17. "Oskar i pani Róża"

350 22 23
                                    

Po około półtorej godzinie, Britney usłyszała otwieranie się drzwi do pomieszczenia, w którym przebywała. Podczas tej półtorej godziny, nie wydarzyło się w sumie nic specjalnego. Jej gniew po prostu opadł i była pogrążona w otchłani... pustki.

Niczego więcej.

Nie rozumiała, czemu nie jest jej smutno, czemu się nie boi. Do jej głowy nie napływały fale myśli, czego również nie rozumiała.

Ale to jej odpowiadało.

Siedziała więc przez te półtorej godziny, gapiąc się w szarą ścianę i nie czując niczego. Mimo, że trochę ją to niepokoiło, wolała tę pustkę, niż lawinę rozpaczy.

Niechętnie przekierowała jednak w końcu swoje spojrzenie na drzwi, od których dobiegał odgłos otwierania zamka. Po krótkiej chwili do pokoju wszedł Grzegorz.

I wtedy znowu zaczęła czuć.

Dziewczyna poczuła lęk na sam jego widok. Jej organizm, odruchowo się spiął.

Stanął przed nią. Był wyprostowany, a jego podbródek unosił się delikatnie do góry. Patrzył na nią z pewnego rodzaju wyższością, a nawet wstrętem w oczach.

Wyglądał na pewnego siebie. Ubrany był w klasyczne jeansy oraz czarną, nieco opinającą koszulę. W tamtym momencie wydawał się być Julce wyższy i większy, niż normalnie go widziała. Pewnie to, że cały czas była w pozycji półsiedzącej i patrzyła na niego z dołu miało w tym swój udział. Spokojna twarz mężczyzny miała poważny, zdecydowany, ale i chłodny wyraz.

Zamknął za sobą drzwi, a znów potem spojrzał na Britney nieco zniecierpliwionym i pretensjonalnym spojrzeniem.

– Czy masz mi coś do powiedzenia? – spytał zimnym tonem, krzyżując ręce na piersi.

Dziewczyna zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli go nie przeprosi, może się to dla niej źle skończyć. Dlatego też, nie zważając na to, jak bardzo źle i głupio czuła się, przepraszając go, zmusiła się, by to zrobić.

– Nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło... Obiecuję, że to się nigdy więcej nie powtórzy. I naprawdę przepraszam – powiedziała, spuszczając na chwilę wzrok na podłogę.

Mdliło ją, gdy wypowiadała te słowa, ale wiedziała, nie ma innego wyjścia. Ten paradoks, prawie doprowadzał ją do szaleństwa. Właśnie kolejny raz przeprosiła mężczyznę, który porwał ją i podnosił na nią rękę. Czuła, jakby właśnie deptała ostatnie resztki swojej godności. Nie dość, że czuła okropny wstręt do tego mężczyzny, to teraz również czuła go do siebie - uleganie temu człowiekowi było po prostu obrzydliwe; Britney była na siebie wściekła, że musiała się do tego posuwać.

Mężczyzna westchnął.

Na początku myślała, że jest na nią zdenerwowany, ale im dłużej na niego patrzyła, tym szerszy uśmiech widziała na jego twarzy.

Był to krzywy uśmiech. Wyglądał jak połączenie uśmiechu satysfakcji i uśmiechu osoby, patrzącej się na kogoś, kogo kocha.

Cóż, zapewne tym właśnie ten uśmiech był.

– Oj, kochanie... – westchnął mężczyzna po raz drugi i pokręcił głową. Patrzył na Julkę takim wzrokiem, jakby rozczulał się nad głupiutkim i bezbronnym, ale przez to również uroczym stworzeniem. – Co ja z tobą mam, co? – roześmiał się, co nieco zdezorientowało dziewczynę. – Twoje zachowanie było naprawdę, ale to naprawdę bardzo głupie i w ogóle okropne. Myślisz, że jak ja się czułem? Przecież ja się dla ciebie staram, robię wszystko, byś miała tu dobrze, a ty tak mi się odwdzięczasz... Zachowałaś się jak jakaś skończona egoistka, mam wrażenie, że w tym wszystkim w ogóle nie pomyślałaś o tym, ile mi zawdzięczasz – mówił ciągiem mężczyzna, jakby wygłaszał monolog życiowy. Zatrzymał się jednak na moment i uśmiechnął się, a po chwili dodał – Ciesz się, że mam dzisiaj dobry humor, bo doprowadziłaś mnie do takiego zdenerwowania, że powinienem ukarać cię dużo, dużo surowiej. Nadal mi przez ciebie przykro, ale mam nadzieję, że zrozumiałaś swój błąd. Nie dam rady się na ciebie dłużej gniewać, słoneczko.

Ratownik serca || Historia z wątkiem shipu Notney z serialu "Na sygnale"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz