Gdy Britney podniosła się z krzesła, czuła, że kręci jej się w głowie. Nie reagowała na to jednak i mimo przymroczonego pola widzenia całkiem szybkim krokiem ruszyła w stronę łazienki. Dopiero gdy zamknęła się w pomieszczeniu, wypuściła drżąco powietrze, opierając się dłońmi o umywalkę. Próbowała uspokoić swój oddech, ale miała wrażenie, jakby w płucach utknęło jej coś, co zapychało jej dostęp do powietrza. Oddychała więc ciężko i dopiero po dłuższej chwili patrzenia się w załzawione oczy swojego odbicia, zaczęła do siebie dochodzić. Nawet nie wiedziała, skąd wzięły się u niej te łzy. Nie wyłapała momentu, w którym zaczęła się rozklejać. Mimo trzęsących się jednak palców, dziewczyna zaczęła te łzy wycierać chusteczką. Nie mogła się rozmazać. Nie mogła sobie popsuć makijażu. Wtedy inni zobaczyliby, że coś się stało. A i tak wyszła już na debilkę, ośmieszając się przy stole swoją nieuważnością. Gdyby nie Nowy, to chyba spaliłaby się tam ze wstydu. Bo niby jakie miałaby wytłumaczenie? "Sorry, nie słuchałam tej rozmowy bo za bardzo skupiłam się na tym, ile kalorii może mieć to jedzenie"?
Może jednak przyjście tu nie było dobrym pomysłem...
Britney czuła, że to co powinna teraz zrobić, by przywołać się do porządku, to obmyć twarz zimną wodą i ochłonąć. Pierwszy etap tego planu uniemożliwiał jej makijaż, a drugi - fakt, że mimo ucieczki od stołu nadal była rozdygotana i bliska ataku paniki wywołanego siedzeniem tam pośród tego jedzenia. Nie chciała niczego popsuć. A miała wrażenie, że jeszcze chwila, a zrujnuje albo tę imprezę sobą, albo sprawi, że popsuje wszystko, co przez te wszystkie dni "osiągnęła". I mimo że ta sytuacja teoretycznie nie była tak poważna, to ją ogarniał taki stres, że gdyby była w domu, to już kilka minut temu sięgnęłaby pewnie po ostrze. Czuła się, jakby miała zaraz zwariować. Z jednej strony chciała wracać do domu, z drugiej, chciałaby móc cieszyć się tym spotkaniem i mieć tak normalne podejście do jedzenia, jak każda inna osoba tutaj, a z trzeciej, wiedziała, że kiedy później wróciłaby do siebie, przygniotłyby ją takie wyrzuty sumienia, że zaczęłaby się nienawidzić na nowo. Z resztą i tak już się nienawidziła. Miała w głowie taką rozterkę, że nie potrafiła już w pełni świadomie i logicznie podejść do żadnej z tych wszystkich kwestii i teraz widziała w sobie już jedynie żałosną idiotkę, prawie że płaczącą w łazience tylko dlatego, że jest bojącą się jedzenia idiotką, uważającą, że to gówno w które weszła sprawi, że zyska w coś w swoich własnych oczach. Musiała się wziąć w garść, ale nie wiedziała w którą stronę iść. W każdej kwestii.
Wyrwała się jednak z tego przerażającego, pełnego stresu transu, ponieważ usłyszała pukanie.
– Britney? – usłyszała głos Nowego. – Wszystko okej?
Mimo że była przecież w środku sama, dziewczyna otrząsnęła się i w lekkiej panice jak najszybciej próbowała doprowadzić się do porządku, wycierając drżącymi dłońmi cały czas zbierające się w jej oczach łzy, a potem znów zaciskając ręce na umywalce, by ukryć fakt, że się trzęsą.
– Tak – udało jej się z siebie wykrztusić.
Przez moment nie słyszała odzewu Gabrysia.
– Na pewno..?
– Tak.
Sprawdziła, czy się nie rozmazała, wzięła głęboki wdech, a następnie otworzyła drzwi i stanęła przed chłopakiem. Wewnętrznie wciąż była rozdygotana, ale z zewnątrz robiła wszystko, by sprawiać pozory spokoju.
– Serio, Nowak, nic mi nie jest. Bo niby co by mogło być?
– No nie wiem... Jakoś długo nie wychodziłaś, no i przy stole...
– Musiałam poprawić makijaż – przerwała mu, nie chcąc, by brnął w to, co było przy stole. Jednocześnie czuła jednak kolejną falę stresu, bo Gabryś coś zauważył.
CZYTASZ
Ratownik serca || Historia z wątkiem shipu Notney z serialu "Na sygnale"
FanfictionNiektóre wydarzenia zostawiają po sobie ślad nawet na tych najsilniejszych. I właśnie to ją spotkało. Z radosnej i pełnej energii dziewczyny, pozostały jedynie wspomnienia. Na szczęście był przy niej chłopak, który pomógł jej te barwne wspomnienia...