2.10: Samotność dziecka

32 5 31
                                    

— Odważnie z waszej strony. Ja bym w taką pogodę nosa z izby nie wyściubił — mruknął starzec i podał Rudiemu kubek z wrzątkiem. Chłopak z wdzięcznością przyjął napój i ogrzał o naczynie palce.

— Musi Pan uwierzyć mi na słowo, ale ja też. Śnieżyca wzięła nas z zaskoczenia.

Mężczyzna pokiwał głową, a jego prawdopodobnie córka podała woźnicy podobny kubek, jak ten, który dostał Rudi. Dziewczyna spojrzała na chłopaka ledwie przelotnie i z rumieńcami na twarzy uciekła z kuchni. Rudeusz uniósł brew zaskoczony jej zachowaniem, ale nie zdążył zapytać, co jej się stało, bo starzec próbował wręczyć Ragnarowi kubek z wodą.

Chłopak zbladł i poderwał się z krzesła, bojąc się, że mężczyzna się oparzy. Jednak ten niemal jak kukiełka pochylił głowę i przyjął kubek, by teraz wpatrywać się w swoje odbicie w wodzie. Rudeusz opadł z powrotem na swoje miejsce koło pieca i odetchnął z ulgą. Choć teraz siedział niespokojny. Wrzątek i Ragnar w stanie wegetacji zdawało mu się nie najlepszym połączeniem.

Jeszcze chwilę, pełen napięcia patrzył na Bohatera, po czym zganił sam siebie w duchu. Był przewrażliwiony. Ragnar był złotokrwistym, zwykły wrzątek nie powinien zrobić mu szczególnej krzywdy. A przynajmniej miał taką nadzieję. Nieufnym spojrzeniem obdarował mężczyznę, ale wtedy starzec przyciągnął w stronę chłopaka stołek i usiadł nieprzyjemnie blisko.

— To opowiadajcie waćpanowie, co tam w świecie słychać?

Rudi odsunął się na stosowną odległość, tak, że piec, choć przyjemny zaczął lekko go podpiekać.

— A co pan chciałby wiedzieć?

— A to, czemu do stolicy wam śpieszno? I co was z Brave pogoniło? Opowiadajże chłopcze, bo dzień długi a nudno tu, to chociaż czego ciekawego posłucham.

Rudzielec skrzywił się, ale nie zaprzeczył. Opowiadał nie tyle, co o pobycie w Brave, czy niepewnej przyszłości w stolicy. Wolał cofnąć się do podróży do Brave, ucieczek przed słoniami, shanelami i wyprawie, którą zafundowała im Rasha. Pominął jedynie kilka mało istotnych elementów. Między innymi fakt, że jego towarzysze byli Bohaterem i potworem.

Urwał opowieść i uśmiechnął się do siebie z nostalgią. Nie spodziewał się, że kiedyś będzie ciepło myśleć o tym okresie. Musiał też z trudem przed sobą przyznać, ale gdy tak wspominał swoje przygody, poczuł się niezwykle samotny. Tęsknił za starym Ragnarem i o zgrozo, gdyby miał wybór wyruszyłby z Bohaterem jeszcze raz, wraz ze wszystkimi jego dziwactwami.

Wziął kubek do ust i z zaskoczeniem stwierdził, że już jest pusty. Wszystko, co dobre musi się kiedyś skończyć. Szkoda, że ich podróż skończyła się w tak beznadziejny sposób.

~*~

Szron pomalował okna ciernistym wzorem. Jednak nikt w domu Lira nie zwracał uwagi na kruche arcydzieło. Mieszkanie z dnia na dzień opustoszało, pozostawiając niedołężnego mężczyznę samego. Zapomniał już, jak to jest mieszkać samotnie. Cisza, która wcześniej pozwalała mu się zrelaksować, teraz wydawała się przytłaczająca. Myślał, że po tygodniu przywyknie. Jednak wciąż łapał się na nasłuchiwaniu, cudzych kroków.

To musiała być starość. Nie potrafił sobie tego inaczej wytłumaczyć. Przyłapał się nawet, że dużo częściej mówi do Absynta, czego Manul nie przyjmował ze zbytnim entuzjazmem. Czasem, gdy ten ewidentnie przestawał go słuchać, Lir zaczynał mówić do siebie, aby zapełnić otaczającą ciszę.

Nawet gdy siostrzenice opuściły dom, Lir nie czuł się tak samotny. Zawsze miał na głowie cudze sprawy. Jego życie toczyło się życiem innych, to zapełniało mu dzień. Nawet jeśli nic nie działo się w Brave godnego jego uwagi, to pisał. Przelewał mądrość Udnuni na papier. I kochał to. Teraz gdy jego palce nie były w stanie utrzymać pióra, zrozumiał, jak bardzo mu tego brakuje. Jak wiele stracił, aby powrócić.

Morderca umysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz