Britney otworzyła oczy. Zobaczyła przed sobą kawałek ciemnego, szarego pomieszczenia, którego nigdy wcześniej chyba nie widziała. Przez kilka sekund w ogóle nie rozumiała, co się dzieje i czemu tak właściwie znajduje się w tym miejscu.
Ale już moment później sobie przypomniała.
Wsiadała do swojego auta, miała jechać na dyżur, gdy poczuła coś na swojej twarzy. Czyjaś dłoń, silnie przykładała jakiś wacik, czy inną chusteczkę do jej buzi. Była głównie zdezorientowana, nie miała nawet czasu na to, by uświadomić sobie, że powinna być przerażona. Chciała się wyrwać z ucisku, ale szybko zrobiło jej się słabo.
Dalej nie pamiętała już niczego.
Zostałam porwana - uświadomiła sobie w myślach i w tej samej chwili, do jej oczu napłynęły łzy. Gdy tylko zrozumiała to, że ktoś odurzył ją i tu wywiózł, aż zakręciło jej się w głowie.
Nagle, w jednym momencie zaczęły uderzać w nią ogromne ilości myśli, a ogarniającą ją panika, zaczęła przysłaniać wszystko inne.
Kto? Po co? Na jak długo? - na te i tysiące innych pytań, gorączkowo próbowała znaleźć odpowiedzi.
Siedziała przez chwilę w tym roztrzęsieniu, gdy nagle cichy, zagłuszany przez lawinę paniki racjonalny głos w jej podświadomości, nakazał jej się uspokoić i wziąć w garść.
Trudno jest jednak wziąć się w garść, gdy zrozumiało się przed chwilą, że zostało się porwanym.
Britney zamknęła więc na moment oczy. Wiedziała, że musi opanować siebie, jak i wszystkie te myśli, które w ogromnych ilościach przypływały do jej głowy. Było to cholernie trudne, ale jakoś się do tego zmusiła. Musiała.
Ocenienie sytuacji. Gdy już się trochę uspokoiła, a może bardziej udawała przed samą sobą, że udało jej się tego dokonać, doszła do wniosku, że musi zacząć właśnie od tego. Rozejrzała się więc.
Znajdowała się w małym, ciemnym pomieszczeniu, zawalonym różnymi klatkami i transporterami dla zwierząt. Do jej głowy od razu nasunęła się jedna osoba: Grzegorz.
A więc to on? To on za tym stoi? Przecież to nienormalne! Owszem, był niepokojący, ale skąd miała wiedzieć, że zareaguje na zerwanie w taki sposób?! No bo niby kto normalny, porywa osobę, która z nim zerwała?! Co on niby miał teraz zamiar z nią zrobić?
I już podświadomie zaczęła doprowadzać do siebie falę myśli, gdy zagłuszany, lecz jeszcze odrobinę słyszalny głos rozsądku w jej głowie znów dał o sobie znać.
Ponownie przeszła więc do analizy miejsca, w którym się znajdowała.
Nie było tu żadnych okien, a jedynym źródłem światła była szpara znajdującą się między podłogą wyłożoną wykładziną, a drzwiami. No w sumie to była jeszcze zwisająca z sufitu żarówka, ale była ona praktycznie przepalona. Jej światło, jeżeli w ogóle można było nazwać tak to migotanie, było bardzo delikatne, dużo delikatniejsze od światła dostającego się przez tę nędzną szparę pod drzwiami.
W końcu przeniosła swoje myślenie i spojrzenie na siebie.
Siedziała oparta o ścianę, z wyprostowanymi nogami, spoczywającymi na podłodze. Były związane. Niewiele myśląc, spróbowała energicznie je od siebie odsunąć, by przerwać linkę, ale to spowodowało niespodziewany ból. Przyjrzała się więc dokładniej. I nic dziwnego, że zabolało. Jej nogi nie były związane żadnym sznurem, a cienką, lecz ostrą metalową linką. I to w całkiem dokładny sposób - najwyraźniej porywacz nie żałował sobie linki, gdyż było jej przynajmniej kilka warstw.
CZYTASZ
Ratownik serca || Historia z wątkiem shipu Notney z serialu "Na sygnale"
FanfictionNiektóre wydarzenia zostawiają po sobie ślad nawet na tych najsilniejszych. I właśnie to ją spotkało. Z radosnej i pełnej energii dziewczyny, pozostały jedynie wspomnienia. Na szczęście był przy niej chłopak, który pomógł jej te barwne wspomnienia...