby co?! – wykrzyknęła, nic nie rozumiejąc.
Szybkim krokiem weszła na swoją klatkę schodową. Wołałem za nią, lecz ona odpowiadała mi tylko tym, że mam ją po prostu zostawić. Nie udało mi się jej zatrzymać. Jednak nie potrafiłem znieść myśli, że ona naprawdę może chcieć ode mnie odejść.
Kiedy zamknęła się w swoim mieszkaniu, czekałem pod jej drzwiami jeszcze bardzo długo. Pukałem. Dzwoniłem. Zacząłem wypisywać do niej, z wszystkich możliwych aplikacji.
W końcu otworzyła na chwilę drzwi. W moje serce wkradł się wtedy promyk nadziei, lecz ona zgasiła go tak szybko, jak się pojawił.
– Z nami koniec – oznajmiła krótko i ponownie zamknęła drzwi.
Tym razem nie czekałem. Wróciłem do domu, gdzie jeszcze przez bardzo długi czas zastanawiałem się nad jej słowami. Byłem wściekły, ale jednocześnie zrozpaczony. Czułem, jakby moja głowa od natłoku tych myśli miała rozpaść się na drobne kawałki.
– Koniec – powtarzałem.
Nic nie potrafiłem jednak zrozumieć.
Mimo to, wiedziałem, że nie mogę dopuścić do tego "końca".Kocham ją. Ona też z pewnością mnie kocha. Nawet jeśli teraz nie jest tego pewna, przekonam ją do siebie. Nie pozwolę, by przez kilka słów, nasza miłość miała się skończyć. Przecież to jakiś absurd. Nie pozwolę na to, by kilka chwil spowodowało "koniec". Bo jakim niby prawem, ona mogła tak po prostu "zakończyć" relację, w którą tak dużo włożyłem?!
Może miała po prostu zły dzień, a jej zmęczony umysł podpowiedział jej takie głupstwo.
Kocham ją.
Zrobię dla niej wszystko. Zrobię wszystko, by przy niej być. Zrobię wszystko, by z nią być.
Kocham ją. I ona też mnie kocha.
Musi.
°•°•°•°
No i kolejny rozdział za nami! Wiem, że trochę krótki, ale wydaje mi się, że mimo tego, jest raczej całkiem okej
Ale co Wy sądzicie? Jak Wam się podobał? Możecie dać znać w komentarzach :D
Jak pewnie zauważyliście, rozdział ten, został napisany z innej perspektywy, niż te wcześniejsze. Od razu jednak uprzedzam, że reszta tej "książki" będzie pisana w narracji trzecioosobowej. Ten rozdział jest tylko taki jednorazowy :))
Bardzo serdecznie zachęcam Was do oddawania głosów i meeega dziękuję za każde odsłonięcie. To naprawdę wiele dla mnie znaczy <3
Trzymajcie się ciepło i mam nadzieję, że do zobaczenia niedługo!! Następna część wleci już za kilka dni :D
CZYTASZ
Ratownik serca || Historia z wątkiem shipu Notney z serialu "Na sygnale"
FanfictionNiektóre wydarzenia zostawiają po sobie ślad nawet na tych najsilniejszych. I właśnie to ją spotkało. Z radosnej i pełnej energii dziewczyny, pozostały jedynie wspomnienia. Na szczęście był przy niej chłopak, który pomógł jej te barwne wspomnienia...