Gabryś miał właśnie nocny dyżur. Siedział w "Kroplówce", popijając mocną kawę, z całkiem sporą ilością cukru - liczył, że może to doda mu choć trochę więcej energii. Siedział tam samotnie, w sumie to nic nie robiąc i wgapiając się tylko w ciemny obraz za oknem.
Nie chciało mu się jakoś być teraz w socjalnym z resztą. Bo nie miał ochoty udawać, że wszystko jest w porządku. Od zniknięcia Britney minęła już ponad doba. Normalnie, ten dyżur miałby właśnie z nią. Strasznie denerwowało go to, że tak właściwie to nic nie było wiadomo. Mógł tylko czekać.
A czekanie zdecydowanie nie było jego mocną stroną.
– Nowy, wezwanie mamy – nagle usłyszał przez krótkofalówkę głos Piotrka, co wyrwało go z rozmyśleń. – My z doktorem czekamy już w karetce, także chodź.
– Jasne, już idę – odpowiedział, po czym upił ostatni łyk kawy i szybkim krokiem wyszedł z bistro.
Chwilę później, znajdował się już w pojeździe.
– Dokąd jedziemy? – spytał, gdy zamknął drzwi.
– Piotr, odpalaj syreny. Dobrze, że jesteś tak szybko, pacjent nie może nam czekać – odwrócił się na moment w stronę Nowego doktor Banach. – Jedziemy do NZK, jakiś facet wyłowił innego z wody, także musimy się spieszyć, nim opadnie nam z sił. Zwłaszcza, że to trochę ponad piętnaście minut stąd – wyjaśnił.
Strzelecki rozumiał powagę sytuacji i jak zwykle doskonale sprawdził się jako kierowca. Tak więc, dotarli na miejsce w nieco więcej niż dziesięć minut. I gdy tylko zabrali potrzebny sprzęt, od razu podbiegli do mężczyzny wykonującego masaż serca.
– Zmienię pana na trzy – powiedział Nowy, klękając przy reanimującym, na co facet przytaknął głową. – Raz, dwa, trzy – odliczył i przejął resuscytację.
Podczas gdy Piotr robił wkłucie i podpinał monitor, Wiktor zaczął wywiad.
– Dobrze, a więc co tu się w ogóle stało? – spytał bruneta po trzydziestce.
Zmęczony mężczyzna otarł pot z czoła i odetchnął.
– Chodzę tu na spacery z Maxem – wskazał na dużego, brązowego psa siedzącego obok. – Zobaczyłem wtedy tego faceta, był na tamtym mostku. Chyba chciał wrzucić do jeziora jakiś wór, no ale wpadł razem z nim. No, a jako, że ja mam zrobiony kurs na ratownika wodnego to po niego popłynąłem.
Piotrek i Nowy umieli ze sobą spojrzenia.
– Ale zaraz, jaki wór? – spytał doktor Banach, którego również zaniepokoił ten element.
– No nie wiem, duży, a co to ma do rzeczy, to ważne jest? – zmieszał się mężczyzna, przeczesując dłonią wilgotne włosy.
– A zgłaszał to pan jak pan po nas dzwonił? – kontynuował lekarz.
– No nie, a po co? – zmarszczył brwi, zakładając na siebie kurtkę, którą najwyraźniej musiał zdjąć przed wejściem do wody.
– Człowieku, jak to po co?! Chłop wrzuca jakiś wór do jeziora w środku nocy a ty się pytasz "po co"?! – wybuchnął w końcu Piotrek.
Doktor Banach szturchnął go w ramię na znak, żeby się uspokoił i wrócił do swojej pracy. Strzelecki wypuścił ze świstem powietrze, nieszczególnie przyjęty tym, że dał się ponieść swoim impulsywnym reakcjom.
– O cholera... Faktycznie... – spoważniał mężczyzna, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, co mogło się tu wydarzyć. – Ale rozumiecie, nie zwróciłem na to uwagi, facet się topił, to nie skupiłem się za bardzo na okolicznościach w jakich wpadł do wody, a na tym, że do niej wpadł...
CZYTASZ
Ratownik serca || Historia z wątkiem shipu Notney z serialu "Na sygnale"
FanficNiektóre wydarzenia zostawiają po sobie ślad nawet na tych najsilniejszych. I właśnie to ją spotkało. Z radosnej i pełnej energii dziewczyny, pozostały jedynie wspomnienia. Na szczęście był przy niej chłopak, który pomógł jej te barwne wspomnienia...